On po prostu chce wrócić do domu, bo w niedzielę musi obserwować swoje konie w trakcie tradycyjnych wyścigów. To wszystko, co zdaje się w tym momencie Nikolę Jokicia interesować, ale dla kibiców ciągle stanowi zagadkę. Na czym mu tak naprawdę zależy? Na pewno nie na indywidualnych wyróżnieniach, o czym wielokrotnie mówił. Właśnie zdobył w NBA swoje pierwsze trofeum drużynowe, ale czy to go usatysfakcjonuje?
Historyczne finały
Ma 28 lat, więc teoretycznie jest w najlepszym momencie dla koszykarza. Właśnie zdobył z Denver Nuggets swoje pierwsze mistrzostwo w karierze, a na korytarzach w Ball Arena już słychać głosy o dynastii. Jest nietypową super-gwiazdą, która zaskarbiła sobie sympatię całego koszykarskiego środowiska. Jego bezpretensjonalne podejście do życia i koszykówki z jednej strony jest zabawne, a z drugiej nie do końca przez wszystkich zrozumiałe, bowiem jak można być aż tak znieczulonym na roztaczającą się wokół sławę?
Nikola Jokić w ostatnich latach poświęcił bardzo dużo energii na to, by pomóc swojej drużynie na drodze budowy mistrzowskiej rotacji. Jego zaangażowanie było widoczne przede wszystkim na parkiecie. Wypracował sobie status gracza o niebywałej inteligencji. Wszelkie braki w warunkach fizycznych nadrabia niesamowitym zmysłem i instynktem. Choć zarzucano mu, że gra “zbyt zespołowo”, w kluczowych momentach potrafił wziąć na swoje barki obowiązki związane ze zdobywaniem punktów.
Wraz z ostatnim sukcesem, Jokić stał się 11. koszykarzem w historii ligi, który zdobył dwukrotnie nagrodę MVP, nagrodę MVP finałów i rzecz jasna mistrzostwo NBA. Jego gra była zestawiana z wieloma legendami i eksperci przywołują tu przykłady Magica Johnsona, Larry’ego Birda, Tima Duncana, Dirka Nowitzkiego czy nawet Shaquille’a O’Neala. Bez cienia wątpliwości Jokić zostanie zapamiętany jako jeden z najlepszych wysokich w dziejach. Na to wszystko ciężko sobie zapracował, o czym wielokrotnie opowiadał trenera Michael Malone.
“Najlepsze przed nim”
– To nie jest gość, który przychodzi i po prostu robi te wszystkie rzeczy – zaczął szkoleniowiec Denver Nuggets. – Moim zdaniem czas, jaki [Jokić] poświęca na pracę nad własną grą nie został odpowiednio udokumentowany – dodał. Serb jest rzekomo jednym z tych, którzy przychodzą pierwsi i wychodzą ostatni. I to wszystko pomimo faktu, iż uparcie twierdzi, że koszykówka nie jest w jego życiu najważniejsza. W trakcie sezonu regularnego Nuggets notowali średnio 124 punktów w przeliczeniu na sto posiadań, gdy Joker był na parkiecie. W play-offach ta liczba spadła do 120 punktów, ale to nadal bardzo imponujący wynik.
Nie było gracza w historii play-offów, który notował średnio 30 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst i trueshooting% na poziomie powyżej 60%. – Już teraz jest jednym z najlepszych w historii, a przecież ma dopiero 28 lat. Przed nim jeszcze wiele fantastycznych rzeczy – mówił Calvin Booth, generalny menedżer Nuggets, zaraz po zdobyciu przez drużynę mistrzostwa. Jokić skończył play-offy z dorobkiem 10 triple-double i pobił rekord wcześniej należący do Wilta Chamberlaina (siedem). Jego wszechstronność na parkiecie do koszykówki powoduje, że rywal traci ochotę do gry.
– Joker zmienia oblicze tej gry – stwierdził Aaron Gordon, jego kolega z drużyny i zawodnik wybrany w tym samym drafcie. – Będzie w NBA coraz więcej graczy, którzy potrafią robić na parkiecie wszystko, bez względu na ich warunki fizyczne. [Jokić] robi to samo, co zrobił Magic Johnson z pozycją rozgrywającego – dodał. Trenerowi Malone’owi udało się zbudować wokół Jokicia system, do którego zawodnik łatwo się zaadaptował, zarówno gdy gra z piłką w ręce, jak i bez niej – stawiając zasłony i schodząc bliżej obręczy.
Już w trakcie finałów Bam Adebayo mówił o tym, jak trudno Jokicia przeczytać. – Jego styl jest inny i jego tempo jest inne – twierdził wysoki Miami Heat, który w opinii wielu uchodzi za jednego z najlepszych defensorów w NBA. Mimo to w serii finałowej Adebayo w żaden sposób nie potrafił znaleźć na Jokera skutecznej odpowiedzi. Poza tym Heat często switchowali pick-and-rolle i Jokić grając plecami do kosza miał na sobie niższego obrońcę. To pozwalało mu się przepychać w okolice obręczy. W pewnym momencie Heat stwierdzili, że nie będą próbować go ograniczać i po prostu skupią swoją energię na odcięciu Jamala Murraya.
– Najbardziej zadziwia mnie to, w jaki sposób znajduje możliwość podania piłki. Nie ma nawet chwili zawahania. […] Z tego powodu każdy jest zagrożeniem i każdego musisz na parkiecie pilnować – mówi Murray. To definicja gracza, którego obecność na parkiecie pozwala innym wspiąć się na wyżyny. Gra dwójkowa Jokicia z Murrayem była zdecydowanie najgroźniejszym elementem w ofensywnym arsenale Nuggets podczas play-offów. Gdy zespół był pod ścianą, to właśnie ta dwójka brała sprawy w swoje ręce.
Dynastia Nuggets?
To wszystko sprawia, że kolejni koszykarze zgłaszają chęć dołączenia do drużyny Jokicia, bo wiedzą, że ten może im pomóc się rozwinąć. Dzięki temu Nuggets naprawdę mogą myśleć o stworzeniu w Kolorado dynastii. W tym sezonie każdy z koszykarzy Nuggets był skuteczniejszy, gdy grał w jednej piątce z Serbem. To wiele o nim mówi. Koszykarz wpływa także na to, jak działają rywale, bowiem potencjalni kandydaci do mistrzostwa z Zachodniej Konferencji muszą na pewnym etapie opracować plan na to, w jaki sposób Jokicia powstrzymać.
Nuggets muszą się więc przygotować na to, że już w kolejnym sezonie ich główni rywale rzucą w nich czymś, czego do tej pory sztab trenera Malone’a nie widział. To też przetestuje samego Jokicia, bowiem wszyscy chcą “bić mistrza”. Na razie w Kolorado upajają się wielkim sukcesem, ale wkrótce cały Klub będzie przygotowywał się do zadania, które jest znacznie trudniejsze. Jedną sprawą jest wejście na szczyt, a zupełnie inną jest to, by się na nim utrzymać. Od powodzenia tej misji zależy zarówno kwestia dynastii Nuggets, jak i kwestia spuścizny Jokicia.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET