Za nami dwa spotkania, które mogły rozstrzygnąć nam losy rywalizacji. Postawieni pod ścianą New York Knicks i Golden State Warriors wygrali jednak spotkania numer 5 i przedłużyli obie serie do co najmniej 6 meczów.
New York Knicks – Miami Heat 112:103 (2-3)
- Obie drużyny rozpoczęły mecz ospale, w pierwszej kwarcie zdobywając łącznie zaledwie 38 punktów. Po dołożeniu solidnej defensywy, szczególnie po stronie Knicks, rezultat, który po pierwszych kilkunastu minutach wskazywał na ekipę gości, zaczął oscylować w okolicach remisu.
- Najważniejszy cios w tym spotkaniu Knicks wyprowadzili na początku czwartej kwarty, który dzięki serii 23-7 zbudowali sobie blisko 20-punktową przewagę. Przewagę, która pozwoliła im przetrwać gorsze momenty w czwartej kwarcie, gdy Heat zaczęli pokazywać swój charakter, doprowadzając przy tym do rezultatu 101-103. Wtedy, w prawdopodobnie najważniejszej akcji meczu Isaiah Hartenstein zapakował z góry, co dało potrzebny impuls drużynie gospodarzy i powiększyło ich przewagę.
- Gospodarzy do zwycięstwa ciągnął Jalen Brunson, który spędził na parkiecie całe 48 minut. Rozgrywający zanotował 38 punktów, 9 zbiórek i 7 asyst, otrzymując wreszcie pokaźną pomoc od swoich kolegów z drużyny. RJ Barrett zapisał na swoje konto 26 oczek a Julius Randle zdobył 24 punkty.
- Po stronie Heat po raz pierwszy w tegorocznym postseason granicy 25 punktów nie przekroczył Jimmy Butler. Skrzydłowy ekipy z Miami zanotował 19 punktów na skuteczności 5-12, 9 asyst, 7 zbiórek, 4 przechwyty i 2 bloki. 18 oczek dodał Bam Adebayo, a 17 wchodzący z ławki Duncan Robinson.
- Kolejną szansę, aby stać się drugim zespołem rozstawionym z ósemką w historii, który awansował do finałów konferencji Heat otrzymają w nocy z piątku na sobotę.
Golden State Warriors – Los Angeles Lakers 121:106 (2-3)
- Nie było to z pewnością spotkanie, którego po tym, jak wyglądała dotychczas ta seria, spodziewali się przyjeżdżający do San Francisco Lakers. Jeziorowcy walkę nawiązali jedynie w drugiej kwarcie, a Warriors ponownie pokazali, że na własnym parkiecie czują się jak ryba w wodzie.
- Gdy wydawało się, że Jeziorowcy wchodzą już na swoje wysokie obroty, odrabiając w drugiej kwarcie blisko 10-punktową stratę do Wojowników spowodowaną kiepskim początkiem spotkania, maszyna gospodarzy zatrybiła. Dzięki serii 11-0 na przełomie drugiej i trzeciej kwarty Warriors zbudowali sobie blisko 15-punktową przewagę, która pozwoliła im na względny spokój do końca meczu.
- Chwile grozy przeżyli kibice Lakers w czwartej kwarcie, gdy po starciu pod obręczą na z bólu zwijać zaczął się Anthony Davis. Gwiazdor gości po został trafiony przez przeciwnika łokciem w twarz, co mocno go zamroczyło. Po zejściu na ławkę po kilku minutach o własnych siłach udał się do szatni. Można podejrzewać, że zawodnik przejdzie teraz wymagane przez NBA w takich sytuacjach badania na wstrząśnienie mózgu.
- Davis zaznaczył swój udział w meczu 23 punktami i 9 zbiórkami. 25 punktów zdobył LeBron James, a po 15 zanotowali Austin Reaves i D’Angelo Russell. Po stronie gospodarzy 27 oczek i 8 asyst zapisał na swoim koncie Stephen Curry, 25 punktów Andrew Wiggins, a 20 wraz z 10 zbiórkami Draymond Green.
- W nocy z piątku na sobotę Lakers rozegrają szósty mecz w tym postseason na własnym parkiecie (5-0) w nadziei na awans do finału konferencji.