Kilka dni po dojściu do porozumienia Związku Zawodników z przedstawicielami NBA poznaliśmy kolejne zapisy nowej, 7-letniej umowy. Dotyczą one między innymi nominacji do zespołów All-NBA, czy wybieranych w drugiej rundzie draftu zawodników.
Podpisane rzutem na taśmę przed końcem marca nowe porozumienie pomiędzy NBA a NBPA uchroniło ligę przed wypowiedzeniem obecnej umowy i tym samym przed sporymi problemami organizacyjnymi na starcie kolejnych rozgrywek. Na horyzoncie pojawiła się wizja lockoutu, w domyśle tego najbardziej pamiętnego, sprzed 13 lat, który odbiłby się zarówno na wizerunku ligi, jak i płacach zawodników.
Wraz z upływem dni poznajemy kolejne zapisy podpisanej umowy. Jednym z nich jest zniesienie obowiązkowej przedmeczowej kontroli na obecność marihuany w organizmach zawodników. Kolejny zagwarantuje zwolnienie drużyn z części podatku przy podpisywaniu wieloletnich umów z wyborami drugiej rundy. Wszystko na podobnych zasadach, które do tej pory dotyczyły wyborów pierwszej rundy.
Istotna zmiana dotyczy również nominacji do drużyn All-NBA na zwieńczenie sezonu. Według nowych reguł kibice i media nie będą ograniczeni pozycjami zawodników i nie będą musieli wybierać dwóch obrońców, dwóch skrzydłowych i centra. Można domyślać się, że taka decyzja jest odpowiedzią na zeszłoroczne nieznalezienie się w drużynie All-NBA First Team Joela Embiida, który był obok Nikoli Jokicia najlepszym zawodnikiem rozgrywek.
Wśród pozostałych zapisów umowy znalazły się:
- NBA wprowadzi drugi “tax-apron”, czyli granicę, po której przekroczeniu zespoły stracą m.in. możliwość korzystania z wyjątków mid-level. Jak to działa na przykładzie? Gdyby taki zapis obowiązywał rok temu, Golden State Warriors nie mieliby możliwości włączenia do składu Donte DiVincenzo, Milwaukee Bucks nie podpisaliby Joe Inglesa, z kolei Boston Celtics nie skorzystaliby z usług Danilo Gallinariego (de facto nadal nie skorzystali). Zatem nowy “próg” ma w małym stopniu ograniczyć możliwości m.in. Golden State Warriors i Los Angeles Clippers, czyli ekip płacących najwyższy podatek.
- Od sezonu 2023/24, zawodnik będzie mógł przystąpić do rywalizacji o wyróżnienie indywidualne tylko po przekroczeniu 65 meczów rozegranych w ramach sezonu zasadniczego. W ten sposób NBA chce zachęcić największe gwiazdy do rozgrywania jak największej liczby meczów, ponieważ to one sprawiają, że kibice kupują bilety na mecze.
- Już w rozgrywkach 2023/24 wprowadzony może zostać turniej w trakcie sezonu regularnego. Byłoby to coś na wzór rozgrywek pucharowych, jakie mają miejsce m.in. w hiszpańskiej ACB. Osiem drużyn z najlepszym bilansem w lidze rywalizowałoby w klasycznej drabince, natomiast Final Four miałoby się odbyć w neutralnym mieście, np. Las Vegas. Ten pomysł krąży po ligowych korytarzach od dawna i wszystko wskazuje na to, że zyskał aprobatę zarówno ligi, jak i NBPA oraz właścicieli. Mecze liczyłyby się w ramach sezonu regularnego, a dwóch finalistów zamiast 82, rozegrałoby 83 mecze, ale z tym rzecz jasna wiązałaby się nagroda finansowa.
- Liga i związek dogadały się także w sprawie zwiększenia maksymalnego wynagrodzenia dla zawodnika przedłużającego umowę. Zamiast 120% poprzedniego, Klub z koszykarzem mogą się porozumieć w zakresie 140%. To może mieć znaczący wpływ na przyszłość m.in. Jaylena Browna. Obecne regulacje pozwalają mu podpisać za maksymalną kwotę 165 milionów dolarów, nowe zwiększyłyby wynagrodzenie do 189 milionów dolarów.
- Dodatkowo zespoły zamiast dwóch, będą mogły podpisać trzech graczy na kontrakty two-way. Są to umowy z zawodnikami, którzy łączą grę w NBA z grą w G-League. Na takich właśnie umowach do ligi trafili Alex Caruso, Austin Reaves, Duncan Robinson, Max Struss, Anthony Lamb, Jose Alvarado czy Lu Dort. Jest to zatem dobry sposób na rozwój utalentowanych graczy, którzy nie załapali się w drafcie. Wymienieni wcześniej koszykarzy potwierdzają jego skuteczność.
Obserwuj mnie na Twitterze -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter