Los Angeles Lakers wrócili do gry w dobrym stylu pokonując poprzedniej nocy Golden State Warriors. Problem dla zespołu polega jednak na tym, że stracili D’Angelo Russella, który doznał kontuzji kostki w pierwszej połowie meczu. Zespół był gotów mu bardzo zaufać, więc to konkretna przeszkoda dla trenera Darvina Hama.
Zaraz po przerwie na Weekend Gwiazd, Los Angeles Lakers gościli na własnym parkiecie Golden State Warriors – kolejną drużynę, która znalazła się w kłopotliwej sytuacji. Ostatecznie podopieczni Darvina Hama pokazali się z bardzo dobrej strony i wygrali 124:111. Lakers trafiali najlepsze w tym sezonie 16/30 za trzy i zebrali 53 piłki, co także jest najlepszym wynikiem drużyny. Ponadto ławka LAL zdobyła 68 oczek i to kolejny rekord sezonu. Wygrali trzy z czterech meczów od trade-deadline.
Niestety w pierwszej połowie spotkania stracili D’Angelo Russella. Zawodnik był chwalony m.in. przez Magica Johnsona za to, że w ostatnich latach dojrzał zarówno jako sportowiec, jak i człowiek. Miał pomóc Lakers w walce o play-offy Konferencji Zachodniej. Niestety uraz prawej kostki, jakiego doznał w ostatnim meczu, może go na jakiś czas wykluczyć z rywalizacji. Russell przez przypadek nadepnął na stopę Donte DiVincenzo i musiał opuścić parkiet. Do gry już nie wrócił, co budziło podejrzenia poważnego urazu.
Na szczęście prześwietlenie nie wykazało niczego, co rodziło duże obawy. To oznacza, że ze strukturą kostną wszystko jest w porządku. Zespół musi jeszcze określić, w jakim stopniu kostka została skręcona. Od tego będzie uzależniony okres przerwy zawodnika. Może potrwać od kilku dni do kilku tygodni. Zanim 27-latek opuścił parkiet zanotował dwa punkty, cztery zbiórki i trzy asysty. Wrócił do LA przy okazji ostatniego dnia okienka transferowego. W 54 meczach dla Minnesoty Timberwolves notował 17,9 punktu, 6,2 asysty trafiając 45% z gry i 37,5% za trzy. W LA już myślą o tym, by przedłużyć z wychowankiem Ohio State kontrakt.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET