Po nieudanej pierwszej połowie sezonu Golden State Warriors nadal dobrze się nie obudzili. Poprawę gry drużyny miały zagwarantować zmiany kadrowe, jednak przed trade deadline zespół mistrzów NBA zasiliło jedynie jedno nowe nazwisko. Wojownicy byli w ostatnich godzinach blisko podpisania Patricka Beverley’a, który ostatecznie wybrał Chicago Bulls.
Na 24 spotkania przed zakończeniem sezonu zasadniczego Golden State Warriors z bilansem 29-29 zajmują dziewiątą pozycję za Zachodzie z jednym meczem straty do okupujących 6. lokatę Dallas Mavericks. Nie ma wątpliwości, że najważniejszy etap rozgrywek nadal przed ekipą prowadzoną przez Steve’a Kerra, jednak regres jakości w defensywie, jaki zaliczają w tym roku Wojownicy, może niepokoić.
W ostatnich latach byliśmy świadkami, że dzięki schematom gry i mobilności swoich zawodników Warriors byli w stanie dominować nad drużynami grającymi koszykówkę bardziej fizyczną. Przewagę gwarantowały im indywidualne kompetencje defensywne, które przez sztab szkoleniowy umiejętnie były przekładane na obronę zespołową. Tegoroczny skład drużyny z San Francisco nie daje jednak takich możliwości, a Wojownicy krwawią po swojej stronie parkietu szczególnie po zejściu starterów.
Stąd pomysł o ściągnięciu do klubu rasowego obrońcy z pozycji 1-2. Padło na sprawdzonego już w drużynie Gary’ego Paytona II, który nie był zadowolony ze swojego pobytu w Portland. 30-latek nie wybiegnie jednak na boisko jeszcze przez parę dobrych dni lub nawet tygodni. Tymczasem klub był blisko wykorzystania nadarzającej się okazji w postaci podpisania Patricka Beverley’a, który wcześniej został zwolniony przez Orlando Magic.
– Będę zabierał swoje talenty z powrotem do domu – powiedział urodzony w Chicago Beverley w ostatnim odcinku swojego podcastu. – Wybór był między Golden State a Bulls. Oczywiście, zawsze dobrze jest grać w drużynie z takim talentem, jak Warriors, ale sporo mają tam zawodników na mojej pozycji. Uznałem więc, że mogę teraz pomóc awansować do play-offów Bulls. Wschód jest trochę słaby. Jestem podekscytowany powrotem do mojego Chicago. Mogę wreszcie wozić mojego syna i córkę do szkoły – dodał.
Obserwuj mnie na Twitterze -> Maks Kaczmarek (@maks_kacz) / Twitter