Minionej nocy na parkietach NBA byliśmy świadkami kilku niezwykle interesujących zestawień. Zmagania rozpoczęli Los Angeles Lakers, którzy po świetnej końcówce ograli Indiana Pacers. W Cleveland naprzeciw siebie stanęły dwa młode, ambitne zespoły i ostatecznie to Cavaliers ograli Memphis Grizzlies. W Nowym Jorku o końcowym rezultacie przesądziła końcówka, po której Knicks okazali się lepsi od Miami Heat. Dallas Mavericks prowadzili z New Orleans Pelicans różnicą 31 punktów, by ostatecznie wygrać tylko pięcioma. Emocji nie zabrakło w Denver, gdzie Nuggets pokonali Golden State Warrors, a Nikola Jokić skompletował kolejne triple-double.
Indiana Pacers – Los Angeles Lakers 111:112
- W pierwszej połowie to Indiana Pacers byli stroną kontrolującą spotkanie. Solidnie prezentowali się m.in. Tyrese Haliburton czy Aaron Nesmith, którzy odpowiadali na trafienia rozpędzonego duetu LeBron James – Anthony Davis, dzięki czemu gospodarze schodzili na przerwę z 13-punktową zaliczką. Po powrocie na parkiet Pacers kontynuowali swoje popisy, ale w czwartej kwarcie inicjatywę przejęli goście.
- Los Angeles Lakers sukcesywnie zbliżali się z wynikiem, a kluczowy dla losów spotkania okazał się wielki moment Patricka Beverleya. Na 3:23 przed końcem trafił on zza łuku (106:105), a chwilę później popisał się fantastycznym przechwytem (odgwizdanym początkowo jako faul, jednak Lakers skorzystali z Challenge’u), który ostatecznie doprowadził do trójki Jamesa. Jeziorowcy po raz pierwszy tej nocy objęli wówczas prowadzenie.
- W kolejnych akcjach strony wymieniały się ciosami, a punktowanie zakończył Anthony Davis, który wykorzystał podanie Russella Westbrooka. Chwilę później skrzydłowy Lakers zablokował próbę Tyrese’a Haliburtona i przyjezdni byli już tylko o krok od zwycięstwa, ale dwa rzuty z linii spudłował faulowany Beverley. Pacers poprosili następnie o czas na 10,1s przed syreną, ale nie wykorzystali ostatniej szansy.
- Wielkie zawody rozegrał Anthony Davis, autor 31 punktów i 14 zbiórek. LeBron James dołożył 26 „oczek”, siedem zbiórek i siedem asyst (11/19 z gry), z kolei Dennis Schroder dodał od siebie 12 punktów i pięć asyst. Double-double odnotował Russell Westbrook, ale pod względem skuteczności zaliczył fatalną noc (10 punktów, 10 asyst; 2/16 z gry).
- Po stronie Pacers aż trzech zawodników osiągnęło granicę 20 „oczek”. Byli to świeżo wybrany rezerwowy do Meczu Gwiazd Tyrese Haliburton (26 punktów, 12 asyst), Aaron Nesmith (24 punkty; 5/8 za trzy) oraz Myles Turner (20 punktów, 13 zbiórek).
Cleveland Cavaliers – Memphis Grizzlies 128:113
- Cleveland Cavaliers zdołali zbudować porządne fundamenty na resztę spotkania już w pierwszej połowie. Błyszczał wówczas Darius Garland (19 punktów), co m.in. sprawiło, że podopieczni J.B. Bickerstaffa schodzili do szatni z przewagą 13 „oczek”.
- Po powrocie na parkiet Memphis Grizzlies próbowali rzucić wyzwanie przeciwnikom, ale ofensywa Cavs w dalszym ciągu funkcjonowała lepiej niż poprawnie, przez co przyjezdni nie byli w stanie na stałe zbliżyć się z wynikiem. W czwartej kwarcie popis zaprezentował Ricky Rubio, który w nieco ponad 8 minut zdobył 11 punktów, trafiając trzy trójki i przypieczętowując tym samym zwycięstwo swojego zespołu.
- Emocji dostarczyły również aspekty niezwiązane z czystą grą w koszykówkę. W połowie trzeciej kwarty atakujący kosz Dillon Brooks padł na parkiet, jednocześnie uderzając próbującego wznowić akcję Donovana Mitchella w krocze. Obrońcy Cavs nie spodobało się to zachowanie i cisnął piłką w kierunku zawodnika Grizzlies. To zainicjowało przepychankę, w której udział wzięli niemal wszyscy zawodnicy. Sędziowie zdecydowali ostatecznie o usunięciu z gry zarówno Brooksa, jak i Mitchella.
- Wielu zawodników Cavs zapracowało tej nocy na wyróżnienie, ale szczególnie wyjątkowo zaprezentował się Darius Garland. Rozgrywający zakończył mecz z dorobkiem 32 punktów i 11 asyst. Podwójną zdobyczą mogą pochwalić się również Jarrett Allen (18 punktów, 11 zbiórek) i Evan Mobley (17 punktów, 14 zbiórek). Rezerwowy Cedi Osman dołożył z kolei 21 „oczek” (4/8 za trzy).
- Ja Morant odnotował solidną linijkę w postaci 24 punktów, ośmiu zbiórek i ośmiu asyst. Świetnie dysponowany zza łuku był Desmond Bane, który trafił sześć z siedmiu prób i skompletował 25 „oczek”. Double-double zdobył natomiast Santi Aldama, autor 21 punktów i 10 zbiórek.
- Czarna seria Memphis trwa zatem w najlepsze. Podopieczni Taylora Jenkinsa przegrali siedem z ośmiu ostatnich spotkań, ale w dalszym ciągu zajmują 2. miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej.
New York Knicks – Miami Heat 106:104
- Wyrównane spotkanie, o którego rezultacie przesądziła dopiero końcówka. Na 1:50 przed ostatnią syreną Quentin Grimes powiększył prowadzenie New York Knicks trafieniem zza łuku (100:95). Niemal momentalnie odpowiedział Tyler Herro, jednak chwilę później tym samym zareagował RJ Barrett. Herro nie składał jednak broni, dołożył kolejne trafienie, a następnie po swoim przechwycie Bam Adebayo wykorzystał dwa rzuty wolne przy 52 sekundach na zegarze (102:101).
- Sytuację gospodarzy poprawiły punkty Isaiaha Hartensteina. Tyler Herro, który chwilę wcześniej ratował sytuację Miami Heat, w kluczowym momenie spudłował i odnotował stratę, co ostatecznie doprowadziło do kolejnego trafienia Juliusa Randle’a, a te w dużej mierze przesądziło o zwycięstwie nowojorczyków.
- W rolę lidera Knicks wcielił się tej nocy RJ Barrett, autor 30 punktów i ośmiu zbiórek (13/23 z gry, 0/5 za trzy). Wspierał go Julius Randle, autor double-double w postaci 23 „oczek” i 10 zbiórek (do tego sześć asyst i trzy przechwyty). Quentin Grimes oprócz kluczowej trójki dołożył też 17 punktów. Nie zagrał Jalen Brunson.
- Po stronie Heat prym wiedli przede wszystkim Bam Adebayo (32 punkty, 9 zbiórek; 11/16 z gry) oraz Tyler Herro (25 punktów, 8 asyst). Zabrakło im jednak wsparcia Jimmy’ego Butlera, który rozegrał przeciętny mecz, zwieńczony 10 punktami i pięcioma asystami (5/13 z gry). Wchodzący z ławki Max Strus dorzucił z kolei 17 „oczek”.
- Przed tym pojedynkiem Knicks przegrali sześć z ośmiu ostatnich występów, a więc dzisiejsze zwycięstwo może okazać się niezwykle istotne w perspektywie układu sił na Wschodzie. Podopieczni Toma Thibodeau są obecnie na 7. miejscu, tuż za plecami Heat.
Chicago Bulls – Charlotte Hornets 114:98
- Kluczowa dla losów tego starcia była trzecia odsłona, która jako jedyna zakończyła się różnicą większą niż dwóch punktów. Charlotte Hornets trafili wówczas tylko jeden z dziesięciu rzutów za trzy, co przy solidnej dyspozycji Chicago Bulls pozwoliło Bykom delikatnie odskoczyć. Przewaga ta wystarczyła, by ostatecznie dopisać na swoje konto kolejną wygraną.
- Bulls do zwycięstwa poprowadziło dziś kilku zawodników. Niemal perfekcyjny z gry był Ayo Dosunmu (9/10), autor 22 punktów. Double-double popisali się Nikola Vucevic (17 punktów, 12 zbiórek, 6 asyst) oraz Andre Drummond (15 punktów, 11 zbiórek). Coby White dorzucił 20 „oczek” z ławki. Nieco mniej skuteczni w ofensywie byli DeMar DeRozan (4/12 z gry, 15 punktów) i Zach LaVine (3/8 z gry, 10 punktów).
- Po stronie Szerszeni wyróżniali się przede wszystkim Terry Rozier (23 punkty, 8 zbiórek), LaMelo Ball (19 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst + wyrzucenie z parkietu za dyskusję z arbitrem) oraz Mason Plumlee (16 punktów, 11 zbiórek). Hornets jako kolektyw fatalnie egzekwowali rzuty zza łuku (7/35; 20%).
Dallas Mavericks – New Orleans Pelicans 111:106
- Po pierwszej połowie wydawało się, że z New Orleans Pelicans nie będzie tej nocy co zbierać. Do przerwy Dallas Mavericks prowadzili bowiem 70:43, a sam Luka Doncić miał wówczas linijkę statystyczną, która nawet na sam koniec spotkania robiłaby ogromne wrażenie (27 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst).
- Po powrocie na parkiet przyjezdni wzięli się jednak za odrabianie strat, choć był to stosunkowo wolny proces. Wyższy bieg wrzucili Jonas Valanciunas oraz Brandon Ingram i choć Mavs brakowało nieco skuteczności, to wciąż utrzymywali komfortową przewagę. Dodatkowo Dallas od połowy trzeciej kwarty musieli radzić sobie bez Doncicia, który w niebezpieczny sposób upadł na parkiet po ataku na kosz i najprawdopodobniej nabawił się urazu kostki.
- W ostatniej „ćwiartce” Pelians trafiali 65% wszystkich swoich rzutów przy zaledwie 23,8% w wykonaniu Mavs. To pozwoliło przyjezdnym myśleć o odrobieniu strat, ale ostatecznie skończyło się jedynie na zmniejszeniu rozmiaru porażki.
- W drugiej połowie Luka Doncić występował przez jedynie kilka minut, przez co w ostatecznym rozrachunku zdobył 31 punktów, osiem zbiórek i osiem asyst. Spencer Dinwiddie dołożył 21 „oczek”, z kolei wchodząy z ławki rezerwowych Josh Green 15.
- Po stronie Pelicans wyróżniał się przede wszystkim Brandon Ingram, zdobywca 26 punktów, dziewięciu zbiórek i siedmiu asyst. Wspierał go CJ McCollum, który dołożył od siebie 19 „oczek” i osiem asyst. Double-double w postaci 16 punktów i 13 zbiórek odnotował z kolei Jonas Valanciunas.
- Bez kontuzjowanego Ziona Williamsona Pelicans nie są w stanie przerwać swojej niechlubnej serii porażek, która po dzisiejszej nocy wynosi już dziesięć meczów bez zwycięstwa z rzędu. Zespół z Luizjany zajmuje obecnie ostatnie miejsce premiowane grą w turnieju play-in, ale tuż za ich plecami znajdują się Portland Trail Blazers i Los Angeles Lakers.
Denver Nuggets – Golden State Warriors 134:117
- W mecz nieco lepiej weszli zawodnicy Golden State Warriors, którzy przez niemal całą pierwszą kwartę utrzymywali się na skromnym prowadzeniu. Oprócz Stephena Curry’ego na wysokości zadania po atakowanej stronie parkietu stawał wówczas Jonathan Kuminga (34:35).
- W drugej odsłonie duet ten wspierali dzielnie Donte DiVincenzo i Jordan Poole, ale po drugiej stronie parkietu kroku świetnie dysponowani byli niezawodny Nikola Jokić, Jamal Murray oraz Kentavious Caldwell-Pope. Obie strony wymieniały się ciosami i choć Wojownicy brylowali w rzutach zza łuku (13/21 w pierwszej połowie; 61,9%), to na przerwę Denver Nuggets schodzili z przewagą zaledwie jednego punktu (70:69).
- Trzecia kwarta okazała się kluczowa dla losów spotkania. Wyjątkowe 12 minut rozegrał wówczas Jamal Murray, który w pojedynkę zdobył 17 punktów. Dodatkowo defensywa Denver zdołała skutecznie ograniczyć potencjał ofensywy Warriors, dzięki czemu udało im się odskoczyć (101:85). W ostatniej części podopieczni Steve’a Kerra nie byli już w stanie zbliżyć się z wynikiem.
- Kolejne triple-double w tym sezonie odnotował Nikola Jokić, autor 22 punktów, 14 zbiórek i 16 asyst (9/13 z gry). Najlepszym punktującym Nuggets był jednak Jamal Murray, który zaaplikował rywalom 33 „oczka” i rozdał osiem asyst. Kentavious Caldwell-Pope dorzucił 18 punktów, a po 17 odnotowali Bruce Brown, Vlatko Cancar i Michael Porter Jr.
- Po stronie GSW prym wiedli przede wszystkim Stephen Curry (28 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst; 5/10 za trzy) oraz Jordan Poole (22 punkty, 5 asyst; 4/8 za trzy). Jonathan Kuminga dostarczył z kolei 17 „oczek” i zebrał siedem piłek, podczas gdy rezerwowy Donte DiVincenzo dołożył 14 punktów.
Milwaukee Bucks – Los Angeles Clippers 106:105
- Milwaukee Bucks rozpoczęli mecz od kiepskiej skuteczności 2/14 z gry. Mylili się przede wszystkim Giannis Antetokounmpo i Jrue Holiday, co pozwoliło Los Angeles Clippers na szybkie odskoczenie z wynikiem (5:20). Gospodarze w porę się jednak przebudzili i nie pozwolili, by przewaga LAC drastycznie wzrosła (15:24).
- W drugiej odsłonie Giannis odnalazł swój rytm i zaczął zdobywać punkt za punktem, co przy wsparciu partnerów pozwoliło gospodarzom odrobić straty (34:31). Clippers oprócz duetu gwiazd Paul George – Kawhi Leonard mieli jednak do swojej dyspozycji również Normana Powella, który przed przerwą rzucił 15 „oczek” i pozwolił swojej ekipie odzyskać prowadzenie przed przerwą (49:56).
- Clippers z przytupem rozpoczęli trzecią odsłonę i szybko odskoczyli z wynikiem. Kozły ponownie zdołały zatrzymać rozpędzających się gości, ale przez długi czas musieli gonić wynik. Z pomocą przyszli im sami Clippers, którzy w końcówce zaczęli pudłować na potęgę i to właśnie wtedy miały rozstrzygnąć się losy spotkania.
- Na 3:52 przed końcem Kawhi Leonard trafił za dwa i powiększył prowadzenie Clippers (99:105). Mało kto mógł wówczas zakładać, że były to ostatnie ich punkty w tym meczu. Goście z Miasta Aniołów zamknęli mecz z 0/9 z gry, z czego z ostatnich kilkunastu sekundach dwa rzuty na zwycięstwo spudłował Leonard. Poważny błąd przy 15 sekundach do końca i stanie 106:105 popełnił co prawda Giannis, który omyłkowo wyrzucił piłkę poza parkiet, ale Bucks uratowała nieskuteczność rywala.
- To była wielka noc Giannisa Antetokounmpo. Skrzydłowy Milwaukee zdobył 54 punkty i 18 zbiórek, trafiając 21 z 39 rzutów z gry. Ekipa wspierająca Greka składała się głównie z Khrisa Middletona (16 punktów, 7 zbiórek z ławki) oraz Jrue Holidaya (12 punktów, 8 asyst; 4/15 z gry).
- Po stronie Clippers tylko Norman Powell przekroczył granicę 20 „oczek” (26 pkt). Kawhi Leonard odnotował co prawda double-double (17 punktów, 11 zbiórek), ale spudłował aż 19 rzutów (7/26 z gry). Podwójną zdobycz wypracował też Ivica Zubac (12 punktów, 13 zbiórek), z kolei Paul George dołożył 16 punktów (6/16 z gry).