Minionej nocy na parkiecie w Indianapolis doszło do historycznego wydarzenia. Tuż po rozpoczęciu gry Buddy Hield zdecydował się na rzut za trzy, który odnalazł drogę do kosza i stał się tym samym najszybszą „trójką” w historii ligi.
To był początek spotkania pomiędzy Indiana Pacers a Cleveland Cavaliers, czyli dwiema ekipami zajmującymi obecnie miejsce premiowane grą w play-offach. Naprzeciw siebie stanęli Jarrett Allen oraz Myles Turner, a walkę o pierwszy rzut sędziego wygrał środkowy Cavs.
Los chciał, że piłka trafiła jednak wprost w ręce Buddy’ego Hielda, który znajdował się kilka kroków od linii rzutów z trzy. Obrońca Pacers nie zawahał się ani na moment i natychmiast zdecydował się na rzut za trzy, którym rozpoczął popisy strzeleckie swojego zespołu. Na to trafienie 30-latek potrzebował zaledwie trzech sekund.
Jak się okazało, była to najszybciej trafiona trójka w historii pomiarów czasowych NBA (czyli od sezonu 1996/97). Co więcej, Hield zdobył tej nocy ostatecznie 25 punktów, trafiając pięć z sześciu prób zza łuku, a jego zespół odniósł drugie z rzędu zwycięstwo, rewanżując się tym samym Cavaliers za porażkę w pierwszym bezpośrednim pojedynku obu ekip w tym sezonie.
Co ciekawe, wcześniejszy rekord należał do innego zawodnika Pacers, klubowej legendy Reggie’ego Millera. Piątego marca 2000 roku, kiedy to zespół z Indianapolis mierzył się z Golden State Warriors, Millerowi na trafienie zza łuku wystarczyły cztery sekundy meczu.
Buddy Hield z pewnością może uznawać ten sezon za udany. 30-latek jest jednym z kluczowych elementów układanki trenera Ricka Carlisle’a, którego zespołów spisuje się zdecydowanie powyżej oczekiwań. Obrońca notuje średnio 17,9 punktu, 4,7 zbiórki oraz 2,6 asysty na mecz, trafiając 46,1% wszystkich rzutów z gry, w tym 42,7% zza łuku.