Wydawać by się mogło, że Los Angeles Lakers potrzebują zmian w składzie, by powalczyć o coś więcej niż miejsce w czołowej ósemce Konferencji Zachodniej. Okazuje się jednak, że pomimo nieustannych plotek transferowych włodarze Jeziorowców mogą chcieć dokończyć bieżące rozgrywki z obecnym trzonem.
Wszyscy zdają sobie sprawę, w jakiej sytuacji są obecnie Los Angeles Lakers. Bilans 14-21 plasuje ich dopiero na 13. miejscu w tabeli Konferencji Zachodniej, choć zespół z LeBronem Jamesem, Anthonym Davisem i Russellem Westbrookiem powinien liczyć się co najmniej w walce o czołową piątkę.
Upust swojej frustracji dał wczoraj LeBron James, który zaznaczył, że w jego wieku liczy się tylko walka o mistrzowski tytuł, a nie gra w koszykówkę z czystej miłości do sportu. To wpasowuje się w medialną narrację, która od kilku tygodni mówi o możliwych wymianach z udziałem chcących wzmocnić swój skład Jeziorowców.
Przez długi czas mówiło się o tym, że włodarze Lakers szukają chętnych na pakiet składający się z Westbrooka oraz wyborów pierwszej rundy draftu z 2027 i 2029 roku. Potencjalnym kandydatem mieli być Indiana Pacers, których oferta miała być oparta o Mylesa Turnera i Buddy’ego Hielda. Do tego, jak i żadnego innego transferu ostatecznie nie doszło, a gra Lakers – choć momentami imponująca, szczególnie przed kontuzją Anthony’ego Davisa – pozostawia wiele do życzenia.
Pomimo problemów i straty czterech zwycięstw do miejsca gwarantującego udział w turnieju play-in, doniesienia ze Stanów Zjednoczonych sugerują, że Lakers poważnie zastanawiają się nad dokończeniem bieżącego sezonu z obecnym trzonem, bez dokonywania większych ruchów na rynku. Dan Woike z Los Angeles Times podkreśla, że do takiej sytuacji dojdzie, jeżeli kierownictwo klubu nie doczeka się oferty, która z miejsca uczyniłaby ich kandydatem do mistrzowskiego tytułu.
Lakers nie chcą bowiem całkowicie poświęcać swojej przyszłości bez gwarancji, że będą w stanie co najmniej nawiązać walkę z czołówką Zachodu. To przeczy jednak z tym, co przed rozpoczęciem sezonu mówił Rob Pelinka – generalny menadżer LAL. Zapowiadał on wówczas, że Jeziorowcy są w pełni poświęceni planowi zagwarantowania LeBronowi jak największego wsparcia.
Kilka kolejnych tygodni będzie dla Lakers kluczowym momentem. W styczniu Jeziorowców czekają starcia z rywalami, których można uznać za zespoły w ich zasięgu, w tym Houston Rockets, San Antonio Spurs, Sacramento Kings (dwukrotnie) czy Charlotte Hornets. Jeżeli jednak w pozostałych stariach podpieczni Darvina Hama nie będą w stanie „ukąsić” rywala, a ich strata do 10. pozycji wzrośnie, to plany Lakers mogą ulec zmianie.