Wczoraj liga poinformowała, że zmianie ulegną nazwy kluczowych nagród indywidualnych przyznawanych zawodnikom po zakończeniu sezonu regularnego. Michael Jordan został uhonorowany wybitnie, bowiem od teraz każdy kolejny MVP będzie otrzymywał wyróżnienie sygnowane imieniem legendy Chicago Bulls.
Warto podkreślić, że wszystkie inne trofea nazwane na cześć topowych zawodników w historii NBA, czyli Hakeema Olajuwona (najlepszy defensor), Johna Havlicka (najlepszy rezerwowy) i Jerry’ego Westa (najlepszy zawodnik w końcówkach), do złudzenia przypominają sylwetki wspomnianych koszykarzy. Zupełnie inaczej jest w kwestii nagrody MVP Michaela Jordana. Jedno z najważniejszych indywidualnych wyróżnień w sporcie nie przypomina swoim wyglądem sześciokrotnego mistrza NBA.
Z czego to wynika? Z bezpośredniej prośby Jordana. Nie chciał, by nagroda przypominała jego samego. Mimo wszystko właściciel Charlotte Hornets pracował z Markem Smithem – artystą odpowiedzialnym za projekt, by przygotować trofeum, które będzie spełniało jego oczekiwania. W jaki sposób MJ argumentował kwestię niechęci do odzwierciedlenia jego własnego wizerunku? – W trakcie pracy najważniejsze było to, by trofeum nie przypominało jego. Chciał, by koszykarze w tej nagrodzie zobaczyli samych siebie – przyznał Smith.
– Dla niego sam fakt, że nagroda została nazwana jego imieniem był wystarczającym wyróżnieniem – dodał Smith. Projekt robi wrażenie. Przedstawia koszykarza z wyciągniętą prawą ręką, na górze której umieszczono diament imitujący piłkę. Smith nie ukrywa, że przełożenie wizji na papier było sporym wyzwaniem, ale jest bardzo szczęśliwy, że właśnie on mógł się go podjąć, jeszcze we współpracy z samym Michaelem Jordanem. Ten musiał dać NBA zielone światło na wdrożenie projektu w życie.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET