Golden State Warriors rozpoczynają serię ze Stephenem Currym i Klayem Thompsonem przyglądającym się pracy kolegów z boku. To nie wróży dla Cleveland Cavaliers nic dobrego. W spotkaniu nr 1, mistrzów do zwycięstwa poprowadziła w głównej mierze ławka rezerwowych. Gospodarze podkreślili tym starciem, jak ważne jest dla nich posiadanie kolektywu.
CLEVELAND CAVALIERS – GOLDEN STATE WARRIORS 89:104
Dopiero w końcówce, gdy Cleveland Cavaliers runem 8:0 zmniejszyli stratę do 11 punktów, Stephen Curry i Klay Thompson w swoim stylu trafili dwie trójki nad rękoma obrońców odstawiając tym samym mecz numer 1 na półkę. Gospodarze wyglądali lepiej po obu stronach parkietu. Cavs w defensywie nie sprawiali im takich kłopotów, jakie sprawiała Oklahoma City Thunder w finałach zachodu. Tyronn Lue ma przed sobą sporo pracy, ale to dopiero pierwszy pojedynek.
– Nie wygrywasz mistrzostwa, jeśli cały skład nie wspina się na wyżyny i nie dostarcza swojej najlepszej koszykówki. Właśnie dlatego jesteśmy w tym miejscu – mówił po meczu Curry. Splash Brothers mają za sobą bardzo nieskuteczną noc. Zarówno Steph, jak i Klay nie trafiali rzutów, które zazwyczaj wpadają, mimo iż kreowali dobre, otwarte pozycje. Ciągle jednak ich obecność na parkiecie i zagrożenie jakie sprawiali, przyciągało dodatkowych defensorów, co otwierało pole do popisu pozostałym zawodnikom rotacji Steve’a Kerra.
Curry skończył pierwszy mecz finałów mając na koncie 11 punktów z 15 rzutów. Ponadto miał 6 asyst i 5 strat. Thompson z kolei zanotował zaledwie 9 punktów z 12 rzutów. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się wychodzący z ławki Shaun Livingston. Jego gra na koźle i kreowanie rzutów nad niższymi obrońcami pozwoliło Warriors zorganizować run 15:0 na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, w którym 13 punktów zdobyli gracze z ławki. Cavs nie potrafili się z tego podnieść, lecz podjęli ambitną próbę.
Livingston skończył z 20 oczkami (8/10 FG), 4 zbiórkami i 3 asystami. 12 punktów (5/9 FG), 7 zbiórek i 6 asyst zapewnił od siebie MVP poprzednich finałów – Andre Iguodala. Poza tym 11 oczek (5/5 FG) Leandro Barbosy. Najlepszym zawodnikiem pierwszej piątki zwycięzców był Draymond Green. Silny skrzydłowy wraz z Iguodalą i Harrisonem Barnesem wykonał znakomitą pracę w defensywie, powstrzymując LeBrona Jamesa oraz izolacje pozostałych graczy rywali. Green zanotował 16 punktów (5/11 FG, 2/6 3PT), 11 zbiórek, 7 asyst, 4 przechwyty i blok.
Warriors wygrali ten mecz także w obronie. Ta osłabła na chwilę w trzeciej kwarcie, gdy agresywny Kevin Love pomógł Cavaliers objąć jednopunktowe prowadzenie. Jednak zaraz po tym, gdy swoją determinację pokazał Kerr łamiąc tablicę do rysowania zagrywek, pokazali ją również gracze z ławki pomagając GSW odzyskać kontrolę nad spotkaniem. Cavs w całym meczu rzucali na skuteczności 38 FG%, poza tym trafili tylko 7 z 21 rzutów za trzy.
LeBron James zdobył 23 punkty, ale potrzebował do tego aż 21 rzutów. Poza tym zebrał 12 piłek, rozdał 9 asyst, miał 2 przechwyty i blok. Kroku dotrzymywał mu Kyrie Irving, ale dla rozgrywającego strzelecko również nie była to najlepsza noc. Zanotował 26 oczek (7/22 FG, 11/12 FT), 4 asysty i 3 przechwyty. 17 punktów, 13 zbiórek dołożył Kevin Love w swoim debiucie w finałach NBA. To nie wystarczyło, by pokonać Warrior pozbawionych typowej produktywności dwójki swoich najlepszych zawodników.
Ławka Warriors wygrała z ławką Cavs 45:10. Goście oddali ponadto aż 25 punktów ze swoich 17 strat, mimo to wygrali 18:9 w punktach z kontrataku. – Teraz musimy znaleźć sposób na to, jak zatrzymać ich rezerwowych – mówił po wszystkim Tyronn Lue. Mecz nr 2 odbędzie się w nocy z niedzieli na poniedziałek o 2:00 w Oracle Arena.
[ot-video][/ot-video]
fot. Keith Allison, Creative Commons
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET