Pierwszy weekend z NBA trwa w najlepsze. Minionej nocy kolejny występ zaliczył Jeremy Sochan, który tym razem spędził na parkiecie zaledwie 10 minut, a jego San Antonio Spurs pokonali Philadelphia 76ers. Szóstki są obecnie najgorszym zespołem Konferencji Wschodniej z bilansem 0-3. Dallas Mavericks zdemolowali Memphis Grizzlies, a Milwaukee Bucks ze świetnym Giannisem Antetokounmpo nie pozostawili większych szans Houston Rockets. Kolejne triple-double zdobył Nikola Jokić, a w Miami doszło do sporej przepychanki. Zapraszamy na relację z minionej nocy.
Philadelphia 76ers – San Antonio Spurs 105:114
- Trzeci występ Jeremy’ego Sochana na parkietach NBA i drugie w tym sezonie zwycięstwo San Antonio Spurs. Co prawda ekipa z Teksasu nieco gorzej weszła w ten mecz, ale w drugiej kwarcie swoje 'show’ rozpoczął Devin Vassell. Młody obrońca trafił w tej części wszystkie 7 rzutów z gry (w tym 3/3 zza łuku), zdobywając 17 punktów, dzięki czemu goście schodzili na przerwę z 3-punktową zaliczką.
- Po powrocie na parkiet Philadelphia 76ers poprawili swoją skuteczność z gry (52,4% w 3Q), ale Spurs stale prezentowali wysoki poziom i to oni ponownie rozegrali lepszą odsłonę, choć podopieczni Doca Riversa przez długi czas utrzymywali się na skromnym prowadzeniu. Dopiero pod koniec tej części trójki Josha Richardsona i Douga McDermotta postawiły Sixers w bardzo niekorzystnej sytuacji. Czwarta „ćwiartka” nie zmieniła już przebiegu spotkania i po trzech spotkaniach Philly ma na swoim koncie trzy porażki i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Konferencji Wschodniej.
- To nie była najlepsza noc w wykonaniu Jeremy’ego Sochana. Jego partnerzy prezentowali się lepiej, przez co Polak spędził na parkiecie zaledwie 10 minut. W tym czasie zdołał zanotować 1 punkt, 1 asystę, 3 zbiórki, 1 blok i 1 stratę (0/3 z gry, 0/2 za trzy, 1/1 z linii). Dziewiąty wybór tegorocznego draftu popełnił również jeden faul.
- Ekipę Spurs napędzali tej nocy przede wszystkim wspomniany Devin Vassell (22 pkt), Keldon Johnson (21 punktów, 8 zbiórek) oraz Jakob Poeltl, czyli zdobywca double-double w postaci 13 „oczek” i 11 zbiórek. Na wyróżnienie zapracował również wchodzący z ławki Doug McDermott, który dorzucił 14 punktów.
- Po stronie Sixers dominwał Joel Embiid, który zakończył mecz z dorobkiem 40 punktów i 13 zbiórek. O triple-double otarł się James Harden, ale tej nocy miał on ogromne problemy ze skutecznością (12 punktów, 12 asyst, 9 zbiórek; 4/18 z gry). Tyrese Maxey dołożył 25 punktów. Zawiodła ławka Philly, która łącznie zdobyła tylko 10 „oczek” (przy 40 Spurs).
Indiana Pacers – Detroit Pistons 124:115
- Detroit Pistons rozpoczęli mecz od prowadzenia 35:25, głównie za sprawą dobrej skuteczności za trzy (6/12) przy fatalnej odpowiedzi rywala (0/8). W drugiej kwarcie Indiana Pacers wciąż nie mogli odnaleźć regularnej drogi do kosza, ale ofensywna Tłoków również się posypała (7/27 z gry). Wciąż to jednak Detroit utrzymywali prowadzenie do przerwy (52:56).
- Gospodarze zwycięstwo zawdzięczają nie najgorszej postawie w trzeciej „ćwiartce”, którą wygrali 36:23 i która przesądziła o losach spotkania. Trzech zawodników Indiany zdobyło wówczas po 9 punktów (Jalen Smith, Buddy Hield, Tyrese Haliburton) i w końcowym rozrachunku poprowadziło swój zespół do pierwszego zwycięstwa w nowym sezonie.
- Aż trzech zawodników Pacers odnotowało tej nocy double-double. Byli to Tyrese Haliburton (24 punkty, 10 asyst), Jalen Smith (19 punktów, 15 zbiórek) oraz Goga Bitadze (14 punktów, 15 zbiórek). Na wyrazy uznania zasłużył też wchodzący z ławki rezerwowych Bennedict Mathurin, czyli 6. pick minionego draftu, który zaaplikował rywalom 27 „oczek”.
- Również trzech graczy Pistons zakończyło mecz z podwójną zdobyczą: Isaiah Stewart (11 punktów, 16 zbiórek), Saddiq Bey (20 punktów, 11 zbiórek) i 5. wybór draftu 2022 Jaden Ivey (17 punktów, 11 zbiórek). Cade Cunningham zdobył z kolei 22 „oczka”.
- Obie ekipy zmierzą się w tym sezonie aż cztery razy, ale na ich kolejny bezpośredni pojedynek kibice będą musieli zaczekać do drugiego tygodnia marca.
Orlando Magic – Boston Celtics 120:126
- Boston Celtics kontynuują imponujący początek sezonu i pomimo problemów zachowują perfekcyjny bilans i miejsce na szczycie tabeli Konferencji Wschodniej. Pierwsza połowa pojedynku wskazywała jednak na wyrównane zawody. Przed przerwą dwoił się i troił Jayson Tatum (21 pkt), który podczas gorszego okresu Jalena Browna (1/8 z gry) otrzymał wsparcie od Derricka White’a (15 pkt).
- Orlando Magic mieli jednak w zanadrzu sporo w swoim ofensywnym arsenale. Świetnie prezentował się Franz Wagner, jednak po powrocie do gry na trzecią kwartę brakowało mu skuteczności. Celtowie wykorzystali moment słabości rywala (73:82), by za chwilę ponownie przegrywać (89:87), po czym znowu byli na prowadzeniu (94:99). W kluczowym fragmencie czwartej „ćwiartki” przyjezdni skutecznie egzekwowali jednak rzuty wolne i nie dali już odebrać sobie prowadzenia.
- Kluczem do zwycięstwa Celtów był z pewnością Jayson Tatum, zdobywca 40 punktów i 8 zbiórek. Świetnie wyglądający tej nocy Derrick White dołożył 27 „oczek”, z kolei Jaylen Brown po nieco gorszym występie skompletował 12 punktów, 9 zbiórek i 4 asysty (4/16 z gry).
- Po stronie Magic najwięcej punktów zdobył Terrence Ross (29 pkt), z kolei „jedynka” draftu – Paolo Banchero – dorzucił 23 „oczka”. Double-double w postaci 15 punktów i 12 zbiórek zdobył Wendell Carter Jr.
Chicago Bulls – Cleveland Cavaliers 96:128
- Już w pierwszej połowie spotkania Cleveland Cavaliers byli stroną dominującą. Na przerwę podopieczni J.B. Bickerstaffa schodzili z przewagą 16 punktów (54:70), a to głównie za sprawą wyjątkowej skuteczności z gry (62,8%) oraz za trzy (10/14; 71,4%). Grę Chicago Bulls utrzymywał Zach LaVine (17 punktów po 2Q), ale nie otrzymał on wystarczającego wsparcia od partnerów.
- Trzecia odsłona była nieco bardziej wyrównana, ale czwarta uwydatniła różnice pomiędzy obiema ekipami (17:35). Gospodarze pudłowali na potęgę (5/21 z gry), przez co ekipa z Ohio nie miała problemów z całkowitym zdemolowaniem swojego przeciwnika, choć żaden z jej graczy nie zdobył w tej kwarcie więcej niż 7 „oczek”.
- Cavs do zwycięstwa poprowadził przede wszystkim Donovan Mitchell, autor 32 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst. Dla byłego obrońcy Utah Jazz jest to pierwsze oficjalne zwycięstwo w nowych barwach. Evan Mobley dołożył 16 punktów, a po 15 skompletowali wchodzący z ławki Kevin Love (do tego 12 zbiórek) oraz Cedi Osman.
- Debiut w nowym sezonie zaliczył Zach LaVine. Nie będzie on mógł jednak zaliczyć go do udanych, choć zdołał uzbierać 23 punkty i 4 asysty. Nikola Vucević zdobył 16 punktów, a DeMar DeRozan 13.
Miami Heat – Toronto Raptors 112:109
- Po pierwszej połowie spotkania mogło wydawać się, że losy spotkania są już przesądzone. Zawodnicy Miami Heat prezentowali się zdecydowanie lepiej i na przerwę schodzili z przewagą 21 punktów (71:50). Gospodarze lepiej dzielili się piłką, byli skuteczniejsi z gry oraz na tablicach.
- Po powrocie na parkiet Toronto Raptors grali jednak nieco inną koszykówkę, co w połączeniu z kiepską grą Heat pozwoliło im na zmniejszenie strat (85:78). Nie to jednak było najbardziej widowiskowym wydarzeniem tej odsłony. Po walce o zbiórkę w przepychankę wdali się Christian Koloko oraz Caleb Martin, w efekcie czego wpadli w siedzących za linią końcową kibiców. Za to zachowanie obaj zawodnicy zostali usunięci z gry przez sędziego.
- W ostatniej odsłonie Heat stale utrzymywali prowadzenie na poziomie kilku posiadań, choć na nieco ponad 30 sekund przed końcową syreną i przewaga stopniała do 6 „oczek”. Po błędzie Butlera trójkę dorzucił OG Anunoby i zrobiło się wówczas naprawdę gorąco. Raptors brakowało jednak czasu i musieli ratować się taktycznymi przewinieniami. Choć Heat trafili jedynie 2 z 4 prób, to wystarczyło im to, by dowieźć zwycięstwo.
- Liderem ofensywy Heat był Jimmy Butler, zdobywca 24 punktów i 5 asyst. Imponujący występ zaliczył też Max Strus, który z ławki dołożył 20 „oczek”, 5 zbiórek i 3 asyst. Kyle Lowry dodał od siebie 17 punktów, z kolei Tyler Herro był bliski double-double (14 punktów, 8 zbiórek, 6 asyst).
- Po stronie Raptors bliski potrójnej zdobyczy był Pascal Siakam, jednak zabrakło mu jednego kluczowego podania i dwóch zebranych piłek (23 punkty, 9 asyst, 8 zbiórek). Gary Trent Jr. również skompletował 23 „oczka”. Dobrze wypadł rezerwowy Precious Achiuwa, autor double-double w postaci 18 punktów i 11 zbiórek.
Milwaukee Bucks – Houston Rockets 125:105
- Mecz bez większej historii. Już w pierwszej kwarcie Milwaukee Bucks zaaplikowali rywalom 41 punktów i objęli tym samym 18-punktowe prowadzenie. Reszta z odsłon tego spotkania była wyjątkowo wyrównana (26:25, 31:31, 27:26).
- Kozły do zwycięstwa poprowadził Giannis Antetokounmpo, który minionej nocy zdobył 44 punkty, 12 zbiórek i 3 asysty. Jrue Holiday dołożył double-double w postaci 19 „oczek” i 10 asyst. 13 punktów i 8 zbiórek zdobył wchodzący z ławki Bobby Portis.
- Po stronie Houston Rockets dobrze wypadli Jalen Green (22 pkt), Kevin Porter Jr. (18 pkt) i 3. wybór tegorocznego draftu Jabari Smith Jr. (13 punktów, 11 zbiórek). Rakiety notują jednak trzecią porażkę w tym sezonie i znajdują się na samym końcu tabeli Konferencji Zachodniej.
Dallas Mavericks – Memphis Grizzlies 137:96
- Pokaz umiejętności Dallas Mavericks i fatalny występ Memphis Grizzlies. Ekipa z Teksasu już w pierwszej kwarcie zdemolowała swojego przeciwnika, wygrywając tę część 39:17. Nie do zatrzymania był wówczas Luka Doncić, który w pojedynkę zdobył więcej punktów niż Niedźwiadki (21). W drugiej odsłonie Mavs nieco zwolnili, ale wciąż byli niezwykle skuteczni i powiększyli swoją przewagę.
- Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Trzecia kwarta nie mogła być bardziej wyrównana (35:35), ale na kolejnym etapie gry Mavericks ponownie rozmontowali defensywę Grizzlies i przypieczętowali swoje zwycięstwo z przytupem.
- Świetnie wypadł Luka Doncić, który w końcowym rozrachunku skompletował 32 punkty, 10 asyst i 7 zbiórek. Double-double zaliczył nowy nabytek zespołu, Christian Wood, który spotkanie rozpoczął z ławki (25 punktów, 12 zbiórek). Spencer Dinwiddie dołożył 15 „oczek”.
- To nie była najlepsza noc dla wszystkich zawodników Memphis. Ja Morant zdobył 20 punktów, ale miał drugi najgorszy wskaźnik +/- na parkiecie (-31). Desmond Bane zdołał dorzucić jedynie 14 punktów. Dla Grizzlies jest to pierwsza porażka w tym sezonie.
Denver Nuggets – Oklahoma City Thunder 122:117
- Plan Oklahoma City Thunder, zakładający walkę o pierwszy wybór w przyszłorocznym drafcie, wydaje się jasny, ale pomimo tego zespół Marka Daigneaulta prezentuje się jak dotąd wyjątkowo solidnie. Minionej nocy OKC postawili się Denver Nuggets i przez długi czas walczyli jak równy z równym.
- Do przerwy na tablicy świetlnej widniał wynik 55:55. Dopiero dwie kolejne odsłony, wygrane różnicą zaledwie 2 i 3 „oczek”, przechyliły szalę zwycięstwa na stronę Nuggets. Na 17,3 sekundy przed ostatnią syreną po akcji 2+1 Josha Giddy’ego przewaga Denver zmalała do zaledwie 2 punktów (119:117). Goście nie mieli jednak czasu i musieli faulować przeciwnika, a 3 z 4 trafionych osobistych zapewniły Nuggets zwycięstwo.
- Już drugie triple-double w tym sezonie zaliczył Nikola Jokić, autor 19 punktów, 16 zbiórek i 13 asyst. Michael Porter Jr. zdobył 22 punkty, z kolei Kentavious Caldwell-Pope dołożył 21. Wracający do formy po kontuzji Jamal Murray skompletował 16 „oczek” i 5 asyst.
- Liderem Thunder pozostaje Shai Gilgeous-Alexander, który tym razem popisał się 28 punktami i 7 asystami. Na wysokości zadania stanął też Josh Giddey, autor 19 punktów, 12 zbiórek i 6 asyst. Wchodzący z ławki Mike Muscala dołożył 18 „oczek”. Rozczarował Luguentz Dort, który trafił tylko 3 z 13 rzutów z gry (13 pkt), ale miał 3 przechwyty, 4 asysty i 7 zbiórek.
Sacramento Kings – Los Angeles Clippers 108:111
Statystyki
- Wyrównane spotkanie, które pod koniec mogło wymknąć się Los Angeles Clippers z rąk. Podopieczni Tyronna Lue objęli 9-punktowe prowadzenie na niespełna dwie minuty przed końcową syreną. Wtedy jednak w ich szeregi wkradła się nieskuteczność i brak szczelności w defensywie.
- Najpierw trójkę rzucił Kevin Huerter, następnie jeden z dwóch rzutów z linii wykorzystał Harrison Barnes, po czym kolejne dwa „oczka” dołożył De’Aaron Fox i zrobiło się 106:109. LAC potrzebowali przerwy na żądanie i choć ich akcja była nieskuteczna (pudło Paula George’a) to ofensywną zbiórką popisał się Nicolas Batum. Gospodarze musieli faulować, po czym dwa rzuty wolne wykorzystał pewnie Norman Powell. Trójkę na sam koniec trafił jeszcze Fox, ale nie zmieniło to już rezultatu.
- Pod nieobecność Kawhia Leonarda ciężar gry na swoje barki wziął Paul George, który zdobył 40 punktów, 6 zbiórek i 6 asyst. Drugi najlepszy punktujący Clippers – Reggie Jackson – dołożył 14 „oczek”.
- Wszyscy zawodnicy wyjściowej piątki Sacramento Kings zakończyli mecz z dodatnim wskaźnikiem +/-. Dwoił się i troił De’Aaron Fox, autor 36 punktów, którego wspierali przede wszystkim świetny debiutant Keegan Murray (19 punktów, 5 zbiórek) oraz Kevin Huerter. Domantas Sabonis odnotował double-double w postaci 11 punktów i 10 zbiórek (do tego 7 asyst, 2 przechwyty, 2 bloki).