Od kilku tygodni wiadomo, że Kyrie Irving chce dołączyć do Los Angeles Lakers. Rozgrywający próbował wymusić transfer do Miasta Aniołów, lecz jak do tej pory strony nie potrafiły się porozumieć. Jeśli jednak to się nie uda, to Irving za rok do Lakers i tak najprawdopodobniej się przeniesie – gdy tylko skończy mu się umowa.
Pozytywne wieści napływają z obozu Kyrie Irvinga przed nowym sezonem NBA. Rozgrywający ponoć pogodził się już z tym, że kolejne rozgrywki rozpocznie w barwach Brooklyn Nets i zamierza dać z siebie wszystko. Nie oznacza to jednak, że zmienił zdanie w sprawie odejścia z Nowego Jorku. Teraz jego celem jest bowiem przejście do Los Angeles Lakers. Jeśli nie teraz, to za rok, gdy skończy mu się obecnie obowiązująca umowa. Tak przynajmniej twierdzi dziennikarz Jovan Buha z serwisu The Athletic.
Irving próbował wymusić wymianę do Lakers w czerwcu, lecz to się ostatecznie nie udało. Wtedy zdecydował się podjąć opcję zawodnika, gwarantując sobie około 37 milionów dolarów wypłaty w przyszłym sezonie. Mógł ją oczywiście odrzucić i podpisać kontrakt z LAL, lecz musiałby wtedy zgodzić się na sporą obniżkę. Lakers mogliby mu bowiem zaoferować tylko umowę mid-level. W związku z tym Irving przedłużył kontrakt z Nets z nadzieją, że nowojorska drużyna być może dogada się jednak z Lakers w sprawie jego transferu do Kalifornii.
To w tej chwili wydaje się mało prawdopodobne, ale Irving do Los Angeles i tak ma zamiar się przenieść. Za rok Lakers będą mieli do zaproponowania więcej pieniędzy, choć raczej nie będzie to kwota zbliżona do kontraktu maksymalnego, więc Kyrie i tak będzie musiał zgodzić się na obniżkę. Zastanawiające jest jednak to, że Lakers pozostają jego topowym wyborem, szczególnie w kontekście niepewnej przyszłości LeBrona Jamesa w zespole, który może odejść właśnie latem 2023 roku.
Być może Irving wie coś więcej w tej sprawie i ufa, że LBJ z klubu jednak nie odejdzie, a być może zupełnie nie chodzi tutaj o skrzydłowego. Wszak dla Irvinga na tym etapie kariery przeprowadzka do Los Angeles może być bardzo istotna także z pozaboiskowego punktu widzenia, tym bardziej mając na uwadze jego doświadczenia filmowe z przeszłości. Tak czy siak, wszystko wskazuje na to, że 30-latek prędzej czy później dopnie swego i rzeczywiście przeniesie się do Miasta Aniołów.