Po wybraniu w tegorocznym Drafcie aż trzech zawodników w pierwszej rundzie Oklahoma City Thunder spojrzeli z niepokojem na swoje zestawienie. Aby zrobić miejsce w składzie dla nowych nadziei klubu, działacze musieli pożegnać się z niektórymi młodymi zawodnikami, na których stawiali w poprzednich latach. Pierwszym z nich był Isaiah Roby.
Klęska urodzaju – tak można określić sytuację Oklahoma City Thunder. Chodzi tu oczywiście o młodych, nieopierzonych jeszcze zawodników z dużym potencjałem, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile drużyny. Polityka klubu, oparta na kolekcjonowaniu wyborów w drafcie dotarła do punktu, w którym działacze muszą podjąć decyzję, czy idą dalej z zawodnikiem, którego ogrywają od kilku sezonów, czy z tym o większym potencjale.
Isaiah Roby stał się pierwszą „ofiarą” tej polityki. Podkoszowy na przestrzeni trzech sezonów reprezentował barwy Thunder w 109 meczach, w 62 wychodząc w pierwszej piątce. W ostatnich rozgrywkach notował średnio 10.1 punktów oraz 4.8 zbiórek, rzucając na 44% zza łuku. Z sezonu na sezon gra zawodnika ewoluowała i wyglądała bardziej dojrzale, jednak często ustępował on miejsca kolegom z drużyny o mniejszych aktualnych umiejętnościach, a o większych możliwościach w przyszłości.
Jedynie kwestią czasu jest, kiedy Roby dostanie szansę w innej drużynie najlepszej ligi świata. W grze 24-latka wrażenie robi szczególnie jego mobilność i różnorodność zagrań. Potrafi wykreować sytuację dla partnerów z drużyny, zagrać akcję coast-to-coast, czy zebrać piłkę na atakowanej desce. Z powodzeniem sprawdza się także na pozycji numer 5, przy grze niską piątką.