Po niemal dekadzie gry w Salt Lake City z Utah Jazz pożegnał się właśnie Rudy Gobert, który w wymianie trafił do Timberwolves. To kolejna bardzo poważna zmiana w drużynie i sygnał, że Jazz chcą iść w zupełnie nowym kierunku. Fani Utah zadają sobie teraz jedno ważne pytanie: czy następny w kolejce do transferu jest także Donovan Mitchell?
Po latach umiarkowanych sukcesów przyszedł czas na wielkie zmiany w Utah Jazz. Najpierw z klubu odszedł trener Quin Snyder, którego zastąpił Will Hardy. Potem generalny menedżer Danny Ainge wziął się za porządki w składzie. Pierwszą „ofiarą” tych nowych porządków okazał się Rudy Gobert. Francuski środkowy został bowiem wytransferowany do Minnesota Timberwolves w zamian za m.in. cztery wybory w pierwszej rundzie draftu. Takim ruchem Jazz znacząco obniżyli swoje szanse na dobry wynik w przyszłym sezonie.
Pytanie więc, co dalej z Donovanem Mitchellem i czy obrońca może spać spokojnie? Oddanie Goberta można by odebrać jako pierwszy krok w kierunku przebudowy i całkowitej zmiany koncepcji. Na razie jednak Jazz nie chcą słyszeć o transferowaniu swojej drugiej największej gwiazdy. Według Adriana Wojnarowskiego z ESPN kluby dzwoniące do Utah w sprawie Mitchella mają słyszeć, że 25-latek nie jest na sprzedaż. – Jazz chcą iść naprzód z Mitchellem jako liderem drużyny – twierdzi dziennikarz ESPN.
W lidze panuje jednak przekonanie, że prędzej czy później Mitchell trafi na rynek transferowy, szczególnie że GM Ainge w każdej chwili może podjąć taką decyzję, mając pełne poparcie właścicieli klubu. Informacje o niedostępności all-stara mogą być więc tylko częścią taktyki negocjacyjnej ze strony Jazz. Zdaje się więc, że Mitchell mimo wszystko nie może być wcale taki spokojny o swoją przyszłość w Salt Lake City, gdzie gra od 2017 roku, a więc od początku swojej kariery w NBA.