Po czwartym tytule Stephena Curry’ego, Klaya Thompsona i Draymonda Greena, sytuacja Kevina Duranta odrobinę się w historii zmieniła. Jeden z najlepszych graczy NBA wpadł pomiędzy okres Harrisona Barnesa i Andrew Wigginsa, czyli graczy, którzy stanowili dla wielkiego tercetu jedynie wsparcie…
… a nie jego integralną część. Kevin Durant zdobył z Golden State Warriors dwa mistrzostwa. Po trzech sezonach spędzonych w Oakland opuścił drużynę i spalił za sobą sporo mostów, w bardzo toksyczny sposób wypowiadając się na temat okresu, jaki spędził w Kalifornii. Siłą rzeczy więc pojawiła się narracja, że w gruncie rzeczy Warriors poradziliby sobie bez niego. By potwierdzić tezę, zespół Steve’a Kerra musiał zrobić jedną rzecz – zdobyć mistrzostwo NBA. Stało się to ponad 24 godziny temu.
– Chcieliśmy, by to się stało – mówił Stephen Curry w rozmowie z Yahoo Sports. – Jednak w październiku nikt nie spodziewał się, że zajdziemy tak daleko. Teraz jesteśmy i to z całą grupą, której nie da się porównać z żadną wcześniejszą. Bardzo się z tego cieszę – dodał Steph. Warriors zaczęli sezon od bilansu 18-2 i przewodzili stawce. Już wtedy podkreślili, że to może być rok, w którym odkują się po dwóch nieudanych latach walki z własnymi niedoskonałościami i problemami zdrowotnymi liderów.
Dla Draymonda Greena czwarty tytuł także jest “inny” niż pozostałe zdobyte przez tercet z Bay Area. – Zawsze jest coś, co bardzo chcesz komuś udowodnić – zaczął skrzydłowy, który w finałach miał kilka kryzysowych momentów. – Kiedy Kevin tutaj przyszedł, to najważniejszą osobą, która musiała się zgodzić na jego przyjęcie był Stephen [Curry] – podkreśla Green. – Przywitał go z otwartymi rękami, wszystko szło zgodnie z planem, ale szybko się skończyło. To było jak uderzenie prosto w twarz – skończył.
Durant twierdził, że Curry, Green i Klay Thompson nigdy tak naprawdę nie włączyli go do swojej paczki. Wychodził z założenia, że nie pasuje do drużyny i postanowił ją opuścić. Zrobił to jednak w sposób, który wielu osobom się nie spodobał. Zaczął być szczery dopiero w momencie, kiedy grał już dla innego zespołu. Tymczasem podczas ostatniego sezonu z Warriors tworzył wokół siebie nieprzyjemną aurę sugerując, że coś jest nie tak. Nigdy jednak otwarcie o tym z nikim nie rozmawiał.
Najbliższy podcast PROBASKET Live już we wtorek 21 czerwca o godz. 21.00 – na żywo na YouTube. Michał Pacuda i Krzysztof Sendecki podsumują finał NBA, ale przede wszystkim spróbują odpowiedzieć na pytanie, co każda z 30 drużyn NBA spróbuje zrobić latem – jakich transferów potrzebuje, jakie ma plany i możliwości.