Chwilę wcześniej trafienie za trzy Maxa Strussa zmniejszyło stratę Miami Heat do zaledwie dwóch punktów. Zespół z Florydy był w dobrej sytuacji, by na ostatniej prostej odebrać Boston Celtics prowadzenie i awansować do wielkiego finału. Wtedy jednak Jimmy Butler spudłował.
Przy stanie 98:96 dla Boston Celtics na ponad 20 sekund przed końcem, Jimmy Butler ruszył z szybką akcją. Dobiegł z piłką do linii za trzy punkty i postanowił rzucić. Trafienie dałoby Miami Heat prowadzenie i postawiłoby rywala pod ścianą. Jednak piłka po rzucie Butlera zatrzymała się na obręczy. Celtics udało się ją zebrać i zakończyć spotkanie na linii rzutów wolnych. Od razu po meczu pojawiły się gorące dyskusje na temat decyzji Butlera odnośnie rzutu. Zdania – jak zawsze – są podzielone.
Oczywiście na konferencji prasowej po meczu musiało paść pytanie o rzut. – Co sobie wtedy myślałem? Myślałem tylko o zwycięstwie. Moim kolegom nie przeszkadzało to, że oddałem ten rzut, więc jakoś będę z tym żył – przyznał lider Heat. Pojawiły się głosy, że znacznie więcej korzyści przyniosłoby drużynie inne rozwiązanie tej akcji, np. bezpośredni atak na kosz i doprowadzenie do remisu lub przygotowanie akcji pozycyjnej i wypracowanie jeszcze lepszego rzutu.
Nie da się ukryć, że to wysiłki Butlera sprawiły, że ta seria miała siedem, a nie sześć lub pięć meczów. Eksperci powtarzają więc, że sam wywalczył sobie prawo do oddania tego rzutu i nie powinien być przez nikogo osądzany. Oczywiście gorycz porażki zagnieździ się w całym Klubie z Miami na jakiś czas, ale w kolejnym sezonie Heat zapewne ponownie przystąpią do walki o mistrzostwo NBA z Jimmy Butlerem na pokładzie. Podczas play-offów pokazał, że jest liderem z prawdziwego zdarzenia.
Jimmy w meczu numer siedem zagrał 48 minut – nie zszedł nawet na moment. W pierwszej połowie trafił jedną z trójek w podobnej akcji, gdy obrona Boston Celtics zostawiła go niepilnowanego. Chciał to powtórzyć, ale niewykluczone, że zabrakło mu sił. W całym meczu zanotował 35 punktów trafiając 13/24 FG. W kilku newralgicznych momentach przywracał Heat nadzieję. Jego wspólnie wysiłki z Bamem Adebayo ostatecznie nie wystarczyły.
Wielka zapowiedź wielkiego finału NBA już w środę 1 czerwca o godz. 21:00 na YouTube. Michał Pacuda i Krzysztof Sendecki podsumują drogę Celtics i Warriors do finału. Zastanowią się kto jest faworytem i dlaczego, a także co muszą zrobić jedni i drudzy, aby wygrać mistrzostwo NBA. Zapraszamy w środę o godz. 21:00 NA ŻYWO na YouTube!