Gdy w Chase Center wybrzmiała syrena kończąca mecz nr piec finałów Konferencji Zachodniej, wśród zawodników Golden State Warriors zapanowała nieskrywana euforia. Oto dynastia Wojowników wraca do szóstego finału NBA w ostatnich ośmiu latach. Ostatnia drużyna, która tego dokonała? Chicago Bulls prowadzeni przez Michaela Jordana. Klay Thompson rzucił w nocy z czwartku na piątek 32 punkty i choć obiecał, że nie będzie się wzruszał, to ostatecznie widać było, że powrót do finału wiele dla niego znaczy. Podobnie dla pozostały graczy Warriors.
– Strasznie się cieszę, że wracamy. Dziękuję za tak wspaniały zespół. Nie chcę dać się ponieść emocjom. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy. To coś szalonego. Będę się z tego cieszył, ale przed nami jeszcze cztery zwycięstwa do dodania – przyznał Klay Thompson w rozmowie z TNT. Emocje w takim momencie są jak najbardziej zrozumiałe, a nawet pożądane. 32 punkty rzucone przez Thompsona pozwoliły Warriors przypieczętować awans do finału NBA. Pierwszego od dwóch lat.
Dla klubu z San Francisco to szósty finał NBA w ostatnich ośmiu latach. Ostatni raz dotarli do tej fazy rozgrywek w 2019 r., gdy przegrali z Toronto Raptors. Tamtej serii nie dokończył nie tylko Thompson, który zerwał więzadło ACL w kolanie, ale i Kevin Durant, opuszczający parkiet z zerwanym ścięgnem Achillesa. Teraz dynastia jest ponownie na piedestale. – Powtarzałem to już wcześniej, ale powiem jeszcze raz, że nikt nie pokazał, że jest w stanie nas pokonać, gdy gramy pełnym składem. To wciąż obowiązuje – dodał Green w tym samym wywiadzie.
Warriors to pierwsza drużyna od legendarnych Chicago Bulls, która zdołała awansować do sześciu finałów NBA w ciągu ośmiu lat. Ekipa, w której główne skrzypce grali Michael Jordan i Scottie Pippen, dokonała tego w latach 1991-98. W tym czasie Bulls wygrali wszystkie sześć finałów, a dwuletnia przerwa związana była głównie z przerwą MJ-a od gry, gdy jeden z najlepszych koszykarzy w historii postanowił sprawdzić się w baseballu.
Dwuletni rozbrat Warriors z play-offami spowodowały kontuzje – Thompson najpierw zerwał ACL, a później ścięgno Achillesa. Dodatkowo w 2020 r. rękę złamał Stephen Curry, co poskutkowało bilansem 15-50 w sezonie 2019/20. Rok później Warriors nie byli w stanie ograć Memphis Grizzlies w turnieju play-in. Dwa lata, w których Warriors przegrali finały? Według Greena nie doszłoby do tego, gdyby nie jego zawieszenie na mecz nr pięć w 2016 r. i kontuzja Thompsona (i Duranta) trzy lata później.
– Nigdy nie wątpiłem w to, co jesteśmy w stanie zrobić. Wraz z kolejnymi miesiącami sezonu można było zauważyć, że jesteśmy w stanie zajść naprawdę daleko. Cały czas stawaliśmy się lepsi, rośliśmy w siłę, wielu graczy wznosiło się na wyżyny swoich umiejętności – dodał Green. Dla Thompson awans do finału jest nagrodą za dwa lata żmudnej rehabilitacji. W pewnym momencie wątpił, że jeszcze będzie w stanie wrócić na tak wysoki poziom. – Rok temu o tej porze zaczynałem bieganie. Mówili mi, że to wszystko się opłaci i choć nie widać tej ciężkiej pracy, to z pewnością się opłaciła – przyznał Thompson, który zdradził, że momentami miał dość monotonnych ćwiczeń.
Wielu przewidywało, że dynastia Warriors skończyła się wraz z odejściem Duranta do Brooklyn Nets w 2019 r. Jak bardzo byli w błędzie pokazał ten sezon. Choć w buty KD trudno byłoby wejść komukolwiek, kilka przemyślanych ruchów transferowych sprawiło, że Wojownicy ponownie są na szczycie Zachodu. Do składu dołączyli: Otto Porter Jr., Andrew Wiggins i Gary Payton II. W drafcie wybrano także kilku młodych i obiecujących graczy, w tym Mosesa Moodyego i Jonathana Kumingę.
– Ten awans smakuje niezwykle, głównie ze względu na miejsce, w którym byliśmy w 2019 r. W tamtych finałach kontuzji doznali Klay i KD, a byliśmy niezwykle blisko wywalczenia trzeciego tytułu z rzędu. Nigdy nie straciliśmy nadziei, ale ponowne znalezienie się tutaj wiele nas kosztowało – dodał Curry, zdający sobie sprawę, jak kruchy może być sukces. Dla Greena to z kolei szansa na uciszenie krytyków, którzy przewidywali dla Warriors miejsca w końcówce stawki.
Już w najbliższą środę! 1 czerwca o godz. 21:00 NA ŻYWO na YouTube wielka zapowiedź finału NBA! Bądźcie tam z nami!