Kontuzja jednego szansą drugiego. Jonathan Kuminga wskoczył w sobotę do pierwszej piątki Golden State Warriors, zastępując niejako Gary’ego Paytona II i przypomniał, jak wielki potencjał w nim drzemie. Nie tylko bowiem przeszedł do historii NBA, ale też walnie przyczynił się do zwycięstwa GSW w trzecim meczu serii z Memphis Grizzlies.
Sporo mówiło się o decyzji Golden State Warriors w ubiegłorocznym drafcie, kiedy to Wojownicy zdecydowali się wykorzystać oba swoje wybory, zamiast poszukać transferu po ukształtowanego już zawodnika. Jeden z wyborów wykorzystali na młodziutkiego Jonathana Kumingę. Od początku jasne było, że skrzydłowy to melodia przyszłości. Podobnie surowy jak Jaylen Brown na początku kariery w NBA, ale też posiadający równie spory potencjał, co obecna gwiazda Boston Celtics.
Kuminga już w trakcie debiutanckiego sezonu wiele razy pokazał, że może być dla Warriors bardzo przydatnym graczem – i to nie za 2-3 lata, ale już teraz. Zadowolony z jego rozwoju był m.in. szkoleniowiec Steve Kerr, a najlepszym tego dowodem jest kredyt zaufania, jakim trener GSW obdarzył ledwie 19-letniego zawodnika w tegorocznej fazie play-off. W obliczu kontuzji Gary’ego Paytona II to właśnie debiutant rozpoczął trzeci mecz serii z Memphis Grizzlies od pierwszej minuty.
Oczywiście nie obyło się bez błędów, ale Kuminga pokazał się z naprawdę dobrej strony. Co prawda od początku drugiej połowy jego miejsce w pierwszej piątce Warriors zajął Otto Porter Jr., lecz Kerr nie zapomniał o 19-latku, a ten odwdzięczył się solidnym występem. Zdobył bowiem 18 punktów, a przy okazji został najmłodszym starterem w meczu play-off od 1971 roku oraz pierwszym nastolatkiem od czasu Carmelo Anthony’ego w 2004 roku z co najmniej 18 oczkami na koncie w playoffs.
Wojownicy wygrali trzecie spotkanie 142:112. Czwarty pojedynek serii w nocy z poniedziałku na wtorek o godz. 4:00 czasu polskiego.