W Bostonie doskonale wiedzieli, że porażka w drugim meczu na własnym parkiecie może postawić ich w bardzo trudnej pozycji. Wspięli się więc na wyżyny swoich umiejętności i pokonali Milwaukee Bucks po bardzo mocnej pierwszej połowie. W drugim meczu od początku było bardzo gorąco, bo Memphis Grizzlies nie szczędzili Golden State Warriors ostrej gry. W samej końcówce Ja Morant trafił kilka wielkich rzutów i upewnił się, że jego zespół nie zmarnuje przewagi własnego parkietu.
W czwartek 5 maja o godz. 21:00 kolejny podcast PROBASKET Live – omówienie drugiej rundy play-offów NBA – analizy, wnioski, oceny i przewidywania!
BOSTON CELTICS – MILWAUKEE BUCKS 109:86 (1-1)
- Tuż przed rozpoczęciem spotkania Boston Celtics poinformowali, że poza grą będzie Marcus Smart, który w meczu numer jeden doznał kontuzji uda. Gospodarze musieli sobie więc radzić bez jednego z podstawowych defensorów. Byli jednak dobrze przygotowani. Podnieśli się po porażce w meczu numer jeden i po dobrym meczu w swoim wykonaniu pokonali Milwaukee Bucks doprowadzając w serii do remisu. Spotkania rozegrane w Bostonie pokazują, że ta rywalizacja może mieć wiele historii.
- W obronie C’s poświęcili więcej uwagi Giannisowi Antetokounmpo i zatrzymali go na 28 punktach z 27 rzutów. Tylko w trzeciej kwarcie Grekowi udało się na chwilę urwać spod opieki rywala, gdy trafił 18 punktów i Bucks odrobili część strat z pierwszej połowy, po której przegrywali różnicą 25 punktów (40:65). W gruncie rzeczy pierwsze dwie kwarty ustawiły ten mecz, bowiem gospodarze zbudowali prowadzenie, z którym dojechali do końca spotkania. W całym meczu Milwaukee Bucks trafili tylko 3/18 za trzy do 20/43 za trzy Boston Celtics.
- Podopieczni Ime Udoki zdobywali punkty na wiele różnych sposobów i gdy wyszli na prowadzenie 18:3, zmusili trenera Mike’a Budenholzera do reakcji. Bucks byli wyraźnie przytłoczeni energią, z jaką grał rywal po obu stronach parkietu. W czwartej kwarcie, po dwóch rzutach wolnych Antetokounmpo, Bucks udało się zredukować stratę do 12 punktów (82:94). W kolejnym posiadaniu trójką odpowiedział jednak Jayson Tatum. Bucks nie wiedzieli, jak mają zatrzymać rozpędzonego rywala.
- W Bostonie nie wiedzą jeszcze, czy na mecz numer trzy odzyskają Smarta, ale na to liczą. Poprzedniej nocy najlepiej punktującym graczem był Jaylen Brown z dorobkiem 30 punktów (6/10 3PT), 5 zbiórek oraz 6 asyst. Kolejnych 29 oczek (5/10 3PT), 8 asyst i 3 przechwyty Jaysona Tatuma. Z ławki 21 punktów i 6/9 za trzy Granta Williamsa. Na pochwałę zasłużył także Al Horfrod z linijką 11 oczek, 11 zbiórek, 3 asyst i 4 przechwytów. Po stronie Bucks poza 28 punktami Giannisa, 19 oczek, 4 zbiórki i 7 asyst Jrue Holidaya.
MEMPHIS GRIZZLIES – GOLDEN STATE WARRIORS 106:101 (1-1)
- Już pierwsza połowa tego meczu przyniosła sporo emocji, nie tylko sportowych. Z parkietu został wyrzucony Dillona Brooks, który nieładnie potraktował Gary’ego Paytona II. Niesportowy faul zawodnika Memphis Grizzlies doprowadził do kontuzji łokcia przeciwnika, który nie mógł kontynuować gry. Dosłownie chwilę później Xavier Tillman uderzył łokciem Draymonda Greena, z którego twarzy polała się krew i także musiał zejść na moment do szatni. Green będąc w tunelu wysłał środkowy palec do kibiców Grizzlies.
- Steve Kerr nie był zadowolony z poziomu agresji prezentowanego przez rywala. Jednak taki sposób prowadzenia meczu najwyraźniej gospodarzom odpowiadał, bo wygrali pierwszą kwartę 33:25. Najwięcej do powiedzenia miał Ja Morant, któremu zależy na tym, by odkuć się po rundzie z Minnesotą Timberwolves, w której nie grał na miarę swoich możliwości. W pierwszej połowie był najlepszym zawodnikiem na parkiecie i na przerwę Grizzlies schodzili z prowadzeniem 56:51.
- W trzeciej kwarcie Grizzlies udało się zbudować 10-punktowe prowadzenie (72:62) po dobrym wyjściu z szatni i kilku akcjach skończonych przez Tilmana. Jednak Golden State Warriors ostatecznie wygrali te 12 minut 26:21, gdy w trakcie ostatnich minut przypuścili run 15:5 i przed czwartą kwartą na tablicy wyników był remis 77:77. Spotkanie sprowadziło się do crunch-time’u. Na 1:42 przed końce Morant przywrócił Grizz na prowadzenie (100:99) trafiając trudny floater. Chwilę później De’Anthony Melton zablokował rzut Curry’ego i to gospodarze byli w uprzywilejowanej sytuacji.
- Draymond Green faulował Moranta, który podwyższył prowadzenie do 3 oczek. Za chwilę Ja trafił kolejnego floatera. W końcówce GSW odesłali Moranta na linię wolnych i ten wykorzystując dwie próby przypieczętował wygraną swojego zespołu. Lider Grizz był fenomenalny. Skończył granie z dorobkiem 47 punktów (15/31 FG, 5/12 3PT), 8 zbiórek, 8 asyst i 3 przechwytów. Po stronie Warriors wyróżniał się jedynie Stephen Curry z dorobkiem 27 oczek, 9 zbiórek i 8 asyst. Goście w całym meczu trafili tylko 7/38 za trzy. Seria na dwa kolejne mecze przenosi się do San Francisco.