Isaiah Thomas nie daje o sobie zapomnieć. Po kolejnej, tym razem krótkotrwałej, przygodzie z NBA zawodnik powrócił na parkiety G League, gdzie dał prawdziwy pokaz swoich umiejętności. Czy jest realna szansa, że rozgrywającego zobaczymy jeszcze w najbliższym czasie w najlepszej lidze świata?
Trwa sezon pełen wzlotów i upadków dla Isaiaha Thomasa. Po dołączeniu do występujących w G League Grand Rapids Gold rozgrywający już w pierwszym meczu rzucił 42 punkty, dzięki czemu przebojem wdarł się z powrotem na parkiety NBA. 10-dniową umowę postanowili podpisać z nim Los Angeles Lakers, którzy radzić sobie musieli ze sporymi problemami kadrowymi. Thomas w drużynie Jeziorowców nie zabawił jednak długo. Zespół postanowił nie podpisywać z zawodnikiem kolejnej krótkotrwałej umowy, przez co ponownie trafił on na rynek wolnych agentów.
Po kilku dniach na IT skusili się Dallas Mavericks. W ich barwach zawodnik rozegrał łącznie jedynie 13 minut i niepocieszony czekał na upłynięcie obowiązującej umowy. Wielu obserwatorów zastanawiało się wtedy, czy w ogóle Thomas powróci jeszcze w tym sezonie na parkiet. Wrócił i to w wielkim stylu.
Po przerwie spowodowanej Weekendem Gwiazd rozgrywający dołączył ponownie do Grand Rapids Gold. W pierwszym meczu po powrocie zdobył 45 punktów, czym wyrównał dotychczasowy rekord sezonu G League. Pod skrzydłami swojego przyjaciela i byłego zawodnika Jasona Terry’ego, Thomas wydaje się przeżywać kolejną młodość i zdecydowanie przewyższać realia zaplecza NBA.
W 5 rozegranych spotkaniach w tym sezonie w NBA zawodnik notował średnio 8.6 punktu i 2 asysty, przebywając na parkiecie niecałe 23 minuty.
W czwartek 24 lutego zapraszamy na kolejny Podcast PROBASKET Live, w którym przez dwie godziny o NBA rozmawiać będą Michał Pacuda i Krzysztof Sendecki. Start o godz. 21:00 na YouTube.