Kevin Love zapewnił Cleveland Cavaliers zwycięstwo w Charlotte dzięki fantastycznej zbiórce w ofensywie i dwóch celnych osobistych chwilę przed końcową syreną. W Indianapolis Chicago Bulls rozprawili się z Indiana Pacers. Kolejną wpadkę zaliczyli Denver Nuggets, dla których porażka z New Orleans Pelicans jest już trzecią z rzędu. Problemy mają również Brooklyn Nets, którzy musieli uznać wyższość Utah Jazz. Dla ekipy z Wielkiego Jabłka jest to już siódma kolejna porażka. Do nietypowej sytuacji doszło z kolei w Dallas, gdzie pojedynek Mavericks z Sixers został opóźniony przez problemy z niestabilną obręczą.


Charlotte Hornets – Cleveland Cavaliers 101:102

Statystyki na PROBASKET

  • Charlotte Hornets dobrze weszli w mecz i dzięki świetnej dyspozycji Terry’ego Roziera i Milesa Bridgesa udało im się odskoczyć w pierwszej kwarcie na 9 oczek (31:22). Druga odsłona należała już jednak do Cleveland Cavaliers. Podopieczni J.B. Bickerstaffa zwyciężyli wówczas 30:15, a kluczowe okazały się trafienia zza łuku Brandona Goodwina (3/6) oraz Deana Wade’a (2/2). W międzyczasie Szerszenie miały ogromne problemy ze skutecznością z gry (4/20) i na przerwę schodziły z 6-punktowym deficytem (46:52).
  • W trzeciej „ćwiartce” Cavaliers rozpoczęli pielęgnowanie swojej przewagi. Dobry fragment gry Kevina Love i cenne punkty Jarretta Allena pozwoliły gościom powiększyć prowadzenie (56:70). Hornets ponownie mieli problemy z odnalezieniem drogi do kosza, ale tym razem głównie zza łuku (0/6). W czwartej odsłonie w porę przebudził się Kelly Oubre Jr. Przy wsparciu swoich partnerów skrzydłowy poprowadził powrót Charlotte (98:98) i końcówka zapowiadała się niezwykle interesująco.
  • Kluczowe okazały się dwie z rzędu trójki P.J. Washingtona, które zniwelowały straty Hornets i z wyniku 92:98 doprowadziły do remisu. Dwa kolejne błędy po drugiej stronie parkietu popełnił Goodwin, co pozwoliło Oubre na kolejne trafienie zza łuku i wyprowadzenie gospodarzy na prowadzenie (101:98). Na 35,3 sekundy przed syreną spod kosza odpowiedział Jarrett Allen, ale najważniejsze okazało się pudło Roziera w kolejnym ataku Szerszeni. Wówczas odpowiedzialność na swoje barki wziął Goodwin, ale jego rzut na kilka sekund przed końcem nie doleciał do obręczy. Na wysokości zadania stanął jednak Kevin Love, który popisał się ofensywną zbiórką i przy probie dobicia rzutu partnera został sfaulowany. Skrzydłowy wykorzystał dwa osobiste i zapewnił tym samym zwycięstwo swojej ekipie.
  • Cavaliers do zwycięstwa poprowadzili przede wszystkim świetni tej nocy Jarrett Allen (29 punktów, 22 zbiórki) i Kevin Love (25 punktów, 9 zbiórek; 6/14 za trzy). Cenne punkty dołożył też mający sporo problemów ze skutecznością Brandon Goodwin (12 oczek, 5 zbiórek, 9 asyst, 4 przechwyty; 4/14 z gry). Isaac Okoro dorzucił 9 punktów, a Evan Mobley i Dean Wade po 8.
  • Po stronie Hornets wyróżniali się głównie Terry Rozier (24 punkty; 4/14 za trzy) i Kelly Oubre Jr. (21 punktów, 9 zbiórek). Swoje dołożyli Miles Bridges (12 punktów, 6 zbiórek, 7 asyst), Mason Plumlee (8 punktów, 11 zbiórek, 5 asyst, 3 przechwyty) i P.J. Washington (8 punktów, 9 zbiórek). LaMelo Ball skompletował z kolei 15 oczek, 6 zbiórek i 3 asyty, ale miał drobne problemy ze skutecznością (5/14 z gry).

Detroit Pistons – Boston Celtics 93:102

Statystyki na PROBASKET

  • Dobra seria Boston Celtics wciąż trwa. Podopieczni Ime Udoki bez większych problemów pokonali Detroit Pistons i odnieśli tym samym czwarte z rzędu zwycięstwo. Zaczęło się od kilku trafień Jaylena Browna, Jaysona Tatuma i Ala Horforda, dzięki czemu goście odskoczyli na 12 punktów jeszcze w pierwszej odsłonie (16:28). W drugiej Detroit Pistons zdecydowanie zabrakło skuteczności (6/26 z gry), co pomimo gorszego fragmentu liderów C’s (Tatum 0/3, Brown 0/2, Josh Richardson 0/2, Horford i Marcus Smart 0/0) pozwoliło przyjezdnym utrzymać komfortowe prowadzenie do przerwy (31:46).
  • Trzecia „ćwiartka” w dużej mierze przesądziła o losach spotkania. Niesamowicie prezentował się wówczas Tatum, który w 12 minut zdobył aż 19 punktów. Po drugiej stronie starał się odpowiedzieć Hamidou Diallo, autor 13 oczek, ale przewaga Bostonu wzrosła do 22 punktów (56:78). W ostatniej kwarcie Celtowie rzucali fatalnie, na co parą trafień zza łuku odpowiedział Saddiq Bey, ale Tłokom zabrakło czasu, by nawiązać walkę z rywalem, choć ostatnią część gry wygrali 37:24.
  • Jayson Tatum otarł się o double-double z dorobkiem 24 punktów i 9 zbiórek. Podwójną zdobycz wywalczył za to Robert Williams III, autor 11 punktów i 11 zebranych piłek. Jaylen Brown dołożył jedynie 13 oczek i 7 zbiórek, a Al Horford 4 punkty i 10 zbiórek. Cenne punkty z ławki dostarczyli Dennis Schroder (10 pkt, 5 asyst) i Josh Richardson (12 pkt).
  • Po stronie Pistons najwięcej punktów zdobyli Saddiq Bey (21 pkt; 4/7 za trzy) oraz Hamidou Diallo (21 punktów, 14 zbiórek). Skuteczności zabrakło przede wszystkim Isaiahowi Stewartowi, który zapisał na swoje konto 6 oczek i 17 zbiórek (3/11 z gry). Wchodzący z ławki Killian Hayes dorzucił 11 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst. Pierwszy wybór minionego draftu – Cade Cunningham – nie zagrał.

Indiana Pacers – Chicago Bulls 115:122

Statystyki na PROBASKET

  • Obie ekipy rozpoczęły swój ofensywny popis już w pierwszej kwarcie zakończonej wynikiem 33:40. Od początku świetnie spisywali się Nikola Vucević, DeMar DeRozan i Javonte Green, ale aż 22 punkty w 12 minut zdobył Caris LeVert, utrzymując tym samym w grze swój zespół. Jeszcze przed przerwą Byki były w stanie powiększyć swoje prowadzenie do 10 oczek, ale dobra skuteczność Indiana Pacers przy problemach za trzy gości sprawiła, że przewaga Chicago stopniała do zaledwie 3 punktów (62:65).
  • W trzeciej „ćwiartce” żaden z zespołów nie był w stanie ustabilizować sytuacji. Chicago Bulls najpierw odzyskali dwucyfrową przewagę, po czym kolejne trafienia LeVerta, Chrisa Duarte i Lance’a Stephensona pozwoliły gospodarzom wywalczyć pierwsze (i jak się później okazało jedyne) prowadzenie tej nocy (86:85).
  • Choć Bulls raz jeszcze odzyskali stosunkowo komfortową przewagę (98:110), to w końcówce sympatycy ekipy z Wietrznego Miasta musieli drżeć o wynik. Na 36,4 sekundy przed syreną przewagę rywala zmniejszył trafieniem zza łuku Justin Holiday (115:118). Po przerwie na żądanie odpowiedział jednak Ayo Dosunmu, po czym Pacers nie wykorzystali swoich szans, popełnili istotny błąd i pozwolili, by na linii stanął Matt Thomas, który ustalił wynik spotkania.
  • Fantastyczne zawody rozegrał tej nocy Nikola Vucević. Środkowy zdobył 36 punktów (rekord sezonu), 17 zbiórek i 3 bloki, trafiając przy tym 16 z 21 rzutów z gry. – Byłem pod wrażeniem tego, co zrobił dzisiaj przy obręczy. Miał kilka naprawdę dobrych bloków, sprawił też, że kilku gości spudłowało swoje rzuty – komentował występ środkowego Billy Donovan, szkoleniowiec Byków.
  • Świetnie wypadł również DeMar DeRozan, autor 31 punktów, 5 zbiórek i 7 asyst. Ayo Dosunmu dołożył natomiast double-double w postaci 15 punktów i aż 14 asyst. Javonte Green dorzucił 16 oczek, a Matt Thomas 10.
  • Po stronie Indiany dwoił się i troił Caris LeVert, ale jego 42 punkty, 5 zbiórek i 8 asyst nie wystatrczyło do pokonania rywala. Terry Taylor zdobył 21 punktów i 14 zbiórek, wchodzący z ławki Duane Washington Jr. dołożył 17 oczek i 7 zbiórek.

Toronto Raptors – Atlanta Hawks 125:114

Statystyki na PROBASKET

  • Toronto Raptors rozpoczęli mecz z wysokiego „C”, a na szczególną uwagę zasłużył Pascal Siakam. Skrzydłowy Kanadyjczyków zdobył w pierwszej kwarcie aż 21 punktów, dzięki czemu jego zespół był w stanie odskoczyć nawet na 17 oczek (39:22).
  • Atlanta Hawks pozbierali się stosunkowo szybko i po dobrej końcówce pierwszej odsłony w drugiej to oni przejęli inicjatywę. Na wyższy poziom wskoczył De’Andre Hunter, ważne trafienia dołożył Trae Young i do przerwy Raptors prowadzili już tylko 60:59. W drugiej połowie Gospodarze wypracowali sobie skromną, acz dwucyfrową przewagę i mniej więcej w tych granicach oscylowała ona niemal do końcowej syreny. W ostatniej „ćwiartce” Kanadyjczycy byli piekielnie skuteczni, bowiem trafili aż 66,7% swoich rzutów z gry, w tym 5/6 za trzy.
  • Kluczem do zwycięstwa Raptors była postawa Pascala Siakama, autora 33 punktów, 9 zbiórek i 4 asyst. Świetnie spisał się też świeżo upieczony All-Star Fred VanVleet, zdobywca 26 oczek, 11 asyst i 4 zbiórek. Gary Trent Jr. dołożył 19 punktów, Scottie Barnes 16 punktów, 9 zbiórek, 4 asysty i 2 przechwyty, z kolei OG Anunoby 8 oczek i 10 zbiórek.
  • Po stronie Hawks wyróżniali się przede wszystkim Trae Young (22 punkty, 13 asyst, 6 zbiórek), De’Andre Hunter (23 pkt) i John Collins (23 punkty, 6 zbiórek). Wchodzący z ławki Bogdan Bogdanović dorzucił 18 oczek, 5 asyst i 4 przechwyty (4/9 za trzy).
  • W 10 ostatnich występach Atlanta Hawks przegrali tylko dwa razy. Dwukrotnie jednak były to porażki z Raptors. Pomimo kiepskiego początku sezonu Jastrzębie odzyskały miejce gwarantujące udział w turnieju play-in. Na obecną chwilę zespół Nate’a McMillana z bilansem 25-27 zajmuje 10. pozycję.

San Antonio Spurs – Houston Rockets 131:106

Statystyki na PROBASKET

Denver Nuggets – New Orleans Pelicans 105:113

Statystyki na PROBASKET

  • Czy Denver Nuggets mają już powody do obaw? Choć ekipa z Kolorado w dalszym ciągu musi radzić sobie z nieobecnością kluczowych zawodników, to jest to już ich trzecia porażka z rzędu, która jednocześnie utrudnia ich sytuację w tabeli. Tuż za ich plecami czają się bowiem Minnesota Timberwolves, którym do 6. miejsca brakuje już tylko jednego zwycięstwa.
  • Niemal całe spotkanie było niezwykle wyrównane, a żadna ze stron nie była w stanie przejąć inicjatywy w pełni. Wszystko rozstrzygnęło się na dobre w czwartej kwarcie, kiedy to Herbert Jones zdobył aż 18 oczek (6/6 z gry) i wyprowadził swój zespół na 6-punktowe prowadzenie najpierw na 1:28, a następnie 52,7 sekundy przed końcem. Kolejną szansę na zmniejszenie strat zmarnował Monte Morris, po czym Jones wsadem ustalił rezultat spotkania.
  • Zwycięstwo Pelikanom zapewniła przede wszystkim dobra postawa Herberta Jonesa (25 pkt), Brandona Ingrama (23 punkty, 12 asyst, 2 bloki), Jaxsona Hayesa (22 punkty, 11 zbiórek) i Jonasa Valanciunasa (18 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty).
  • Nikola Jokić otarł się o kolejne w tym sezonie triple-double z dorobkiem 25 punktów, 12 zbiórek i 9 asyst. Monte Morris dołożył 19 oczek, a Will Barton 17. W niedzielę o godzinie 21:30 czasu polskiego Nuggets zmierzą się z Brooklyn Nets. Fatalna dyspozycja ekipy z Wielkiego Jabłka to dla nich szansa na przerwanie serii meczów bez zwycięstwa, ale Nets będą liczyli dokładnie na to samo.

Utah Jazz – Brooklyn Nets 125:102

Statystyki na PROBASKET

  • Czarna seria Brooklyn Nets wciąż trwa. Ekipa z Wielkiego Jabłka po raz kolejny musiała radzić sobie bez kontuzjowanych Kevina Duranta oraz Jamesa Hardena i choć w składzie pojawił się Kyrie Irving, to przyjezdnym zabrakło tej nocy siły rażenia.
  • Już od pierwszych minut jak na dłoni widać było, że Utah Jazz są tej nocy zdecydowanie lepiej dysponowani. Gospodarze rozpoczęli mecz od serii 15:2 i natychmiast podporządkowali sobie rywali. Irving spudłował wówczas 5 z 6 rzutów, James Johnson 7 z 8, co znacząco ułatwiło pracę Jazzmanom (33:24).
  • W drugiej i trzeciej odsłonie, wygranych przez Utah kolejno 35:23 i 37:26, pielęgnowana przez Jazz przewaga z minuty na minutę rosła. Po przerwie w trzeciej „ćwiartce” Donovan Mitchell zdobył aż 14 punktów, a gospodarze odskoczyli nawet na 34 oczka (103:69). Brooklyn Nets nie mieli tej nocy żadnej odpowiedzi na ataki rywali i notują tym samym siódmą porażkę z rzędu.
  • Najwięcej punktów spośród Jazzmanów zdobył tej nocy Donovan Mitchell, autor 27 oczek i 6 asyst. Bojan Bogdanović dołożył 19 punktów i 11 zbiórek. Udoka Azubuike, grający w miejsce nieobecnego Rudy’ego Goberta, również popisał się double-double (10 punktów, 11 zbiórek). Wchodzący z ławki Eric Paschall dorzucił 16 punktów, a Hassan Whiteside 15.
  • Po stronie Nets na wyróżnienie zasłużył przede wszystkim Cam Thomas, zdobywca aż 30 punktów (11/19 z gry). Kyrie Irving zakończył mecz z dorobkiem 15 punktów i 6 asyst (6/20). Patty Mills dołożył 11 oczek, a DeAndre’ Bembry 13. Kolejny mecz Brooklyn rozegrał w niedzielę o godzinie 21:30 czasu polskiego. Ich rywalem będą Denver Nuggets.
  • Przed spotkaniem Joe Ingles, który nabawił się niedawno bardzo poważnego urazu, porozmawiał z dziennikarzami na temat swojej przyszłości. – Nie mam żadnych wątpliwości, że będę w stanie wrócić lepszy niż kiedykolwiek byłem. Nie będę kłamać, w swojej grze nigdy nie polegałem na atletyzmie. Byłem w stanie osiągnąć sukces będąc kim jestem, grając w ten sposób – mówił 34-letni skrzydłowy Jazz.

Dallas Mavericks – Philadelphia 76ers 107:98

Statystyki na PROBASKET

  • Mecz rozpoczął się o godzinie 04:00 czasu polskiego, ale zakończył się dopiero kilkanaście minut po siódmej. Wszystko to za sprawą problemów technicznych z obręczą, która w pierwszej kwarcie pojedynku odłamała się od tablicy, co spowodowało 44 minuty opóźnienia. Show skradł Boban Marjanović, który własnoręcznie, bez pomocy drabiny, próbował ratować sytuację. Ostatecznie konieczna była wymiana całego sprzętu.
  • Mecz udało się wznowić, a inicjatywę przejęli Philadelphia 76ers. Kolejne trafienia Andre Drummonda, Georgesa Nianga i Tyrese Maxeya pozwoliły przyjezdnym odskoczyć na 16 oczek (24:40). Sytuację Dallas ratował Jalen Brunson, ale Mavs nie byli w stanie zmniejszyć strat na tyle, by nawiązać realny kontakt (44:51).
  • Kluczowa dla rozwoju pojedynku była trzecia odsłona. Fantastycznie spisywała się wówczas defensywa gospodarzy, która pozwoliła Sixers zdobyć jedynie 15 punktów. Dallas Mavericks zdobyli natomiast 32, co pozwoliło im objąć 7-punktowe prowadzenie (85:78). W czwartej „ćwiartce” Szóstki odzyskały prowadzenie, ale wynik oscylował w granicy remisu. Wszystko miała rozstrzygnąć końcówka.
  • Sixers stanęli przed doskonałą szansą na zniwelowanie 5-punktowej straty, ale najpierw zza łuku spudłował Seth Curry, po czym dwukrotnie z linii pomylił się Matisse Thybulle. W międzyczasie serię punktową Mavericks (15:4) kontynuował Jalen Brunson (100:93). Niemoc strzelecką Philly przerwał dopiero Joel Embiid, który najpierw trafił zza łuku, a po chwili zablokował próbę Luki Doncicia. Słoweniec nie dał jednak za wygraną i w efektowny sposób wykończył akcję 2+1. Po chwili Embiid ponownie zdołał zablokować Doncicia, ale Filadelfii zabrakło skuteczności w ataku, przez co nie byli już w stasnie nawiązać walki.
  • Luka Doncić poprowadził swój zespół do zwycięstwa, notując przy okazji triple-double w postaci 33 punktów, 15 asyst i 13 zbiórek (13/28 z gry; 1/6 za trzy). Reggie Bullock dołożył 20 punktów, a Jalen Brunson 19. Kluczowe okazały się też pukty Dwighta Powella (14) i Doriana Finney-Smitha (13).
  • Po stronie Sixers prym wiódł Joel Embiid, autor 27 punktów, 13 zbiórek, 4 asyst, 2 przechwytów i 3 bloków. Tyrese Maxey dołożył 18 punktów, a wchodzący z ławki Georges Niang 13. Rozczarował Tobias Harris, który trafił co prawda 75% swoich rzutów (6/8), ale skompletował jedynie 13 oczek i 5 asyst. Seth Curry dorzucił trzy trójki i 11 oczek.

Portland Trail Blazers – Oklahoma City Thunder 93:96

Statystyki na PROBASKET

  • Przed rozpoczęciem spotkania sympatycy Portland Trail Blazers mieli powody do obaw. Ich ulubieńcy przegrali 5 z 6 ostatnich występów, w tym właśnie z Oklahoma City Thunder w poniedziałek. Dodatkowo wczoraj ekipa z Oregonu wysłała do Clippers Normana Powella i Roberta Covingtona, sugerując tym samym, że już wkrótce rozpocznie etap przebudowy.
  • Potencjalne obawy okazały się uzasadnione. Początek spotkania nie wskazywał dominacji jednego z zespołów. Nie najgorzej w mecz wstrzelił się Luguentz Dort, nieco więcej problemów mieli Tre Mann (2/6) i Josh Giddey (1/6), ale gospodarze nie wykorzystali kłopotów rywala i sami pudłowali rzut za rzutem, przede wszystkim za trzy (0/6). W drugiej kwarcie obraz gry wyglądał podobnie. Lepszy fragment zaliczył Ty Jerome, na co odpowiedział jednak Tony Snell. Do przerwy to Blazers skromnie prowadzili (50:46)
  • Na początku trzeciej odsłony wydawało się, że Portland w końcu dojdą do głosu i uda im się odskoczyć z wynikiem. Kolejne trafienia CJa McColluma i Jusufa Nurkicia powiększyły prowadzenie Blazers do 10 oczek, ale Thunder momentalnie zniwelowali straty i wynik oscylował w granicy remisu niemal do końca. Kluczowa okazała się zatem ścisła końcówka. Na 1:20 przed syreną przewagę OKC zmniejszył McCollum (88:91). Wówczas rozpoczął się istny pojedynek strzelecki. Od tamtego momentu obie ekipy punktowały przede wszystkim z linii. Na dwa trafienia Mamadiego Diakite podobnie odpowiedział Anfernee Simons. Na celne rzuty Mike’a Muscali z gry akcją 2+1 odpowiedział Simons (93:95). Szansą dla Blazers był jeden niecelny osobisty Dorta, ale choć udało im się dojść do dobrej pozycji rzutowej, to piłka jedynie odbiła się od górnej części obręczy.
  • Luguentz Dort po raz kolejny wcielił się w rolę lidera OKC, zdobywając tym razem 23 punkty i 7 zbiórek. Josh Giddey dołożył 16 oczek, 7 zbiórek i 3 asysty. Mamadi Diakite skompletował 12 oczek, 7 zbiórek i 3 bloki, a po 11 punktów dorzucili Ty Jerome i Mike Muscala.
  • Po stronie Blazers najlepiej punktowali CJ McCollum i Anfernee Simons, po 19 punktów. Jusuf Nurkić zanotował double-double w postaci 14 oczek i 16 zbiórek. Tony Snell dołożył 13 punktów, 8 zbiórek i 2 bloki.

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments