Kolejna noc z koszykówką w najlepszym na świecie wydaniu za nami. W spotkaniu dnia za sprawą 34 punktów Kevina Duranta osłabieni Brooklyn Nets pokonali Philadelphia 76ers. Indiana Pacers bez większych problemów uporali się z Detroit Pistons, New York Knicks zwyciężyli z Houston Rockets, a Phoenix Suns wprost rozjechali Washington Wizards.
Indiana Pacers – Detroit Pistons 122:113
- Trzynasta z rzędu porażka ekipy z Motor City. Pacers od początku drugiej połowy wizualnie kontrolowali spotkanie i nie dali zbliżyć się przeciwnikom na mniej niż cztery „oczka”, stopniowo budując nawet 15-punktową przewagę. Oba zespoły zaliczyły jednak kiepską noc rzutową, trafiając jedynie po 7 trójek.
- Czołową postacią w ekipie gospodarzy był tej nocy Caris LeVert, który zdobył 31 punktów, rzucając na skuteczności 12-18 z gry. – Zawsze staram się być agresywny – powiedział 27-latek. – Dłużej miałem piłkę w rękach. Stało się tak głównie z powodu nieobecności rozgrywającego Malcolma Brogdona, który zmaga się z bólem Achillesa. Dobry mecz także w wykonaniu Mylesa Turnera (16 punktów, 7 zbiórek, 4 bloki) i Chrisa Duarte (15 punktów).
- –To była gra pełna runów. Oni zaliczyli ich więcej po prostu więcej – przyznał lider Pistons Saddiq Bey. – Musimy grać fizycznie, nie faulując. Pokazaliśmy nasze zaangażowanie, ale nasza komunikacja i rotacje muszą być lepsze – dodał. W całym spotkaniu 22-latek zanotował 28 punktów, 10 zbiórek i 5 asyst. Z dobrej strony pokazali się także Cade Cunningham oraz wchodzący z ławki Frank Jackson, którzy zaliczyli odpowiednio 19 i 18 „oczek”.
Brooklyn Nets – Philadelphia 76ers 114:105
- Mecz o wielu twarzach. Na 1:33 przed końcem decydującej odsłony na tablicy widniał remis po 103. Od tego momentu Nets zaliczyli run 11-2, czym zamknęli spotkanie. Wcześniej udało im się jednak wypracować nawet 20-punktową przewagę, którą praktycznie w całości roztrwonili w trzeciej kwarcie.
- Wiadomo było, że kluczem do zwycięstwa dla zdziesiątkowanych kadrowo gospodarzy jest bardzo dobry występ Kevina Duranta. Ten nie zawiódł, rzucając 34 punkty, zbierając 11 piłek i rozdając 8 asyst. – Każdy mecz to wyzwanie, ponieważ wiele drużyn ustawia na mnie zupełnie inne schematy – powiedział KD. Kolejne skrzypce w ekipie z Brooklynu grali Blake Griffin oraz Nic Claxton, którzy zanotowali po rekordowe dla siebie w tym sezonie 17 „oczek”.
- 76ers zagrali tej nocy wąskim 8-osobowym zestawieniem. Liderem zespołu był Joel Embiid, który rzucił 32 punkty i zebrał 9 piłek. Wtórował mu Seth Curry – autor 29 „oczek”.
- Na parkiecie po stronie Nets nie zobaczyliśmy Jamesa Hardena, LaMarcusa Aldridge’a, DeAndre’ Bembry’ego, Bruce’a Browna, Paula Millsapa, Jevona Cartera oraz Jamesa Johnsona. Ekipa z Filadelfii nie mogła natomiast skorzystać z Tyrese Maxey’a, Georgesa Nianga. – Musimy coś z tym zrobić, bo boję się teraz włączać ESPN. Po prostu coraz więcej graczy jest niedostępnych – zażartował trener Sixers Doc Rivers.
Houston Rockets – New York Knicks 103:116
- Mało przekonujące zwycięstwo ekipy Toma Thibodeau. Martwić mogą zwłaszcza serie traconych kolejno punktów, co zaobserwować mogliśmy w drugiej kwarcie. Przez dwa trwające po ponad 3 minuty fragmenty gry, w których Knicks nie zdołali rzucić ani jednego „oczka”, rywale odrobili prawie 20 punktową stratę.
- Za główny powód dzisiejszej wygranej Knicks uznać można świetną noc rzutową Immanuela Quickley’a, który trafił 7 „trójek”, w całym spotkaniu zapisując na swoim koncie 24 punkty. -(Quickley) trafiał wielkie rzuty – przyznał Thibodeau. – Mieliśmy wielu chłopaków, którzy wyszli na boisko i pokazali zaangażowanie. Musimy kontynuować pracę, zwłaszcza w defensywie – dodał. Cieszyć może przełamanie Evana Fourniera i jego 23 „oczka”.
- Rockets zaliczyli kolektywnie aż 19 strat, co w połączeniu z kiepską skutecznością zza łuku (34,4%) nie mogło dać im pozytywnego rezultatu. Najskuteczniejszy w ich szeregach był tej nocy dobrze obsługiwany przez kolegów Daniel Theis, który zanotował 22 „oczka” i 10 zbiórek. Niezłe zawody także w wykonaniu Jae’Sean Tate’a, autora 20 punktów i Garrisona Mathewsa, który uzbierał 17 punktów.
Phoenix Suns – Washington Wizards 118:98
- Grający nadal bez Devina Bookera Suns nie dali żadnych argumentów ekipie z Waszyngtonu. Od początku drugiej kwarty kontrolowali grę, trzymając rywali na bezpiecznym dystansie punktowym. W skrajnym momencie przewaga dochodziła nawet do 26 „oczek”. Ekipa gospodarzy zdominowała Czarodziei zwłaszcza w pomalowanym, skąd zdobyła 58 punktów.
- W ekipie „Słońc” aż ośmiu zawodników zaliczyło dwucyfrową zdobycz punktową. 17 „oczek” zgromadził na swoim koncie JaVale McGee, 16 Landry Shamet, a 15 Chris Paul, który dodał do tego 6 asyst. – Byliśmy gotowi – powiedział trener Monte Williams. – To było całkiem fajne. Wynik był rezultatem skupienia i determinacji, jaką pokazaliśmy w obronie – dodał.
- Honoru Wizards bronić próbował Bradley Beal, który zanotował 26 punktów i 5 asyst. Dobry występ także na koncie Daniego Avdiji (14 punktów), który jako jeden z nielicznych graczy gości był w tym spotkaniu na tzw. plusie (+7).
- Wizards notują 4 porażki z rzędu i bilans 2-8 w 10 ostatnich meczach. – To nasza rutyna – przyznał po ostatnim gwizdku Montrezl Harrell. – Nikt nie będzie nam współczuł. Musimy to sobie jakoś poukładać.
Toronto Raptors – Chicago Bulls — Przełożony
O wydarzeniach z ostatnich dni i zbliżających się transferach w NBA na pewno porozmawiają Krzysztof Sendecki i Michał Pacuda w najbliższym podkaście PROBASKET Live na YouTube. Zapraszamy już w środę 22 grudnia o godz. 21:00