Temat handlu Damianem Lillardem pojawia się w amerykańskich mediach regularnie już od kilku miesięcy. Portland Trail Blazers nie są w stanie powalczyć o najwyższe laury, ale wciąż nie decydują się na przebudowę. Bobby Marks z ESPN postanowił wcielić się w rolę generała PTB i podzielił się swoją opinią na temat decyzji, które powinni podjąć w Oregonie.
Portland Trail Blazers od lat nie są w stanie zbudować wokół Damiana Lillarda zespołu mistrzowskiego kalibru. Tegoroczny sezon naznaczony zmianami na różnych płaszczyznach może okazać się zapowiedzią roszad kadrowych. Te z kolei mogą sugerować, że ekipę z Oregonu prędzej czy później czekać będzie gruntowna przebudowa.
Bobby Marks z ESPN wziął pod lupę tegoroczny zespół Blazers i ich możliwości względem przyszłości Damiana Lillarda. Rozgrywający na każdym kroku podkreśla nie tylko swoją lojalność do Portland, ale i chęć wygrywania, której na ten moment PTB nie są mu w stanie zagwarantować. Ich zespół plasuje się na 8. miejscu w tabeli z ujemnym bilansem 11-12.
Przed Blazers trzy niezwykle wymagające starcia. Ich przeciwnikami będą Boston Celtics, Los Angeles Clippers i Golden State Warriors. Trzy porażki przy serii zwycięstw Sacramento Kings mogą oznaczać spadek poza pierwszą dziesiątkę konferencji zachodniej. Należy tu podkreślić, że kontuzjowany Lillard opuści najprawdopodobniej wszystkie trzy pojedynki.
– Wiem, że kontuzje mają teraz Damian Lillard, Anfernee Simons, Nassir Little, ale nawet kiedy Lillard był zdrowy, to mieli sporo problemów, jak również z San Antonio [83:114], gdy był poza składem. Przed nimi wielkie decyzje, które będą musieli podjąć – podkreślił Marks.
Dziennikarz poruszył również kwestię przyszłości Roberta Covingtona i Jusufa Nurkicia, których umowy wygasają wraz z zakończeniem sezonu. Obaj zawodnicy mogą liczyć na względe zainteresowanie na rynku wolnych agentów, podczas gdy Blazers będą musieli przeznaczyć aż 92 miliony dolarów na Lillarda, CJ McColluma i Normana Powella, do czego dochodzi również warta 9,6 miliona umowa Larry’ego Nance’a Jr’a (łącznie ponad 102 miliony). Marks uważa, że kierownictwo zespołu powinno rozpocząć analizę wartości rynkowej obu zawodników, by latem w przypadku chęci przedłużenia z nimi współpracy nie przekroczyć kwoty wolnej od podatku od luksusu.
– Jeśli możesz zrobić coś z tymi zawodnikami teraz, robisz to. Na te dwa nazwiska trzeba zwrócić uwagę – zaznaczył.
Marks puścił również wodzę fantazji i wcielił się w rolę właściciela Blazers. W hipotetycznej sytuacji założył, że w procesie rekrutacji generalnego menadżera klubu pierwsze pytanie, jakie zadałby potencjalnemu kandydatowi to „Co byś zrobił z Damianem Lillardem?”. Choć podkreślił, że 31-latek jest prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem w historii organizacji z Oregonu, to moment, w którym będzie musiał być wymieniony, nadchodzi nieubłaganie.
– To jedyny sposób, żeby zresetować ich skład. Jedyny sposób, żeby przebudować ich rotację. Spójrzmy prawdzie w oczy. Jeśli zachowają McColluma, Lillarda i Powella, będą jedynie nakręcać to koło […] będą grać Dennisami Smithami, Cody Zellerami czy Tony Snellami tego świata… musisz tu spojrzeć na przyszłość – dodał Bobby.
Blazers mają w tym sezonie szczególny problem z meczami wyjazdowymi. W 11 rozegranych jak dotąd spotkaniach poza Moda Center podopieczni Chauncey’a Billupsa przegrali aż 10 z nich. Więcej porażek na terenie rywala odnieśli jedynie Orlando Magic i Houston Rockets, po 11. Patrząc na to z drugiej strony, hala w Portland stała się swego rodzaju twierdzą, którą w tym sezonie zdołali podbić jedynie Sacramento Kings (1. mecz sezonu zasadniczego) oraz San Antonio Spurs (ostatni jak dotąd mecz).
Jaką decyzję podejmą Blazers? W tym roku na to pytanie nie poznamy prawdopodobnie odpowiedzi. Zespoły mają czas do 10 lutego na podjęcie wszelkich decyzji transferowych. Pełna wypowiedź Bobby’ego Marksa dostępna jest poniżej.