Weteran parkietów NBA Scot Pollard (Pistons, Kings, Pacers, Cavs, Celtics) opowiada o grze w najlepszej lidze świata. Pierwszej konfrontacji z idolem z dzieciństwa, pojedynkach Kings z Lakers, strategii na powstrzymanie Shaqa, Malice in the Palace, grzez z Lebronem w Cavs, mistrzowskim sezonie w Bostonie i jak wygląda jego życie po zakończeniu kariery w NBA.
Wywiad przeprowadził Przemek Opłocki, który odpowiada za projekt „OPOwieści z NBA”. Poniżej macie linki do jego mediów społecznościowych. Lajki czy subskrypcje z pewnością zachęcą go do dalszej pracy.
Fragmenty:
O spotkaniu idola:
Pamiętam pierwszy mecz przeciwko mojemu idolowi, Patrikowi Ewingowi. Pomyślałem: „Mam nadzieję, że nie zadunkuje nade mną” (śmiech) Nie możesz zapomnieć, że jesteś częścią ligi. Grasz przeciw takim graczom jak Jordan, Barkley czy David Robinson. Grałem w erze wybitnych centrów. W trakcie debiutanckiego sezonu często myślałem: „Wow, kryję tego gracza”. Gdy byłem dzieckiem podziwiałem Patrika, a teraz starałem się powstrzymać go przed zdobywaniem punktów.
O Malice in the Palace:
To nie powinno się wydarzyć. To była okropna sytuacja. Nie mogę uwierzyć, że to się wydarzyło. (…) Trenerem Pacers był Rick Carlise, który wcześniej prowadził Pistons (zwolniony po sezonie 2002-03, w sezonie 2003-04 przegrał w Finale Konferencji Wschodniej z Pistons, którzy w Finale pokonali Lakers 4-1 – przyp. red.). Zależało mu, żeby wygrać z drużyną z Detroit i żeby był to punkt przełomowy na drodze do tytułu NBA. Nie winię Ricka za to, co się wydarzyło, ale za dopuszczenie do tej sytuacji poprzez zostawienie w końcówce na parkiecie naszej pierwszej piątki w meczu, który był już wygrany. Ron i Jermaine siedzieliby na ławce, podobnie jak podstawowi gracze Pistons, a tak Larry Brown trzymał swoich czołowych graczy na parkiecie.