Jedna z ostatnich furtek do powrotu do gry, które pozostały Kyriemu Irvingowi została właśnie zamknięta. Rozpoczynający od stycznia swoją kadencję nowy burmistrz Nowego Yorku zapowiedział bowiem, że dotychczasowe zasady dotyczące osób niezaszczepionych pozostaną utrzymane. Impas nadal więc trwa.
Niedawne słowa nowego prezydenta –musimy na nowo przeanalizować, jak rozwiązać problem osób niezaszczepionych– wlały sporo optymizmu w serca kibiców z Brooklynu. Pozostawała bowiem nadzieja, że stanowe reguły potraktują Irvinga w wyjątkowy sposób, podobnie jak to było przed paroma tygodniami z uznaniem ośrodka treningowego Nets za obiekt prywatny. Eric Adams w rozmowie z Kristianem Winfieldem z New York Daily News rozwiał jednak wszelkie wątpliwości.
–Nowy Jork nie zamierza zmienić swoich zasad. Po raz kolejny, to czy Kyrie zagra, zależy od NBA i jego samego, a nie od nas. To oni muszą dojść do porozumienia, jak może grać dla Nets, jednocześnie nadal dbając o wszystkich sportowców, którzy tu przyjeżdżają – przyznał Adams. -Jeżeli gracze NBA chcą występować w tym mieście, to muszą stosować się do umowy, którą zawarli. Wierzę, że to do NBA i Kyrie’ego należy dojście do porozumienia i to, jak chcą przez to przejść. Wierzę, że mogą dojść do porozumienia – dodał.
Trudno nie odnieść wrażenia, że słowa Adamsa ponownie zrzucają odpowiedzialność za dalsze działania w tej kwestii na Irvinga, mimo że ten zbytnio się do tego nie kwapi. W przypadku niewystąpienia w żadnym ze spotkań, aż do zakończenia obecnego sezonu, rozgrywający straci 16 z prawie 35 przysługujących mu milionów dolarów. Przypomnijmy, że decyzją zespołu Irving odsunięty został od występów w meczach wyjazdowych, przez co klub wypłaca mu za nie normalną pensję.
Bez 29-latka, Nets radzą sobie całkiem nieźle, jednakże nie są postrzegani jako główny faworyt do tytułu. Ekipa z Brooklynu wygrała ostatnie cztery spotkania i legitymuje się w tym momencie bilansem 6-3.