Po kilku dniach odpoczynku, Phoenix Suns oraz Milwaukee Bucks ruszyli do walki o trofeum Larry’ego O’Briena. Spotkanie toczyło się w bardzo szybkim tempie i było fantastyczną zapowiedzią tego, co przed nami. Chris Paul, Devin Booker i DeAndre Ayton już na samym początku postanowili przedstawić Bucks wyzwanie, z jakim będą musieli się gracze Mike’a Budenholzera zmierzyć. Dla liderów Suns był to debiut w finałach NBA i nie mógł wypaść lepiej.
PHOENIX SUNS – MILWAUKEE BUCKS 118:105 (1-0)
- Przed meczem najważniejsza informacja dotyczyła Giannisa Antetokounmpo. Lider Milwaukee Bucks znalazł się w pierwszej piątce mimo faktu, że jeszcze kilka godzin wcześniej jego występ był określany jako “wątpliwy”. Wiele zatem wskazywało na to, że była to w wykonaniu Bucks zasłona dymna, by trzymać Phoenix Suns w niepewności. Dobrze było widzieć Greka na parkiecie gotowego do rywalizacji.
- Suns rozpoczęli mecz od agresywnego Devina Bookera na koźle. Bucks w pierwszej połowie zmieniali krycie i bardzo często na Bookerze, a potem na Chrisie Paulu, ustawiony był Brook Lopez. Gracze Suns wykorzystywali fakt, że ten jest dość wolny na nogach i atakowali go w akcjach jeden na jeden, trafiając w ten sposób sporo punktów. Spotkanie miało naprawdę dobre tempo. Obie drużyny chciały kończyć akcje w pierwszych sekundach.
- Giannis pod koniec pierwszej kwarty wprowadził do obrony Suns odrobinę chaosu, gdy dwukrotnie mocno zaatakował kosz, ale Suns na drugą kwartę wracali z prowadzeniem 30:26. Wcześniej gospodarze stracili Dario Saricia, który najprawdopodobniej doznał urazu kolana. Od razu zszedł do szatni i niestety nie wrócił już na parkiet. Bucks runem 7:0 po przerwie na żądanie doprowadzili do remisu 45:45, ale Suns szybko odpowiedzieli, odzyskując przewagę.
- Tuż pod koniec pierwszej połowy fantastycznym blokiem popisał się Antetokounmpo. Po stracie piłki przez kolegę przebiegł cały parkiet i zatrzymał rywala tuż przy obręczy, niczym LeBron James Andre Iguodalę. Jednak to gospodarze na przerwę schodzili z 8-punktowym prowadzeniem, lepiej czytając defensywę Bucks i próbując wykorzystać przestrzeń, jaką im zostawiała.
- W trzeciej kwarcie Bucks zmienili obronę i zamiast switchować po pick-and-rollach Paula i Bookera, zaczęli stosować tzw. “drop coverage”, czyli wysoki gracz po zasłonie cofał się i zostawiał graczowi z piłką więcej miejsca w środku. CP3 i Book nie mieli z tym problemu, budując w ten sposób dwucyfrowe prowadzenie dla swojego zespołu. Szczególnie dobrze czuł się 36-letni Paul, który w pewnym momencie złapał niesamowity rytm i za jego sprawą prowadzenie sięgnęło 20 oczek.
- Bucks dotąd brakowało przede wszystkim skuteczności. Nie zmienili jednak swojego podejścia. W czwartej kwarcie Antetokounmpo zaczął grać agresywniej na koźle, atakując mniejszych defensorów i wymuszając reakcję. Po trójce Bryna Forbesa na 7 minut przed końcem przewaga gospodarzy zmalała do 9 oczek i Monty Williams musiał interweniować. Ekipy zaczęły wymieniać się ciosami, a kolejne minuty upływały.
- Gdy CP3 wjechał pod kosz i skończył akcję będąc faulowany przez Giannisa, odzyskał dla Suns 14-punktowe prowadzenie i można było odnieść wrażenie, że po tym ciosie się już goście nie podniosą. 32 punkty, 9 asyst Chrisa Paula, 27 oczek, 6 asyst i 3 przechwyty Bookera oraz fantastyczne 22 punktów i 19 zbiórek DeAndre Aytona. Po stronie Bucks 29 oczek Khrisa Middletona oraz 20 punktów, 17 zbiórek i 4 asysty Antetokounmpo.
- Drugi mecz finału NBA 2021 w nocy z czwartku na piątek o godz. 3:00.
- W czwartek o godz. 18:00 zapraszamy na studio EWINNER o NBA. O finałach rozmawiać będą: Marcin Gortat, Keepthebeat, czyli Łukasz Szwonder i Michał Pacuda.
- Giannis zanotował blok w stylu LeBrona.
- Brook Lopez zrobił Zazę Pachulię i otrzymał z to flagrant faul.
- Chris Paul skutecznie ogrywający Giannisa.
- CP3 zabrał Aytonowi 20. zbiórkę.