Świetny występ nie pomógł w odniesieniu cennego zwycięstwa na trudnym terenie w Warszawie. Filip Zegzuła prosto z Dąbrowy Górniczej przybył na pierwszoligowy mecz z Legią, aby zaraz po nim ruszyć w drogę powrotną.
Ma Pan za sobą świetny występ, ale to nie pomogło w zwycięstwie Rosy Radom. Czego zabrakło, aby pokonać dziś Legię?
Filip Zegzuła – W końcówce Legia narzucała swój styl gry, my się do tego nie dostosowaliśmy. Skończyła kilka kontrataków, my się męczyliśmy, nie trafiliśmy kilku rzutów z czystej pozycji i przegrana dziesięcioma punktami czwarta kwarta…
Zadecydowała gorsza gra w ataku, czy napór Legii był w drugiej połowie już dla Was zbyt silny, żeby mu się oprzeć?
– Legia skoncentrowała się na odrobieniu strat i na naszych wysokich zawodnikach, ale też na Kubie Schenku. Dobrze kryli na pick’n rollu, mieliśmy coraz mniej czystych pozycji. Skuteczność nasza też nie była już tak dobra, kilku zawodników grało ponad pół godziny więc może trochę zabrakło sił? Nie poddawaliśmy się, ale wynik jest jaki jest.
Zdominowaliście początkowo sytuację pod tablicami, na to właśnie zwracał Wam uwagę trener? Legia ma problemy z walką pod koszem i świetnie to wykorzystaliście.
– To dla nas pierwszy od dawna wygrany mecz na deskach. Wiedzieliśmy, że Legia jest bardzo mocna fizycznie, mają u siebie Marcela Wilczka, Tomka Andrzejewskiego i Adama Linowskiego i próbowaliśmy z nimi nawiązać walkę. Michał Sadło i Łukasz Sobuta nieźle się spisywali. W ataku również wygrywaliśmy walkę o zbiórki, ale to niestety było dziś za mało. Od trzeciej kwarty Legia zaczęła zastawiać, doświadczenie wzięło górę. My jesteśmy młodym zespołem, nie mamy takich zawodników jak chociażby Adam Parzych, który w końcówce tak naprawdę wziął piłkę i ustawił zespół. Do tego doszedł Łukasz Wilczek, jeden z czołowych rozgrywających w lidze i rozstrzygnęli mecz.
Kiedy zapadła decyzja o tym, że zagra Pan w Warszawie?
– Przed meczem ćwierćfinałowym Pucharu Polski mieliśmy już założony plan, żeby tu przyjechać i powalczyć z Legią. Jutro jedziemy na finał, czyli wracamy do Dąbrowy Górniczej.
Oby nie skończyło się tylko wycieczką i przesiedzeniem meczu na ławce.
– Też mam taką nadzieję. Wiadomo, że każdy będzie chciał wygrać, jeśli trener da nam szansę to na pewno odpłacimy się dobrą grą.
Jest Pan zawodnikiem zespołu pierwszoligowego, czy bardziej tego z ekstraklasy?
– Staram się trenować z obiema drużynami, trenerzy uzgadniają szczegóły. Dla mnie, razem z Kubą Schenkiem priorytetem jest I liga, w TBL uzupełniamy skład.
Lepiej w I lidze grać z kolegami z TBL, czy bez nich jest Wam jednak swobodniej?
– Z tym bywa rożnie, to trochę oddzielny temat. Przede wszystkim oni z nami nie ćwiczą, czasem raz w tygodniu się tak zdarzy i przez to nie mamy zgrania. Łukasz Bonarek i Damian Jeszke dają nam trochę zbiórek, co na pewno jest na plus, ale wtedy wyłączamy innych zawodników, którzy trenują z tym zespołem cały czas. Wygraliśmy z nimi w składzie kilka spotkań, ale też przegrywaliśmy więc nie jest to taka jednoznaczna kwestia, czy lepiej tu grać z pomocą z TBL, czy bez niej.
W zeszłym roku wyglądało to trochę inaczej i wyniki mieliście dużo lepsze.
– Tak, często z nami trenowali, w ekstraklasie mieliśmy więcej obcokrajowców i w tym chyba trzeba upatrywać przyczyn. W obecnym sezonie doszły nam europejskie puchary, czyli dodatkowe obciążenie.
Wygrana z Legią poprawiłaby Waszą sytuację w tabeli, która powoli robi się niebezpiecznie bliska wypadnięcia z fazy play-off.
– Tak, teraz mamy trochę nóż na gardle, bardzo ważny mecz z Katowicami u siebie. Musimy ten mecz koniecznie wygrać, będziemy nad tym cały tydzień mocno pracować. Jeżeli terminy nie będą kolidowały to pewnie pomogą nam koledzy z TBL. Później mamy mecze u siebie ze Śląskiem i Zniczem więc musimy naprawdę zacisnąć zęby i ciężko pracować, żeby wygrać te spotkania.
Ciężko się gra będąc przerzucanym z jednego zespołu do drugiego?
– Nie, trochę można się pomylić z zagrywkami obu trenerów, ale chociaż raz dziennie staram się być na treningach I ligi jeżeli mają dwa i myślę, że widać nić porozumienia z chłopakami.
W końcówce spotkania porozmawiał Pan sobie przy linii bocznej z trenerem Piotrem Bakunem. O czym dyskutowaliście?
– To był mój trener na kadrze narodowej, gratulowałem posady nowego-starego trenera, rozmawialiśmy chwilę, jak to teraz wygląda. Nowa sala tu w Warszawie również do obejrzenia, graliśmy tu kiedyś w drugiej lidze, naprawdę dobrze to teraz wygląda.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET