Max Elektro Sokół Łańcut nie zdołał doprowadzić półfinałowej rywalizacji do remisu. Legia Warszawa okazała się lepsza i to ona zagra w wielkim finale, łańcucianom pozostaje walka o brąz, której na pewno nie odpuszczą, jak zapowiada Krzysztof Jakóbczyk.
Dobrze dziś zaczęliście, kilka rzutów z dystansu Wam wpadło i chyba wiara w sukces w tym meczu stała się jeszcze większa?
– Tak, ten dobry początek dał nam nadzieję na dobry mecz, myślę, że spokojnie mogliśmy dziś wygrać, ale Legia była tak dobrze dysponowana, zwłaszcza z dystansu… Podejrzewam, że z tak dobrą naszą grą wygralibyśmy z nimi 9 na 10 spotkań, jednak oni zagrali jeszcze lepiej.
Adama Parzycha chyba nie zatrzymałby dziś nikt.
– Trzeba przyznać, że świetny mecz Adama, nie pozostaje mi nic innego jak mu pogratulować i życzyć powodzenia dalej.
Kolejny raz macie słabszą skuteczność, to element nad którym pracowaliście przez ostatni tydzień, czy zwróciliście uwagę na inny element gry?
– Rzeczywiście, gra w ataku nie jest naszą najmocniejszą stroną, mieliśmy z tym problemy przez cały sezon. W zasadzie większość meczów w lidze wygrywaliśmy obroną, myślę że w tej serii gorzej spisywaliśmy się w defensywie. Nie zagraliśmy niczego nowego niż w sezonie zasadniczym tylko daliśmy sobie rzucić więcej punktów.
Przed przerwą zniwelowaliście przewagę do sześciu punktów, była w szatni jeszcze większa mobilizacja, trener zaproponował jakieś nowe rozwiązania?
– Mówiliśmy o zneutralizowaniu Adama Parzycha i na tym się skoncentrowaliśmy, zmieniliśmy trochę obronę i tyle, nic wielkiego nie mogliśmy wymyślić. Małe rzeczy zadecydowały o porażce, m.in walka o zbiórkę. Byliśmy dziś bardzo dobrze dysponowani, ale Legia była jeszcze lepsza.
Rozczarowani jesteście tymi dwoma meczami w Warszawie? Czujecie, że mogliście wywieźć stąd jedno zwycięstwo?
– Ciężko powiedzieć…. Myślę, że byli lepsi w tej serii, ale fajnie gdyby rywalizacja potrwała dłużej.
U siebie moglibyście odwrócić losy rywalizacji?
– Myślę, że tak, bo ten dzisiejszy mecz był chyba naszym najlepszym w całej serii i gdybyśmy złapali wiatr w żagle to moglibyśmy to pociągnąć aż do finału, ale stało się inaczej.
Pozostaje Wam walka o brązowy medal rozgrywek, sezon w związku z tym zapisany po stronie porażek?
– Od początku sezonu wiadomo było ze trzy zespoły tak naprawdę będą się liczyć w walce o najwyższe cele, ktoś musiał odpaść, padło na nas. Szkoda, że tak się to ułożyło, bo chyba rzeczywiście nie byliśmy w najlepszej formie w play-off. Pozostaje mecz o brąz, kiedyś też przegrałem półfinał i na pewno mecz o trzecie miejsce jest okazją, by sobie półfinałową porażkę powetować. Na pewno będziemy chcieli zdobyć medal i miłym akcentem zakończyć sezon, dać trochę radości kibicom i sobie.
Na co stać Legię w finale?
– Myślę, że jest w stanie zagrozić Miastu Szkła , Krosno miało łatwiejszą przeprawę do finału i mogą się zdziwić jeśli trafią na defensywę Legii. Wszystko jest możliwe, nie skazywałbym Legii na porażkę w finale. Można wygrać w Krośnie, my tam wygraliśmy więc skoro Legia pokonała nas to może też pokonać Krosno. Na pewno wybiorę się na mecz, z Łańcuta do Krosna jest niedaleko, w sobotę zagramy z Tychami, w niedzielę będzie drugi mecz finału i zapewne go obejrzę.
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET