Półfinałowa rywalizacja Max Elektro Sokoła Łańcut z Legią Warszawa nabiera rumieńców. Po dwóch starciach w Łańcucie mamy remis 1:1, teraz to Legia ma atut własnego parkietu, co jednak zdaniem Adriana Mroczka-Truskowskiego nie przesądza o tym, że to warszawianie stają się faworytem.
Wasza słaba skuteczność była głównym powodem porażki z Legią?
– Jak ktoś nie rzuca 50 punktów to raczej jest to wynik dobrej obrony przeciwnika, z tego wynikała nasza niska skuteczność. Mała liczba asyst z naszej strony, słabo dzieliliśmy się piłką, mało zespołowości, czyli tego czym wczoraj Legię zaskoczyliśmy na początku spotkania. Kiedy gramy zespołowo to ciężko się z nami gra, to chyba jest klucz do tego weekendu.
W sobotę faktycznie szybko uciekliście Legii, ale w niedzielę rywale nie dali się zaskoczyć. Może ten dobry początek warszawian dał im większą wiarę w sukces?
– Na tym polega granie serii, żeby wyciągać wnioski, ktoś jest w trudnej sytuacji, inni są pewni siebie, może nawet zbyt pewni. Legia dobrze weszła w mecz, równo graliśmy na początku, ale pierwsza połowa była ewidentnie pod dyktando Legii, nie odpowiadaliśmy agresją na ich agresję. Nasz atak opierał się na pojedynczych akcjach. Siedem asyst w meczu to chyba idealny do tego komentarz.
Zdaje się, że to Legia była bardziej zmobilizowana, może ten sobotni dobry dla Sokoła wynik trochę Was uśpił?
– Z moich ust nie może paść, że byliśmy mniej zdeterminowani, gorzej niż Legia, bo to by źle o nas świadczyło. Bardzo chcieliśmy wygrać ten mecz, żeby wyjechać stąd prowadząc 2:0, ale tak jak wspomniałem, nie odpowiedzieliśmy na agresję. Ktoś pokazuje ząb i walczy, a inny nie. Większa agresja spowodowała taki obrót spraw, a nie inny, ale koniec końców jest 1:1, gdybyśmy przegrali dziś jednym punktem byłoby tak samo.
Jedziecie teraz do Warszawy, na pewno na dwa mecze i pewnie już do tego sobotniego przyłożycie szczególną wagę, bo w niedzielę możecie być już pod sporą presją jeśli Legia pokona Was dzień wcześniej.
– Musimy sobie poradzić z presją, jak się powiedziało „A” i ma się drugie miejsce po sezonie zasadniczym, to nie można tak odpuszczać. Pokazaliśmy w pierwszym meczu, że jesteśmy w stanie z Legią grać dobrze, narzucać tempo, własny styl gry. Trzeba wyciągnąć wnioski, odrobić lekcję i w te szachy zagrać za tydzień lepiej.
Teraz to Legia staje się faworytem?
– Zabrali nam przewagę parkietu, ale ja bym tak tego nie widział. Oni chcą awansować, mają ciśnienie i wciąż muszą wygrać jeszcze dwa mecze, to nie jest takie proste. Ciężkie granie jeszcze przed nami.
47 zdobytych punktów we własnej hali, pamięta Pan taki mecz w swojej karierze?
– Trochę tych meczów było, coś by się pewnie znalazło, ale fakt, nieskuteczność potężna, 25 % z gry mówi wszystko. Sztab trenerski przygotuje nas na następny mecz, może zaskoczymy Legię? Może to oni będą mieć problem z trafianiem?
Obserwuj @eRKaczmarski
Obserwuj @PROBASKET