LeBron James przyznał, że nie widzi powodu dla którego miałby nie grać w meczach sezonu zasadniczego. Specjalnie lub nie, ale nawiązał tymi słowami do sytuacji Clippers, którzy pozwalają Kawhi Leonardowi na częsty odpoczynek. Trener Doc Rivers odpowiedział liderowi Lakers. Problem w tym, że sytuacja wokół Kawhi Leonarda może się na nim zemścić.
Tak zwany „Load Management”, czyli „zarządzanie obciążeniami”, to sposób dla niektórych zespołów, aby „nie zamęczyć” swoich gwiazd, aby najlepsi zawodnicy byli gotowi na play-offy i żeby zmniejszyć ryzyko kontuzji.
Rok temu zastosowali ją Toronto Raptors, którzy pozyskali z San Antonio Spurs Kawhi Leonarda. Leonard miał za sobą poważną kontuzję i w jego przypadku odpuszczanie meczów było uzasadnione lub przynajmniej zrozumiałe. Zagrał w 60 z 82 meczów sezonu zasadniczego, ale potem w play-offach wystąpił we wszystkich 24 meczach i spędzał na boisku średnio 39 minut. Poprowadził Raptors do mistrzostwa NBA.
Wysoką średnią minut i grę Leonarda na najwyższym poziomie można uznać za dowód, że po kontuzji nie ma już śladu. Czemu więc teraz znów miałby odpuszczać w trakcie sezonu?
„Load Management” był też stosowany wobec Joel Embiida. Dziś niektórzy mogą nie pamiętać, ale przecież nie grał przez pierwsze dwa lata!
Tak samo będzie teraz z Zionem Williamsonem, na którego Pelicans będą chuchać i dmuchać. To też jest zrozumiałe, ale czy w przypadku Leonarda nadal konieczne?
Kawhi jest już zdrowy. Jak to jasno stwierdził Jalen Rose: jeśli ktoś nie może grać w środę, a gra w czwartek na pełnych obrotach, to znaczy, że jest zdrowy.
Leonardowi nic już nie dolega, a jednak wciąż jest oszczędzany przez Clippers, ponieważ wydaje im się, że jak będzie wypoczęty, to w play-offach powtórzy się historia sprzed roku, kiedy to poprowadził swoją drużynę do mistrzostwa.
LeBron kontra Rivers
Kilka dni temu LeBron James został zapytany o „Load Management”. Powiedział, że nie widzi powodu dla którego miałby nie grać. – Jeśli jestem zdrowy, to gram. To nie ma dla mnie żadnego sensu. Nie wiem ile jeszcze meczów rozegram w karierze. Nie wiem ilu dzieciaków, które przyszło na mecz najbardziej chciały zobaczyć właśnie mnie.
Jego słowa wszyscy zinterpretowali jako uwagę pod adresem Clippers.
Zapytany o słowa LeBrona trener Doc Rivers powiedział, że taka widocznie jest ich filozofia. – Nie wiem jaka jest ich, ale pewnie taka jaką uważa LeBron. Podoba mi się to, co my robimy. Uważam, że to rozsądne. Kto wie? Przekonamy się na koniec sezonu.
„Load Management” to problem dla NBA
Odpuszczanie meczów sprawia, że traci na tym cała NBA. Partnerzy telewizyjni są wściekli, że jedna z gwiazd nie gra w spotkaniu, które jest przez nich transmitowane. Słynny jest przykład sprzed kilku tygodni, kiedy Leonard nie zagrał w środowym meczu pokazywanym przez ESPN, a wystąpił dzień później, kiedy transmisja była w stacji TNT. Sytuację skrytykowali jednak solidarnie przedstawiciele obu stacji.
Na takich „zagrywkach” stracą też kluby. Clippers, bo zaraz może się okazać, że kibice mogą się od nich odwrócić, wkurzyć się po prostu. Płacą niekiedy setki dolarów za bilety, zabierają dzieci, aby te mogły zobaczyć swojego idola. Jak wytłumaczyć, że dziś ich ulubieniec nie zagra, bo… musi odpocząć!? Także kibice drużyn gospodarzy podczas meczów Clippers na wyjazdach mogą nie być zadowoleni z braku ich najlepszego zawodnika.
„Load Management” zemści się też na Leonardzie?
Poza argumentami, które przytoczyłem powyżej mam jeszcze kilka innych wartych przemyślenia.
Kiedy Leonard nie gra w jakimś meczu, to wyglada jakby Clippers brali pod uwagę przegraną, a rywale już się nauczyli, że trzeba zrobić wszystko, aby wykorzystać tę szansę.
Kiedy jednak gra, to sam na siebie nakłada dodatkową presję, że z nim muszą wygrać. No bo jak? Nie jest taki „super świetny”? „Przecież z nim mieliśmy być najlepsi, a jak go nie było to ostatnio przegraliśmy.”
Mam też poczucie, że niewiele brakuje, aby kibice wkurzyli się na Leonarda za to, że nie gra, kiedy jest zdrowy. Najpierw innych drużyn, bo np. nie zagra przeciwko nim, a jak będzie grał, to będzie głównym obiektem krytyki i złośliwości. Będzie wywoływał negatywne emocje. Przyczepi się do niego łatka „słabego zdrowia”, tego, który musiał odpoczywać, żeby mieć w play-offach siłę.
Potem wkurzyć się mogą kibice Clippers, bo też drażnić będzie ich ten brak jasności, kiedy Leonard zagra, a kiedy nie – jak tu zaplanować wyjście na mecz? Jak kupić bilety z wyprzedzeniem?
Jeśli Clippers będą często przegrywać, to złość i odpowiedzialność można łatwo przerzucić na nieobecnego Leonarda. Jeśli będą przegrywać mimo jego obecności, to zawsze można powiedzieć, że np. jakby grał regularnie, to drużyna byłaby bardziej zgrana, lepiej znała taktykę itd.
Trzeba zmienić narrację
Przez to, że od lat zawodnicy, trenerzy, dziennikarze i kibice uważają, że jedynym celem i sukcesem jest mistrzostwo, to obecna sytuacja jest dla NBA dużym problemem. Coraz częstsze odpuszczanie sezonu zasadniczego niczego dobrego nie wróży, a gwarantuje mniejsze zainteresowanie, mniej widzów transmisji i mniej kibiców w halach.
Żeby była jasność. Jak drużyna gra cztery mecze w tygodniu, ma za sobą długą podróż po meczu po dogrywce i tak dalej, to nie widzę problemu, aby czasem ktoś odpoczął i nie zagrał w kolejnym spotkaniu.
Nie może być jednak tak, że ktoś nie gra w co drugim, czy co trzecim spotkaniu. Leonard z 32 spotkań tego sezonu opuścił już dziewięć meczów.
NBA potrzebna jest zmiana narracji. Podkreślenie rangi, wagi sezonu zasadniczego.
Jak zawsze zaczęło się od żartów, a potem poszło to już za daleko. Zawodnicy NBA jako główny argument w dyskusji używali „ile masz mistrzowskich pierścieni” deprecjonując tym samym graczy, którzy mają za sobą wielkie kariery i ogromne sukcesy, ale nie zdobyli nigdy mistrzostwa.
Mistrzostwo jest ważne, ale mam poczucie, że w drużynowym sporcie zawodowym, gdzie gra się w lidze, najważniejsze jest bić się o najwyższe cele, czyli być w czołówce. Co roku pojawiają się okoliczności, na które nie mamy wpływu – kontuzje, forma i szczęście rywali, a także nasz po prostu pech. Nie może być więc tak, że brak mistrzowskiego pierścienia przekreśla wielkość kariery i sprawia, że sportowiec nie zasługuje na najwyższe uznanie.
Liga oraz dziennikarze zorientowali się już, że narracja „tylko mistrzowie zasługują na uznanie” jest błędna i w długofalowej perspektywie nie przynosi pożądanych efektów. Propozycje zmian, jakie NBA wystosowała do klubów mają pomóc w urozmaiceniu sezonu zasadniczego i nadania znaczenia także innym wydarzeniom, niż tylko finałom.
Co jeszcze ciekawego, wyjątkowego, zaskakującego wydarzyło się w ostatnich dniach w NBA?
Ja Morant z Memphis Grizzlies o mało nie zakończył kariery Kevina Love’a. Sam gracz Cavs tak napisał na Twitterze. Morant próbował go przeskoczyć jak Vince Carter na Igrzyskach Olimpijskich. Musicie to zobaczyć – link tutaj.
Coraz więcej osób uważa, że kariera Ziona Williamsona może się zakończyć zanim się rozpoczęła. Smutne i brutalne, ale trzeba posłuchać, obejrzeć, przeczytać. Zion naprawdę może mieć problem, aby jego kariera się rozwinęła. Być może nigdy nie zostanie gwiazdą NBA, którą myśleliśmy, że bez problemu zostanie?
Pamiętacie Alonzo Mourninga? Tego z Charlotte Hornets? Co to była za paka! Ostatnio Zo udzielił wywiadu w ESPN i wyjaśnił historię słynnego mema, którego jest bohaterem. Nie jest to może odkrywcze, ale miło było go zobaczyć w dobrej formie.
Okienko transferowe zostało oficjalnie otwarte tzn. około 150 zawodników, którzy latem podpisali umowy, może zostać oddanych do innego klubu. To oznacza, że kluby mogą znów działać. Na razie wszystko załatwiane jest po cichu, ale nie jest tajemnicą, że Kevin Love, Marcus Morris czy D’Angelo Russell, mogą wkrótce zmienić barwy klubowe. Pisze o tym tutaj Michał Kajzerek.
Nowe Shaqtin’ A Fool jest, ale nie powala. Można obejrzeć w wolnej chwili – link tutaj.
Wyższe wartości
Widzieliście sytuację z udziałem Isaiah Thomasa? Po serii wulgaryzmów i gestów poniżej krytyki ze strony kibiców Thomas podszedł do nich i zwrócił im uwagę, aby się tak nie zachowywali.
Sposób w jaki to zrobił wywarł na mnie duże wrażenie. Wszystkie video i opis tej sytuacji znajdziecie tutaj.
Thomas zachował spokój. Wygląda nawet, że zawstydził „krnąbrnych fanów” Sixers. Wiedział też, że zostanie ukarany za wejście w strefę trybun. NBA zawiesiła go za to na dwa spotkania. Uznał jednak, że tak trzeba, że powinien to zrobić, aby sprawę nagłośnić i dać innym do myślenia.
Uważam za bardzo ważne, kiedy człowiek wierzy w określone wartości i głośno o nich mówi. Kiedy ma poczucie, że musi zrobić coś, co może mieć swoje konsekwencje (jak tutaj – zawieszenie i utrata wynagrodzenia), ale że są sprawy ważniejsze, że jest się wierny swoim ideałom i na pewne rzeczy nie będziemy się zgadzać tylko dlatego, że inni nie reagują.
Czasem potrzebujemy czasu, aby dojrzeć do pewnych decyzji. Obawiamy się konsekwencji, ale jak powiedział Edward Snowden: „To, co ludzi utrzymuje w stanie pasywności i posłuszeństwa, to strach przed reperkusjami, ale gdy już raz się człowiek wyzwoli z przywiązania do rzeczy, które nie mają znaczenia – pieniędzy, kariery zawodowej, bezpieczeństwa – to ten strach daje się pokonać”.
Dziękuję, że przeczytałeś ten tekst do końca. Jeśli uznasz go za ciekawy, proszę podziel się nim ze swoimi znajomymi.
Pamiętaj, że w Wigilię NBA nie gra, ale już w pierwszy dzień świąt tak!
Środa 25 grudnia:
18:00 Toronto Raptors – Boston Celtics (ESPN)
20:30 Philadelphia 76ers – Milwaukee Bucks (ABC)
23:00 Golden State Warriors – Houston Rockets (ABC)
2:00 Los Angeles Lakers – Los Angeles Clippers (ABC)
4:30 Denver Nuggets – New Orleans Pelicans (ESPN)
W Wigilię na PROBASKET duża zapowiedź meczów świątecznych!
Zapraszam tradycyjnie do specjalnej grupy dyskusyjnej na Facebooku – jest tam już ponad 2200 osób. Wiele dyskusji było bardzo ciekawych. Dają nowe spojrzenie. Dołączycie?
– Archiwum moich tekstów znajdziesz tutaj.
– Znajdziesz mnie na Twitterze, PROBASKET również. PROBASKET jest też na Facebooku i mamy już 36 tysięcy fanów.
– Zapraszam do kontaktu: redakcja [at] probasket . pl