Latem w drużynie zaszło kilka istotnych zmian. Zespół stracił lidera i zyskał nowego – jeszcze niesprawdzonego. Brooklyn Nets postanowili, że zaufają temu, co niesie ze sobą talent D’Angelo Russella. Wcześniej zaufali swojemu trenerowi – Kenny’emu Atkinsowi, który słynie z odpowiedniego indywidualnego podejścia.
Brooklyn Nets
Przyszło 9, odeszło 6 zawodników
Zostali: Quincy Acy, Trevor Booker, Joe Harris, Rondae Hollis-Jefferson, Sean Kilpatrick, Caris LeVert, Jeremy Lin, Isaiah Whitehead, Spencer Dinwiddie (niegwarantowany)
Przyszli: Jarrett Allen (debiutant), DeMarre Carroll (Raptors), Allen Crabbe (Blazers), Milton Doyle (debiutant), Timofey Mozgov (Lakers), Yakuba Ouattara (debiutant), D’Angelo Russell (Lakers), Jeremy Senglin (debiutant), Jacob Wiley (debiutant)
Niepodpisani zawodnicy z draftu: Aleksandar Vezenkov (57. pick)
Odeszli: Randy Foye, Archie Goodwin, Justin Hamilton, Brook Lopez (Lakers), K.J. McDaniels (Raptors), Andrew Nicholson
Sezon 2016/2017:
20 zwycięstw i 62 porażki, 15. miejsce w wschodniej konferencji.
Kluczowe zmiany
Brooklyn Nets wypuścili Brooka Lopeza, który jest w swoim contract-year i za rok trafi na rynek wolnych agentów. Środkowy na tym etapie kariery chce przede wszystkim walczyć o mistrzostwo (jeszcze nie w LA), dlatego Nets wyszli z założenia, że za rok prawdopodobnie i tak nie podpisałby przedłużenia. Dogadali się w sprawie transferu z Los Angeles Lakers. Do drużyny dołączył D’Angelo Russell, na którego transfer naciskać miał Magic Johnson. Russell podczas dwóch lat w Los Angeles miewał przebłyski. To nie wystarczyło, by przekonać nowy zarząd.
Wychowanek Ohio State to utalentowany ofensywny zawodnik. Ma bardzo szeroki repertuar i w niektórych meczach sam potrafi przesądzić o zwycięstwie. Problem polega na tym, że w jego grze brakuje konsekwencji i regularności. Nets są dla niego nowym otwarciem i kolejną szansą. W jego grze jest wiele potencjału. Jeśli go wykorzysta, za kilka sezonów może być graczem pułapu All-Star. W drugim sezonie z Lakers, w 63 meczach notował na swoje konto średnio 15,6 punktu, 3,5 zbiórki, 4,8 asysty i 1,4 przechwytu trafiając 40,5 FG% oraz 35,2 3PT%.
Brooklyn Grit. #WeGoHard pic.twitter.com/HLzkMvK6dV
— Brooklyn Nets (@BrooklynNets) 4 października 2017
Wsparcie z doświadczeniem
Młodą rotację Kenny’ego Atkinsona wzmocniła grupka zawodników z doświadczeniem na ligowych parkietach. Lakers w zamian za Lopeza odesłali również niewygodny kontrakt Timofieja Mozgowa, który Nets po prostu mogli pochłonąć. Zespół jest świadomy, że nie będzie walczył w czołówce konferencji, więc teraz robi porządek za wszelką cenę. Mozgow dostarczy dobre minuty pod koszem, po obu stronach parkietu. Cała liga wie, na co stać rosyjskiego środkowego. Czasami jego decyzja pozostawiają sporo do życzenia, ale jest silny i dobrze przygotowany na grę w NBA.
Znakomite uderzenie powinni zapewnić również DeMarre Carroll i Allen Crabbe. Carroll ostatnie lata spędził w Toronto, ale Raptors uznali, że warto przetestować jego wartość na transferowym rynku. Znaleźli wymianę z Nets i tak oto 31-letni gracz wylądował w Nowym Jorku. W poprzednim sezonie trafiał 34% za trzy. Może funkcjonować jako zawodnik 3-and-D, ale potrzebuje stałej roli oraz minut. Natomiast Crabbe to świetna opcja do gry instant-offense z ławki rezerwowych. To szczególnie przydatna postać, gdy ofensywna staje w miejscu i zespół w zasadzie nie ma pomysłu, jak problem rozwiązać. Crabbe został przez Blazers wytransferowany, by zmniejszyć obciążenie salary-cap. W poprzednim sezonie rzucał około 11 punktów na 45% skuteczności za 3.
Prognoza PROBASKET
W składzie zostali Jeremy Lin oraz Rondae Hollis-Jefferson. Ten pierwszy cały poprzedni sezon spędził na walce z kontuzją. Rozgrywki 2017/2018 mają być dla niego powrotem do gry na poziomie, do którego przyzwyczaił kibiców w Brooklynie. Ciekawe jak odnajdzie się w zespole, który zapewne spróbuje przejąć D’Angelo Russell. Hollis-Jefferson to skrzydłowy, który ciągle jest skupiony przede wszystkim na rozwoju. Bardzo wszechstronna postać, często wykonująca ciężką i brudną pracę, której nie widać w statystykach.
Lin stwierdził jakichś czas temu, że Nets włączą się do walki o play-offy na wschodzie. Biorąc pod uwagę, że konferencję opanują cztery zespoły (Wizards, Raptors, Cavaliers i Celtics), pozostałe miejsca są do wzięcia i kto wie, czy Nets nie będą czarnym koniem. Preferują jednak spokój, który ma im pomóc uporządkować bałagan, jaki pozostawił po sobie poprzedni generalny menadżer – Billy King.
Obserwuj @mkajzerek
Obserwuj @PROBASKET