Przed nami wieczór z play-offami NBA. O godz. 19:00 pierwsza odsłona rywalizacji zespołów z Nowego Jorku i Miami. To kolejny rozdział naprawdę bogatej historii pomiędzy tymi zespołami. Natomiast o 21:30 to, co w koszykówce NBA najlepsze – mecz numer siedem. Mistrzowie NBA spróbują zatrzymać młodość z Sac-Town.
NEW YORK KNICKS – MIAMI HEAT, godz. 19:00
- Te zespoły stoczyły ze sobą wiele legendarnych rywalizacji w play-offach NBA. To zawsze była walka do upadłego, często przekraczająca granice zdrowego rozsądku, ale w ten sposób mecze New York Knicks i Miami Heat nabrały wyjątkowego charakteru. Teraz ekipy zmierzą się ponownie i znów spodziewamy się potężnej dawki emocji. Ekipa z Florydy, pomimo tego, że startowała do play-offów z ósmego miejsca, w serii z Milwaukee Bucks pokazała, że nie jest skazana na pożarcie i stanowi potężne zagrożenie dla teoretycznie lepszego rywala.
- Podopieczni trenera Toma Thibodeau nie mogą wychodzić z założenia, że są faworytem. Jimmy Butler gra fenomenalną koszykówkę i jest do tej pory najlepszym zawodnikiem fazy posezonowej. Heat pozbawieni wsparcia kontuzjowanych Tylera Herro i Victora Oladipo, potrzebowali od swojego lidera nieco więcej. Ten w serii z Bucks dał absolutnie wszystko i w pięciu rozegranych meczach notował na swoje konto średnio 37,6 punktu, 6 zbiórek, 4,8 asysty i 1,8 przechwytu trafiając 59,7% z gry i 44,4% za trzy.
- Tymczasem Knicks mają problem, ponieważ z powodu urazu kostki pod znakiem zapytania stoi gra Juliusa Randle’a. Jeden z liderów składu może nie wybiec na parkiet w spotkaniu otwierającym serię. To oznacza, że więcej obowiązków spadnie na Jalena Brunsona, R.J.-a Barretta i Immanuela Quickleya. Absencja Randle’a nie oznacza, że Knicks stracą nad Heat przewagę. Ogromne znaczenie dla tej serii będzie miało to, jak defensywna Thibsa powstrzyma Butlera, którego przecież szkoleniowiec NYK bardzo dobrze zna.
SACRAMENTO KINGS – GOLDEN STATE WARRIORS (3-3), godz. 21:30
- Ta seria dostarczyła nam już sporo wrażeń, ale nadal mamy nadzieję, że najlepsze dopiero przed nami. Mecz numer siedem to zawsze wyjątkowe wydarzenie w życiu każdego sportowca, zwłaszcza gdy rywalizacja jest tak bogata w wątki czysto sportowe, bowiem mamy tutaj starcie doświadczonych mistrzów z młodymi wilkami, które chcą przejąć kontrolę nad ligą. W meczu numer sześć zespół prowadzony przez Mike’a Browna wrócił do koszykówki, jaką prezentował w sezonie regularnym. Zaskoczyli GSW szybkością i walecznością.
- Golden State Warriors chcieli odpowiedzieć na przewagę rywala, ale byli wyraźnie zaskoczeni tempem i nie potrafili się do niego dostosować. Dobra praca w obronie Sacramento Kings pozwoliła im napędzać akcje i zapewne właśnie taki będzie przepis na pokonanie rywala również w meczu numer siedem. Jak odpowiedzą podopieczni Steve’a Kerra? To obecnie najbardziej doświadczony zespół w NBA pod kątem gry o mistrzostwo. Mierzyli się na swojej drodze z wieloma wyzwaniami, które testowały ich wytrzymałość. Poza tym mają w składzie dwójkę, która uchodzi za najlepszy strzelecki duet w historii.
- Stephen Curry nie jest już młodzieniaszkiem, a Klay Thompson ma za sobą poważne kontuzje, które wpłynęły na jego zabójczą skuteczność, ale pomimo tego – ta dwójka nadal jest w stanie wygrywać mecze na najwyższym poziomie. Zazwyczaj wyjęcie Splash Brothers z ich strefy komfortu pozwalało rywalowi stworzyć przewagę, ale po porażce w meczu numer sześć, Curry i Thompson będą dodatkowo podrażnieni, a to w większości przypadków oznacza problemy dla każdej formy defensywy. Wszystko wskazuje na to, że przed nami koszykarska uczta.
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET