Choć minionej nocy w grze zobaczyliśmy jedynie sześć zespołów, to na brak emocji narzekać nie możemy. Losy meczu w Detroit rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej sekundzie, kiedy to Paolo Banchero zapewnił zwycięstwo Orlando Magic akcją 2+1. W Madison Square Garden New York Knicks próbowali zatrzymać rozpędzonych Boston Celtics, jednak dobra dyspozycja m.in. Jaylena Browna i Kristapsa Porzingisa przesądziły o końcowym rezultacie. Na koniec Minnesota Timberwolves ograli Brooklyn Nets, choć przez długi czas mieli problemy z przejęciem kontroli nad spotkaniem z niżej notowanym rywalem.
Detroit Pistons – Orlando Magic 109:112
- Obie strony dobrze weszły w mecz pod względem skuteczności, która przez długi czas wynosiła ponad 60%. Choć na prowadzeniu utrzymywali się głównie zawodnicy Orlando Magic, przede wszystkim za sprawą trafień Jalena Suggsa i Gary’ego Harrisa, to wynik stale oscylował w granicach remisu (30:32).
- Przyjezdni mieli kilka okazji, żeby odskoczyć z wynikiem na co najmniej sześć „oczek”, ale kilka pierwszych prób było w ich wykonaniu nieskutecznych. Dopiero po pudłach Jadena Ivey’ego i stracie Ausara Thompsona Magic byli w stanie zaliczyć serię 10:0, która dała im największe prowadzenie tej nocy (44:54). „Tłoki” zmniejszyły co prawda stratę, ale przez ich błędy gracze Orlando schodzili na przerwę właśnie z dziesięciopunktową zaliczką (55:65).
- W drugiej połowie Detroit Pistons wzięli się za odrabianie strat. Najpierw zdołali zbliżyć się do rywala, a następnie w pełni zniwelować wszelkie straty, wobec czego o ostatecznym rezultacie miała przesądzić końcówka. Na 17,9 sekundy przed syreną przy dwupunktowym prowadzeniu Magic dwa rzuty osobiste wywalczył Paolo Banchero. Reprezentant USA mógł „zabić” mecz, ale dwukrotnie spudłował, co po przerwie na żądanie wykorzystał Cade Cunningham, który doprowadził do remisu.
- Banchero raz jeszcze wziął jednak odpowiedzialność za zespół na swoje barki. W ostatniej akcji meczu piłka trafiła w jego ręce, a ten po indywidualnym ataku i rzucie z półdystansu nie tylko trafił na 0,8 sekundy przed syreną, ale i wypracował rzut osobisty z uwagi na faul Jalena Durena. Tym razem rozgrywający Magic się nie pomylił i przypieczętował zwycięstwo Orlando.
- Najlepszym punktującym Magic był tej nocy Paolo Banchero, który zdobył jednak tylko 15 „oczek” (5/17 z gry). Jalen Suggs, Franz Wagner oraz wchodzący z ławki rezerwowych Moritz Wagner dołożyli po 14 punktów. Double-double w postaci 11 punktów i 10 zbiórek odnotował z kolei Wendell Carter Jr.
- – Chcieliśmy mieć ostatni rzut. Kiedy dostałem piłkę to sporzałem na zegar i chciałem wyczekać do ostatniej sekundy – komentował po meczu Banchero. – To jest to, co robią wielcy zawodnicy. Nie bez powodu jest All-Starem – opisywał występ swojego partnera Suggs.
- Po stronie Pistons wyróżnił się przede wszystkim Cade Cunningham, autor 26 „oczek”, siedmiu zbiórek i czterech asyst. Simone Fontecchio dołożył 17 punktów, z kolei podwójną zdobyczą popisał się Jalen Duren (16 punktów, 11 zbiórek, 4 bloki).
- Było to już trzecie w tym sezonie bezpośrednie starcie obu ekip i po raz trzeci lepsi okazali się Magic. Ostatni pojedynek z „Tłokami” rozegrają 3 marca.
New York Knicks – Boston Celtics 102:116
- Bez wątpienia najciekawiej zapowiadający się tej nocy mecz. Od samego początku Boston Celtics popisywali się efektywnością w finalizacji ataków (ponad 60%), a punkt za punktem zdobywał Jaylen Brown. Po drugiej stronie aktywny był Jalen Brunson, który po pierwszej kwarcie miał na swoim koncie 13 „oczek” i pod nieobecność Juliusa Randle’a napędzał swój zespół (26:30).
- Po punktach Ala Horforda i Paytona Pritcharda przyjezdni prowadzili już różnicą ośmiu „oczek”, ale drugi garnitur New York Knicks był w stanie zbliżyć się z wynikiem po trafieniach Bojana Bogdanovicia, Milesa McBride’a i Aleca Burksa (37:40). Brown kontynuował swoje show i Boston był w stanie znów wypracować sobie przewagę różnicą kilku posiadań, ale świetna końcówka drugiej „ćwiartki” w wykonaniu Brunsona, Josha Harta i reszty zespołu Knicks sprawiła, że gospodarze schodzili na przerwę z nieznaczną stratą (58:62).
- Po powrocie na parkiet C’s przejęli inicjatywę i za sprawą swoich liderów znów wypracowali sobie bezpieczną przewagę. Knicks starali się utrzymać Boston w swoim zasięgu, ale seria 10:0 Kristapsa Porzingisa, Jrue Holidaya, Jaysona Tatuma i Browna dała podopiecznym Joe Mazzuli aż 17 „oczek” przewagi (71:88). Chwilę później różnica ta wynosiła już nawet 20 punktów.
- Lepszy fragment gry Knicks sprawił, że byli oni w stanie znów zbliżyć się z wynikiem (90:99). Celtics odpowiedzieli jednak kolejną serią punktową, tym razem autorstwa Horforda, Browna i Tatuma, która znów dała im 19 punktów przewagi. Gracze NYK przez ponad pięć minut nie byli w stanie zdobyć ani jednego „oczka”, co w dużej mierze przesądziło o losach spotkania (90:109).
- Prezentujący dobrą formę Jaylen Brown zakończył mecz z dorobkiem 30 punktów i ośmiu zbiórek. Kristaps Porzingis dorzucił 22 „oczka” na dobrej skuteczności (7/11), z kolei Jayson Tatum odnotował 19 punktów, sześć zbiórek i sześć asyst.
- Dwoił się i troił Jalen Brunson, zdobywca 34 punktów i dziewięciu asyst, ale zabrakło mu nieco wsparcia ze strony partnerów. Josh Hart dołożył 16 „oczek”, osiem zbiórek i sześć asyst, z kolei Donte DiVincenzo zaaplikował rywalom 12 punktów po czterech trafieniach za trzy.
- To już czwarty w tym sezonie mecz Boston Celtics z New York Knicks i czwarty, który kończy się zwycięstwem zespołu z Massachusetts. Ostatni mecz pomiędzy dwiema ekipami zostanie rozegrany 11 kwietnia.
Minnesota Timberwolves – Brooklyn Nets 101:86
- W pierwszych minutach Minnesota Timberwolves, którzy podeszli do tego spotkania bez Rudy’ego Goberta, nie byli w stanie odnaleźć swojego ofensywnego rytmu. Gospodarze pudłowali rzut za rzutem (37,5% z gry, 0% za trzy), co postawiło Brooklyn Nets w komfortowej sytuacji (12:20). W szeregi ekipy z Nowego Jorku również wkradła się jednak nieskuteczność, co tym razem wykorzystały Leśne Wilki z Karlem-Anthonym Townsem na czele (23:22).
- W dalszym ciągu obie strony nie grzeszyły skutecznością, ale nieco lepiej w tej rzeczywistości odnaleźli się zawodnicy gości. Po trwającej kilka minut wymianie ciosów Nets byli w stanie odzyskać prowadzenie, a trafienia Cama Thomasa i Nica Claxtona dały im trzypunktowe prowadzenie do przerwy (42:45).
- Druga połowa stała już pod znakiem nieznacznej przewagi Timberwolves, którzy szybko odrobili straty sprzed przerwy i choć przez długi czas nie byli w stanie odskoczyć, to w czwartej kwarcie po serii trafień Jadena McDanielsa, Kyle’a Andersona i Anthony’ego Edwardsa wypracowali sobie 12 punktów przewagi (93:81) na nieco ponad trzy minuty przed końcem. To wystarczyło, by dowieźć prowadzenie do ostatniej syreny.
- Na wysokości zadania stanął duet Anthony Edwards (29 punktów, 8 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty) – Karl-Anthony Towns (28 punktó, 9 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki). Cenne trafienia dołożyli Mike Conley (14 pkt) oraz Kyle Anderson, który otarł się o double-double (12 punktów, 9 zbiórek). Co ciekawe, ławka Minnesoty zdobyła jedynie 11 „oczek”.
- Po stroniej stronie żaden z zawodników nie przekroczył granicy 20 punktów. Najwięcej skompletował Cam Thomas, autor 18 „oczek”. Mikal Bridges dołożył 15 punktów, osiem asyst oraz sześć zbiórek, ale fatalnie radził sobie zza łuku (1/12, cały zespół Nets 6/36).