Zapraszamy na pierwszy tegoroczny wiosenny przegląd Wyników NBA. Wydarzeniem nocy był rzut Keldona Johnsona, który zapewnił San Antonio Spurs zwycięstwo nad Golden State Warriors. Philadelphia 76ers, głównie za sprawą Jamesa Hardena, na własne życzenie przegrali z Toronto Raptors. Phoenix Suns wygrali po dogrywce z Sacramento Kings, Utah Jazz pokonali New York Knicks, Memphis Grizzlies okazali się lepsi od Houston Rockets, a Boston Celtics nie dali szans Denver Nuggets.
INDIANA PACERS – PORTLAND TRAIL BLAZERS 129:98
- W spotkaniu Indiana Pacers z Portland Trail Bazers obserwowaliśmy całkowitą dominację miejscowych Pacers. Atak gospodarzy był dziś nie do powstrzymania. Koszykarze z Indianapolis zdobyli grubo ponad 100 punktów, rzucając na blisko 60-procentowej skuteczności i mieli aż 38 asyst.
- Pacers już po pierwszej kwarcie prowadzili kilkunastoma punktami. W drugiej zagrali równie dobrze i powiększyli prowadzenie (48-69). Co ciekawe w drugą połowę znacznie lepiej weszli Blazers. Goście w trzeciej kwarcie zdobyli mnóstwo punktów z „pomalowanego” i wygrali tę część spotkania dziewięcioma punktami. Zawodnicy z Portland zdołali zatem odrobić część strat i przed decydującą odsłoną przegrywali 82-94.
- Mogło się wydawać, że czeka nas efektowny comeback jednak przegrana kwarta tylko rozdrażniła Pacers. W ostatnich dwunastu minutach tego meczu gospodarze zagrali koncertowo po obu stronach parkietu. Imponowała zwłaszcza walka w defensywie, bo Portland zdobyli w czwartej kwarcie ledwie 16 punktów.
- Mecz zakończył się blowoutem, a dla Indiany było to drugie zwycięstwo z rzędu. Dla Blazers 26 punktów zdobył Josh Hart. W Pacers Oshae Brissett miał 24 punkty i 9 zbiórek.
- Ozdobą spotkania był kontratak Pacers, zakończony przez Brissetta, po podaniu za plecami Lance’a Stephensona. Wideo z tej akcji znajdziecie tutaj.
Autor: Janusz Nowakowski
HOUSTON ROCKETS – MEMPHIS GRIZZLIES 98:122
- Memphis Grizzlies, czyli jedna z najlepszych drużyn Konferencji Zachodniej zawitali do Toyota Center na mecz z będącymi w przebudowie Houston Rockets. W składzie Niedźwiedzi zabrakło dziś Ja Moranta.
- W pierwszej połowie spotkania Rockets mieli swoje momenty, jednak różnica klas i tak była widoczna. Grizzlies lepiej dzielili się piłką (14 asyst w pierwszej połowie) i grali na dobrej skuteczności w ataku, nie forsując przy tym rzutów z dystansu. Przyjezdni koncentrowali się na atakowaniu pomalowanego i zdobyli dużo punktów po kontrach, na co koszykarze z Houston nie mieli odpowiedzi. Zawodnicy Grizzlies schodzili na przerwę, prowadząc 56-44.
- W wyrównanej trzeciej kwarcie gra Rockets mogła się podobać. Gospodarze nieźle radzili sobie w ataku, ale mieli trudności z powstrzymaniem akcji podkoszowych Grizzlies, którzy dodatkowo zaczęli trafiać za trzy. W efekcie przed decydującą odsłoną spotkania, podopieczni Taylora Jenkinsa wciąż prowadzili kilkunastoma punktami.
- Mecz rozstrzygnął się na początku czwartej kwarty, którą Grizzies rozpoczęli runem 15-0 obejmując prowadzenie 99-73. Goście kontrolowali końcówkę spotkania i odnieśli wysokie zwycięstwo.
- Dla Grizzlies 24 punkty, 7 asyst i 5 zbiórek miał Desmond Bane. Ponadto Dillon Brooks dołożył 20 oczek. W Rockets niezły występ zaliczył Dennis Schroeder, który miał 17 punktów i 4 asysty.
Autor: Janusz Nowakowski
ATLANTA HAWKS – NEW ORLEANS PELICANS 112:117
ORLANDO MAGIC – OKLAHOMA CITY THUNDER 90:85
SACRAMENTO KINGS – PHOENIX SUNS 124:127 (po dogrywce)
- Suns musieli się porządnie napocić, aby tej nocy przywieźć z Sacramento zwycięstwo. Kings zawiesili dziś gościom wysoko poprzeczkę, czego symbolem stał się layup Daviona Mitchella na 2.8 przed końcem czwartej kwarty, który dał Królom dogrywkę. W niej zobaczyliśmy kolejną wymianę ciosów i łącznie aż 31 zdobytych punktów, a goście dzięki dobrej obronie w końcówce wygrali tę część spotkania 17-14.
- Słońca odniosły w ten sposób 5. wygraną z rzędu i umocniły się na fotelu lidera Zachodu i całej NBA. W buty liderów ekipy gości weszli tej nocy Devin Booker i Mikal Bridges, zdobywając łącznie 58 oczek. Booker zaliczył 31 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst, a Bridges 27 punktów, harując 50 minut na parkiecie. Z dobrej strony pokazali się także wchodzący z ławki Landry Shamet oraz JaVale McGee, którzy zapisali na swoje konta odpowiednio 21 i 14 punktów.
- W szeregach Królów na parkiet wybiegło dziś dziewięciu zawodników, z czego siedmiu uzyskało dwucyfrowe zdobycze. Najlepiej zaprezentował się pierwszoroczniak po uczelni Baylor – Davion Mitchell, który w 46 minut uzbierał 28 punktów. Mimo bolesnych niecelnych rzutów w dogrywce nieźle zaprezentował się także Harrison Barnes – autor 21 punktów. 18 oczek dorzucił Domantas Sabonis, a 13 Damian Jones oraz Donte DiVincenzo.
NEW YORK KNICKS – UTAH JAZZ 93:108
DENVER NUGGETS – BOSTON CELTICS 104:124
- Spotkanie mające potencjał na stanie się hitem minionej nocy, przerodziło się w dość jednostronne widowisko. Zabawę zepsuli koszykarze Boston Celtics, którzy zagrali na kosmicznych 57% z gry, co w połączeniu z ich firmową już obroną, nie dało gospodarzom argumentów, aby prowadzić z Celtami wyrównany bój.
- Na parkiecie królował ponownie duet Jayson Tatum–Jaylen Brown. Obaj koszykarze zdobyli po 30 punktów i zebrali z tablic po 6 piłek, a Tatum rozdał dodatkowo 7 asyst. Dobry mecz także za rezerwowym Paytonem Pritchardem, który uzbierał 17 oczek oraz Robertem Williamsem III, który mimo niewielkiej zdobyczy (8 punktów, 9 zbiórek) wykręcił wskaźnik +36 z gry.
- Trudno mówić, żeby ten mecz układał się po myśli Nuggets. Mimo że nawet gra Nikoli Jokicia nie wyglądała dziś tak przekonująco, Serbowi udało się wykręcić swoje minimum, w postaci 23 punktów, 8 zbiórek i 4 asyst. Dwucyfrową zdobycz przekroczyło oprócz niego jeszcze jedynie trzech koszykarzy w niebieskich strojach. 13 punktów rzucił Aaron Gordon, 12 DeMarcus Cousins, a 11 Bones Hyland.
PHILADELPHIA 76ERS – TORONTO RAPTORS 88:93
- Raptors robili wszystko, żeby nie wygrać tego spotkania. Goście w głupi sposób tracili piłki i nie trafiali rzutów osobistych w końcówce meczu, co jeszcze parę tygodni temu byłoby wydaniem na siebie wyroku w konfrontacji z 76ers. Ci mieli jednak w swoich szeregach Jamesa Hardena, który w ostatnich minutach kolejno nie trafił dwóch osobistych, chybił layupa i w decydującej akcji sfaulował wcale nie tak dobrze ustawionego w obronie Chrisa Bouchera.
- W całym meczu Harden zapisał na swoim koncie 17 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst, a z przebiegu meczu nic nie wskazywało na to, jak potoczy się dla zawodnika jego końcówka. – Miał wszystkie opcje – podsumował na konferencji trener Raptors Nick Nurse. Gorszy mecz także w wykonaniu Joela Embiida, który na zdobycie 21 punktów potrzebował 20 rzutów. Honoru zespołu bronili autor 19 punktów Tyrese Maxey oraz zawsze przydatny Matisse Thybulle (12 oczek, 3 przechwyty). – Po prostu muszę być lepszy, to proste – powiedział po ostatnim gwizdku Harden.
- –Jeśli wierzymy, że możemy wygrywać i gramy z tak dużym zaangażowaniem, jak do tej pory, możemy pokonać każdego. Zasługujemy na to, by piąć się w górę. – dodał cytowany już wcześniej Nick Nurse. Raptors odnieśli właśnie zwycięstwo w 6. kolejnym meczu wyjazdowym, dzięki czemu rozpoczęli walkę o 6 miejsce w tabeli Wschodu, gwarantujące bezpośredni awans do Play-offów. Tej nocy drużynę na swoich barkach dźwigał Pascal Siakam, który rzucił 26 punktów, zebrał 10 piłek i rozdał 5 asyst. 21 oczek dołożył Precious Achiuwa, a 12 Scottie Barnes.
GOLDEN STATE WARRIORS – SAN ANTONIO SPURS 108:110
- Spurs byli tej nocy doskonale przygotowani na Warriors bez Stephena Curry’ego, co widać było już od pierwszych minut. Wojowników zaskoczyła dobra dyspozycja młodych gości po obu stronach parkietu, co sprawiło, że przez cały mecz musieli gonić wynik. Gdy na początku czwartej kwarty wydawało się, że gospodarze po odrobieniu strat pójdą za ciosem i nie oglądając się za siebie pomkną po wygraną Spurs po raz kolejny zaskoczyli rywali i doprowadzili do wyrównanej końcówki.
- Na końcowy rezultat decydujący wpływ miały dwie nietrafione trójki ekipy z San Francisco i bolesny faul Kevona Looney’a. Po przewinieniu podkoszowego gra przeniosła się pod kosz gospodarzy i zamiast o zwycięstwo, Warriors musieli bić się o doprowadzenie do dogrywki. Ich nadzieje zaprzepaścił Keldon Johnson, który po nietrafionym rzucie osobistym Jakoba Poeltla dość szczęśliwie zebrał piłkę i trafił na wagę wygranej.
- –Złapałem ją, ktoś chyba próbować ją wyrwać z moich rąk, a ja odwróciłem się i oddałem rzut. Wszystko, o czym wtedy myślałem to, żeby tylko zdążyć przed syreną – przyznał na konferencji Johnson, który w całym meczu zapisał na swoim koncie 14 punktów, 7 zbiórek i 5 asyst. 25 oczek z ławki dodał Josh Richardson, a 19 punktów, 8 asyst, 6 zbiórek Dejounte Murray.
- Po drugiej stronie Wojowników w grze utrzymywał duet Klay Thompson-Jordan Poole, który zdobył łącznie 52 punkty. (Poole – 28 oczek, a Thompson 24). Po 16 punktów dołożyli Andrew Wiggins i Otto Porter Jr.