Nie było to spotkanie mocno widowiskowe, jednakże niezmiernie ważne dla dalszych losów rywalizacji w tej serii. Paul George po raz kolejny w tych Play-offach pokazał to czego w poprzednich latach zwykło mu brakować i zdobywając 27 punktów skutecznie ciągnął swój zespół do pierwszego zwycięstwa w konfrontacji z Suns. Mimo powrotu Chrisa Paula Suns nie byli tą sama drużyną, która tak elektryzowała w 9 ostatnich spotkaniach, które padły łupem ekipy z Arizony. Czy rozpoczęła się właśnie kolejna historyczna pogoń Los Angles Clippers?
Los Angeles Clippers – Phoenix Suns: 106-92 (1:2)
- Mimo przedłużającej się nieobecności Kawhia Leonarda oraz aktualnego stanu rywalizacji w serii, Clippers podchodzili do tego spotkania z dozą pewności siebie i optymizmu. – Powiedzieliśmy sobie: Okej, to co było to już przeszłość. Udowodnimy jakim zespołem jesteśmy. To jeszcze nie koniec tej serii. – mówił przed spotkaniem Nicolas Batum, a wtórował mu Paul George, który zapytany o to, czy jest coś, czym drużyna z Los Angeles może jeszcze zaskoczyć Phoenix Suns odpowiedział – Jest. Nazywa się T-Lue. – Takiej samej odpowiedzi na prawie identyczne pytanie obrońca dzisiejszych gospodarzy udzielił przed trzecim meczem serii z Mavericks, w której Clipps również musieli odrabiać po dwóch pierwszych spotkaniach stan 0-2. To wszystko zapowiadało nam emocje godne fazy rozgrywek, w której aktualnie się znajdujemy.
- Zgodnie z zapowiedziami na boisku pojawił się Chris Paul, który z powodu protokołu sanitarnego COVID-19 był wyłączony z gry od 16 czerwca. Mentalny lider zespołu, mimo rozpoczęcia spotkania firmowym pick-and-rollem z Deandre Aytonem, dziś wyglądał trochę ociężale. Spoglądając w box-score, CP3 zanotował dziś 15 punktów na efektywności 5-19, co obok Devina Bookera (15″oczek”, 5-21 z gry), dało mu najsłabszą skuteczność spośród całego zespołu. Najjaśniejszą dziś postacią w zespole „Słońc” był wcześniej wspomniany już Deandre Ayton, który zapisał dziś na swoim koncie 18 punktów oraz 9 zbiórek na typowej już dla niego ponad 70% skuteczności.
- W wypełnionym w 90% Staples Center byliśmy świadkami wyrównanego widowiska jedynie do 2 minuty trzeciej kwarty. Od tego momentu Clippers zaliczyli run 21-3 i uzyskali bufor punktowego bezpieczeństwa, który pozwolił im przetrwać na prowadzeniu aż do końca spotkania. Jednym z ojców uzyskanej przewagi był, wychodzący dziś w pierwszej piątce w miejsce Marcusa Morrisa Terance Mann, który zdobył sześć kolejnych punktów swojego zespołu (łącznie 12 w całym meczu).
- Goście wygrali ten niezbyt ładny wizualnie mecz głównie dzięki dobrej skuteczności z gry na tle przeciwników (ponad 45%, przy 39% Suns), większej ilości wymuszonych rzutów osobistych (24, przy 13 ekipy z Phoenix) oraz świetnemu występowi Paula George’a. Play-off P zgromadził na swoim koncie 27 punktów, 15 zbiórek oraz 8 asyst, przez 43 minuty „harując na parkiecie”. W przypadku lidera ekipy z LA możemy mówić o zauważalnym zmęczeniu seriami kolejno z Mavericks oraz Jazz, co odzwierciedla się w skuteczności 9-26 z gry, w tym 3-11 zza łuku. Jednakże dzisiejszy mecz pokazuje, jak rozwinął się PG pod kątem lidera, dostarczyciela ważnych punktów i kiedy trzeba, z korzyścią dla zespołu, boiskowego cwaniaka. To właśnie George był autorem dwóch najbardziej pamiętnych akcji spotkania, na koniec trzeciej kwarty trafiając trójkę z połowy oraz w pierwszej ćwiartce, próbując wymusić faul łokciem na twarzy Jae’a Crowdera. – Po prostu dobrze poruszał się po boisku i był w miejscach, w których najbardziej był potrzebny – powiedział po spotkaniu na jego temat Tyronn Lue.
- – Nie sprostaliśmy ich sile ognia – mówił po spotkaniu trener Suns Monty Williams. Oprócz Paula George’a podwójną zdobycz w ekipie Clippers zaliczyło jedynie trzech zawodników, w tym Reggie Jackson (23 punkty) oraz Ivica Zubac (15 „oczek” 16 zbiórek), którzy okazali się cichymi bohaterami spotkania. – Nadal poszukujemy płaszczyzn, na których możemy być lepsi, doskonalić się, mieć przewagę nad przeciwnikiem. Dziś zostawiliśmy dużo serca na boisku i to się opłaciło. – powiedział po spotkaniu rzucający obrońca ekipy z LA.
- Złą informacją dla gości jest kontuzja Camerona Payne’a. Zawodnik opuścił boisko 30 sekund przed końcem pierwszej kwarty po tym, jak podkręcił lewą kostkę. Cała sytuacja dość groźnie, a rozgrywający nie powrócił już na parkiet.
- Czwarte spotkanie serii odbędzie się już w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 3:00 czasu polskiego, również w Los Angeles.
- Już natomiast najbliższej nocy o 2:00 czasu polskiego będziemy mogli emocjonować się drugim meczem w konfrontacji Bucks z Hawks.
Swoją drużynę z trybun wspierał również Kawhi Leonard:
Oto najbardziej pamiętne akcje tego spotkania:
Skrót całego meczu:
A tak wygląda aktualna drabinka Play-offów: