Washington Wizards osłabieni brakiem Johna Walla doznali kolejnej porażki w sezonie 2016/17. Tym razem podopieczni Scotta Brooksa okazali się minimalnie słabsi od Orlando Magic, na Florydzie przegrali 86:88. Marcin Gortat spędził na parkiecie 37 minut.
ORLANDO MAGIC – WASHINGTON WIZARDS 88:86
To nie jest wymarzony początek sezonu Washington Wizards. Scott Brooks zapewne nie tak wyobrażał sobie początek nowego rozdziału w swojej karierze. Parkiet weryfikuje jednak możliwości. Czarodzieje właśnie przegrali swój czwarty mecz w nowych rozgrywkach i aktualnie są jedną z najsłabszych ekip w całej stawce. Sprawy nie ułatwia fakt, że do pełni formy wciąż powraca lider – John Wall.
Rozgrywający w off-season przeszedł zabieg na oba kolana, skutkiem czego póki co odpuścił występy w meczach back-to-back. W nocy z soboty na niedzielę Wizards rozegrali pierwsze takie spotkanie. Do pierwszej piątki wskoczył debiutant w lidze NBA – Tomas Satoransky, a zespół z D.C. świetnie wszedł w ten mecz i długo był stroną przeważającą. W trzeciej kwarcie przewaga gości sięgnęła nawet 12 punktów, ale czwartą odsłonę pojedynku przejęli rezerwowi Magic, którzy zdołali odwrócić losy rywalizacji.
Wchodzący z ławki Jeff Green w kluczowych 12 minutach zdobył 10 ze swoich 18 punktów, mnóstwo energii wniósł na parkiet Bismack Biyombo – punktował, ale też rozdzielał bloki po drugiej stronie parkietu. Postawa drugiego garnituru pozwoliła gospodarzom wrócić do gry, przejąć prowadzenie i ostatecznie odnieść trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Równo z syreną rzut z dystansu oddał jeszcze Markieff Morris, jednak nie przerodził się on w game-winnera.
Wśród zwycięzców najlepiej spisał się wspomniany już Green – 18 punktów, 13 oczek dołożył Evan Fournier, natomiast 11 zapisał Serge Ibaka. – Moim zadaniem jest gra w koszykówkę. To nie ma znaczenia, czy zaczynam w pierwszej piątce, czy wchodzę do gry z ławki, czy gram pięć minut, czy pół godziny. Moja praca polega dokładnie na tym samym. Po prostu znalazłem dobry rytm i to wszystko – powiedział Jeff.
Warto podkreślić jednak, że nie był to najprzyjemniejszy mecz dla oka. Oba zespoły bowiem miały mnóstwo problemów ze skutecznością i oba zakończyły poniżej 40% FG. Dla przegranych 18 punktów zdobył Morris (5-16 FG), o trzy punkty mniej zanotował Bradley Beal. Double-double w 29 minut zaliczył Otto Porter – 10 punktów i 13 zbiórek. Marcin Gortat tej nocy był nieskuteczny: trafił zaledwie trzy rzuty z gry na 10 oddanych, dwa z czterech osobistych, co złożyło się na osiem punktów. Oprócz tego Polak miał aż 14 zbiórek.
Wizards wracają do Waszyngtonu. W nocy z poniedziałku na wtorek zmierzą się z Houston Rockets. Magic w tym samym czasie rywalizować będą na wyjeździe z Chicago Bulls.
[ot-video][/ot-video]