Trae Young trafił na 4,4 sekundy przed końcem, zapewniają Atlanta Hawks wygraną z Miami Heat. Dzięki zwycięstwu ekipa z Georgii złapała kontakt i pokazała, że po dwóch słabszych meczach w Miami, ta seria nie jest jeszcze skończona. Milwaukee Bucks zdominowali Chicago Bulls i zgodnie z planem odzyskali kontrolę nad tą serią. Zdecydowanie bardziej musieli namęczyć się koszykarze Phoenix Suns, którzy dzięki 28 punktom i 14 asystom Chrisa Paula ograli na wyjeździe New Orleans Pelicans.
Atlanta Hawks – Miami Heat 111:110
Stan rywalizacji: 1:2
- Mecz rozpoczął się z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem ze względu na podejrzaną paczkę umieszczoną obok pomnika Dominique’a Wilkinsa znajdującego się przed State Farm Center. W związku z tym wejście do hali było całkowicie zamknięte z jednej ze stron. Trae Young nie zagrał dobrze w dwóch pierwszych meczach play-offów, ale nie miało to znaczenia, gdy na 10 sekund przed końcem wziął piłkę do rąk i chwilę później umieścił ją w koszu. Rozgrywający Hawks zdobył kluczowe punkty na zwycięstwo na 4,4 sekundy przed końcową syreną. – Nigdy nie miałem żadnych wątpliwości. Byłem w stanie wejść na kosz i trafić floatera – powiedział po meczu Young.
- Jimmy Butler spudłował rzut z wyskoku na 12 sekund przed ostatnią syreną. Gdyby trafił, Heat wyszliby na 3-punktowe prowadzenie. Hawks zebrali piłkę i przetransportowali ją do Younga. Trener Nate McMillan nie wziął przerwy na żądanie, pozwolił swojemu liderowi samemu znaleźć rozwiązanie. – Nie było mowy, żebym wziął przerwę. Zebraliśmy i przegrywaliśmy jednym punktem, podczas gdy piłka była w rękach Trae’a. To była szansa na szybki punkty – przyznał McMillan.
- Heat mieli jeszcze szansę na wygraną, ale Butler ponownie spudłował, tym razem z De’Andre Hunterem przylepionym do niego. – Plan zakładał, że uwolnię się spod krycia i oddam rzut. To jednak nie wyszło, trafię następnym razem – skwitował Butler. Jeszcze w trzeciej kwarcie Heat przeprowadzili serię 21:0, która dała im prowadzenie 84:69. Wówczas wydawało się, że Heat dowiozą wysokie prowadzenie do końca i przejmą całkowitą kontrolę nad serią. Jednak Young i Hawks mieli inne plany na resztę wieczoru. W barwach gości najlepiej spisał się Tyler Herro, autor 24 punktów. Max Strus dołożył 20 oczek.
- Heat musieli sobie radzić z kontuzją rozgrywającego Kyle’a Lowryego, który opuścił parkiet w trzeciej kwarcie z urazem ścięgna podkolanowego. – Uwielbiam tego gościa i jeśli z nami zostanie, to będzie świetnie. Jeśli nie, ktoś wejdzie w jego buty i odwali tę pracę. Mamy wystarczająco dużo graczy, aby ktoś wszedł w jego buty – stwierdził Butler. Po tym, jak Young został ograniczony do ośmiu punktów w pierwszym meczu i popełnił 10 strat w drugim spotkaniu, w trzecim zaprezentował się zdecydowanie lepiej. Zanotował 24 punkty i tylko trzy straty, choć gracze Heat robili wszystko, aby uprzykrzyć mu życie. – Jest głową węża – skomentował Delon Wright. Bogdan Bogdanović dołożył 18 oczek, a Hunter 17.
Chicago Bulls – Milwaukee Bucks 81:111
Stan rywalizacji: 1:2
- Bucks znacznie lepiej weszli w mecz i dość szybko uzyskali dwucyfrową przewagę. Goście grali ładną, zespołową koszykówkę i trafiali rzuty za trzy (6 trójek w pierwszej kwarcie). Bulls mieli za to bardzo duże problemy ze skutecznością, zdobywając w pierwszej ćwiartce tylko 17 punktów. Po pierwszych dwunastu minutach gospodarze przygrywali 33-17.
- Druga kwarta to ciąg dalszy dominacji przyjezdnych z Milwaukee. Po kilku minutach gry, przewaga podopiecznych Mike’a Budenholzera wynosiła już ponad dwadzieścia punktów (46:22), a ostatecznie pierwszą połowę spotkania wygrali 60-41. W pierwszych dwóch kwartach atak Bucks był nie do zatrzymania. Przyjezdni dominowali w pomalowanym (22:10 w punktach z pola trzech sekund) i zdobywali punkty po kontrach (11 w pierwszej połowie). Problemem Bulls był brak odpowiedniej intensywności gry (po obu stronach parkietu) oraz niska, niespełna 40-procentowa skuteczność rzutowa.
- Po przerwie oglądaliśmy więcej tego samego. Goście grali znakomitą koszykówkę, a zgromadzona w hali United Center publiczność ucichła. Bucks nie mieli w tym meczu słabych punktów, wszyscy grali naprawdę dobrze i drużyna z Milwaukee miała ten mecz pod całkowitą kontrolą. Dla Byków była to kolejna beznadziejna w ofensywie kwarta (18 zdobytych punktów). Na domiar złego DeMar DeRozan rozgrywał „cichy” mecz, nie wnosząc wiele do gry. Przed rozpoczęciem ostatniej części meczu Bulls przegrywali 59:90.
- Czwarta spotkania to już tzw. „garbate time”. Zwycięzca tego spotkania był już znany, ale trzeba było jeszcze rozegrać ostanie 12 minut. Bull w całej drugiej połowie trafili tylko trzy trójki i ponownie zostali zdominowani pod względem zdobyczy punktowych z pomalowanego. Billy Donovan musi wyciągnąć odpowiednie wnioski, by w kolejnym spotkaniu jego koszykarze zaprezentowali się znacznie lepiej.
- Bucks nie dali dziś swoim rywalom najmniejszych szans. Mistrzowie z zeszłego sezonu pokazali charakter, podnosząc się w znakomitym stylu po porażce w poprzednim meczu i odzyskując prowadzenie w serii.
- Niespodziewanie liderem punktowym Bucks był dziś Grayson Allen, który zdobył 22 punkty (trafiając 5 trójek). Giannis Antetokounmpo miał 18 punktów, 9 asyst i 7 zbiórek, a Bobby Portis dołożył 18 punktów i 16 zbiórek.
- Po stronie Bulls najlepiej zaprezentował się Nikola Vuvevic. Środkowy miał 19 punktów, 6 zbiórek i 3 asysty. Zach LaVine dołożył 15 punktów pięć asyst i pięć zbiórek, a DeMar DeRozan 11 punktów, pięć zbiórek i cztery asysty.
Autor: Janusz Nowakowski
New Orleans Pelicans – Phoenix Suns 111:114
Stan rywalizacji: 1:2
- Chris Paul 19 ze swoich 28 punktów zdobył w czwartej kwarcie. Dzięki temu Suns byli w stanie zapomnieć o tym, że kontuzjowany jest Devin Booker. Najlepszy zespół sezonu regularnego odzyskał kontrolę nad serią i przewagę własnego parkietu. Deandre Ayton także miał 28 oczek, do których dołożył 17 zbiórek. CP3 zdobył pierwszych 15 z 23 punktów Suns w ostatniej kwarcie. Doświadczony rozgrywający miał także 14 asyst. Mikal Bridges dołożył 17 oczek, a JaVale McGee 15 punktów.
- Booker naciągnął ścięgno podkolanowe w prawej nodze w meczu nr 2 przeciwko Pels, w którym, w samej pierwszej połowie, zdobył 31 punktów. W barwach Pels najlepiej zaprezentował się Brandon Ingram, który zanotował 34 oczka. CJ McCollum dołożył 30 punktów. Jose Alvarado próbował utrzymać Pels w grze w czwartej kwarcie, zdobył nawet siedem punktów z rzędu. Jednak Paul na wszystko miał odpowiedź. Na 6:32 przed końcem na tablicy z wynikami widniał remis 90:90. Paul następnie rzucił osiem kolejnym punktów, dając Suns 5-punktowe prowadzenie.
- Suns prowadzili najwyżej na początku trzeciej kwarty (66:53), ale Pelicans zanotowali wówczas serię 12:0. Od tego momentu mecz praktycznie cały czas stał na ostrzu noża, a szala wygranej mogła przechylić się na którąkolwiek ze stron. Ayton, który w meczu nr 2 zanotował zaledwie 10 punktów, miał 21 oczek w samej pierwszej połowie. Dobrze wyglądała dzisiaj jego współpraca z Paulem.