Minionej nocy na parkiety NBA wybiegło jedynie sześć zespołów. Spotkanie Denver Nuggets – Golden State Warriors zostało odwołane przez kłopoty kadrowe ekipy z Kolorado. W najciekawszym pojedynku tej nocy Philadelphia 76ers pokonali Brooklyn Nets, choć świetny mecz rozegrali Kevin Durant i James Harden. W końcówce lepsi okazali się jednak Tyrese Maxey i Joel Embiid. Na Florydzie Milwaukee Bucks pokonali Orlando Magic. Kozły były zdecydowanym faworytem tego pojedynku, ale w trzeciej kwarcie mieli poważne problemy. W Waszyngtonie z kolei Wizards wykorzystali nieobecność m.in. Ricky’ego Rubio czy Jarretta Allena i ograli Cleveland Cavaliers.
Brooklyn Nets – Philadelphia 76ers 102:110
- Obie ekipy najpoważniejsze problemy kadrowe mają już za sobą. Brooklyn Nets mogli skorzystać z usług zarówno Jamesa Hardena, jak i Kevina Duranta. Do składu wciąż nie powrócili jednak Kyrie Irving czy kontuzjowany Joe Harris. Philadelphia 76ers musieli z kolei radzić sobie bez Danny’ego Greena.
- W mecz lepiej weszli zawodnicy gości i od początku jasne było, że Sixers poważnie myślą o wyrwaniu zwycięstwa w Barclays Center. Ekipa Doca Riversa szybko odskoczyła z wynikiem (2:10), a kiedy Nets zdołali finalnie powrócić do gry (21:20), sprawy w swoje ręce wzięli Joel Embiid, Andre Drummond i Tyrexe Maxey. Ich trafienia pozwoliły przyjezdnym odskoczyć nawet na 11 oczek (28:39).
- W drugiej odsłonie 76ers brakowało już jednak skuteczności (25% z gry, 9,1% za trzy), co miało bezpośrednie przełożenie na wynik. Brooklyn stopniowo niwelował przewagę Philly, ale prowadzenie objął dopiero 38 sekund przed przerwą po rzutach osobistych Jamesa Hardena (53:52). Trzecia „ćwiartka” stała natomiast pod znakiem wymiany ciosów. Fantastycznie radzili sobie wspomniany Harden oraz Durant, ale po drugiej stronie świetną robotę wykonali zmiennicy oraz Seth Curry (82:84).
- Pierwsza część decydującej kwarty to również walka punkt za punkt. Wszystko miało zatem rozstrzygnąć się w ostatnich minutach. Na 2:43 przed końcową syreną Embiid obsłużył Tyrese Maxeya kapitalnym zagraniem, a ten podwyższył prowadzenie 76ers zza łuku (99:103). W dwóch kolejnych akcjach Nets najpierw piłkę stracił Harden, po czym za trzy spudłował Durant. Seth Curry wykorzystał potknięcia rywali i dołożył kolejną trójkę, a po jednym celnym osobistym Hardena następne trafienie dołożył Maxey (100:108). Do ostatniej syreny gospodarze nie byli już jednak w stanie odpowiedzieć z gry i Sixers bez większych problemów dowieźli zwycięstwo.
- To nie był jednak koniec emocji. Wynik spotkania trafieniem spod kosza ustalił Joel Embiid. Środkowy Szóstek otwarcie celebrował sukces swojego zespołu, co prawdopodobnie nie spodobało się Durantowi. Obaj zawodnicy podeszli do siebie, by wyjaśnić te niesnaski, ale momentalnie zostali rozdzieleni przez pozostałych graczy. – Jeśli oglądaliście, jak Joel i ja gramy przeciwko sobie, nawet w Meczach Gwiazd, to wiecie, że było tak co mecz. Szanujemy siebie tak bardzo, że na wierzch wychodzi naturalny ogień rywalizacji – mówił po meczu Durant.
- Joel Embiid był dziś niekwestionowanym liderem swojego zespołu. Środkowy zakończył spotkanie z dorobkiem 34 punktów, 7 zbiórek i 3 przechwytów. Świetny występ zaliczył również Tyrese Maxey, który dołożył 25 oczek, 7 zbiórek i 4 asysty. Cenne trafienia dołożyli Seth Curry (17 pkt) i wchodzący z ławki Andre Drummond, który skompletował double-double (10 punktów, 10 zbiórek). Nieco mniej widoczny był tej nocy Tobias Harris (9 pkt; 4/14 z gry).
- Po stronie Nets prym wiedli przede wszystkim Kevin Durant (33 punkty, 6 zbiórek, 4 asysty) oraz James Harden (33 punkty, 14 zbiórek, 10 asyst), dla którego było to szóste triple-double w tym sezonie. O podwójną zdobycz otarli się z kolei Nic Claxton (10 punktów, 9 zbiórek) i LaMarcus Aldridge (12 oczek, 8 zbiórek).
Orlando Magic – Milwaukee Bucks 118:136
- Faworyt tego spotkania mógł być tylko jeden. Dwie noce wcześniej Milwaukee Bucks pokonali już Orlando Magic i wszystko wskazywało na to, że w drugim starciu dojdzie do powtórki. Mike Budenholzer mógł tej nocy skorzystać ze wszystkich zawodników wielkiej trójki Kozłów, z kolei Magicy mają od dłuższego czasu poważne problemy kadrowe.
- Po pierwszej połowie wydawało się, że Bucks kontrolują spotkanie. Od początku wysokie tempo narzucali Giannis Antetokounmpo i Khris Middleton. Swoje dołożył też Jrue Holiday, a w drugiej kwarcie przewaga gości sięgnęła nawet 13 oczek (38:51).
- Po przerwie gracze Magic wyszli jednak na parkiet odmienieni. Podopieczni Jamahla Mosleya trafiali wówczas 57,9% swoich rzutów z gry, w tym 60% za trzy. Zza łuku co chwilę sypali Gary Harris, Tim Frazier i Franz Wagner, dzięki czemu gospodarze byli w stanie doprowadzić do remisu (71:71), a po trafieniu Admirala Schofielda objąć nawet prowadzenie (80:79). Bucks w porę się jednak przebudzili i zakończyli „ćwiartkę” z 11-punktową przewagą (85:96). Ostatnia część gry to już jedynie pielęgnowanie pokaźnej przewagi, której Kozły tym razem nie roztrwoniły.
- Zwycięstwo Bucks to w głownej mierze zasługa Giannisa Antetokounmpo, który powrócił niedawno do gry po krótkiej przerwie. Minionej nocy Grek zdobył 33 punkty, 12 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki. Świetnie wypadli również Jrue Holiday (25 punktów, 7 asyst) oraz Khris Middleton (22 pkt), który momentami miał jednak drobne problemy ze skutecznością (6/15 z gry). DeMarcus Cousins dołożył z ławki 15 oczek, a Donte DiVincenzo otarł się o double-double (11 punktów, 9 zbiórek).
- – Jego umiejętność przedostawania się pod kosz… Wykonują świetną pracę w kwestii rozciągania gry. Stawiają cię w sytuacji, w której jeśli chcesz, by nie miał piłki w rękach, to musisz pamiętać, że ma dookoła czterech świetnych strzelców – mówił po meczu o Giannisie Jamahl Mosley.
- Po stronie Magic kilku zawodników również zasługuje na wyróżnienie. Dobrze wypadł Franz Wagner, autor 20 punktów. Double-double w postaci 14 oczek i 10 zbiórek dołożył Wendell Carter Jr. Gary Harris dorzucił 17 punktów, a wchodzący z ławki Moritz Wagner 19.
Washington Wizards – Cleveland Cavaliers 110:93
- Po fantastycznej serii sześciu zwycięstw z rzędu Cleveland Cavaliers natrafili na poważne problemy kadrowe, co przełożyło się na wyniki. Z gry do końca sezonu wypadł Ricky Rubio, a poza składem znaleźli się dodatkowo Jarrett Allen i Darius Garland. Na dobre wieści mogli liczyć z kolei sympatycy Washington Wizards. Po trzech meczach absencji do składu powrócił Bradley Beal.
- Pierwsza połowa nie zapowiadała tego, co wydarzy się w trzeciej odsłonie. Pojedynek był wyrównany i przez dłuższy czas żadna ze stron nie była nawet w stanie odskoczyć na więcej niż 5 punktów. Sztuka ta udała się dopiero na 10 sekund przed ostatnią syreną w drugiej „ćwiartce”, kiedy to prowadzenie Wizards podwyższył Beal (58:51)
- Trzecia kwarta to już absolutny popis podopiecznych Wesa Unselda Jr’a. Rzut za rzutem trafiał Kyle Kuzma, dwa cenne trafienia zza łuku dołożył Kenvatious Caldwell-Pope, skuteczni byli również Beal i Brad Wanamaker. Czarodzieje trafili 63,6% swoich rzutów z gry w tej części i odskoczyli na 20 oczek (89:69). Sytuację próbowali ratować m.in. Lauri Markkanen i Kevin Love, ale Cavaliers brakowało odpowiedzi na piekielnie skutecznych Wizards.
- Bradley Beal świetnie zaprezentował się w swoim powrocie, zdobywając 29 punktów, 10 asyst i 6 zbiórek. Fantastyczny był również Kyle Kuzma, autor 25 oczek i 10 zbiórek. Skromniejsze zdobycze dołożyli Deni Avdija (13 pkt), Kentavious Caldwell-Pope (12 pkt) i Daniel Gafford (11 pkt).
- Po drugiej stornie dwoili się i troili Kevin Love (24 punkty, 11 zbiórek; 4/10 za trzy) oraz Evan Mobley (21 pkt), ale zawiedli ich partnerzy. Kevin Pangos, ktory wskoczył do wyjściowej piątki, trafił tylko 1 z 8 rzutów z gry. Problemy zza łuku miał również Lauri Markkanen (11 punktów, 8 zbiórek; 1/4 za trzy).
Denver Nuggets – Golden State Warriors: Przełożony
- Wczoraj wieczorem czasu polskiego media zza oceanu poinformowały, że mecz Denver Nuggets – Golden State Warriors zostanie przełożony. Ekipa z Kolorado nie była w stanie skompletować składu, składającego się z co najmniej ośmiu zawodników.