Golden State Warriors wygrali czwarty mecz Finałów Konferencji Zachodniej i po raz trzeci z rzędu zagrają w Fianałach NBA. Świetny mecz duetu Kevin Durant – Stephen Curry dał gościom pewne zwycięstwo 129:115. Z pewnością nie tak wyobrażał sobie zakończenie kariery Manu Ginobili, dla którego był to ostatni mecz w barwach San Antonio Spurs.
SAN ANTONIO SPURS – GOLDEN STATE WARRIORS 115:129 (0-4)
Goście już w pierwszej kwarcie starali się zbudować odpowiednią przewagę, by kontrolować przebieg meczu. Od stanu 8:7, Warriors nabrali wiatru w żagle i przeprowadzili serię 11-0, dzięki czemu mogli z dużym spokojem rozgrywać kolejne akcje. Gospodarze starali się zmniejszać straty, jednak zespół z Oakland za każdym razem znajdował sposób, by zdobyć punkty.
W drugiej kwarcie gra się wyrównała i kibice mogli oglądać ciekawą rozgrywkę. Po stronie gości świetnie z obrońcami Spurs radzili sobie Stephen Curry oraz Kevin Durant (obaj zdobyli w pierwszych dwóch kwartach po 18 punktów). Curry trafiając swoją drugą trójkę w meczu zrównał się z będącym na piątym miejscu Kobem Bryantem na liście zawodników z największą liczbą trafień z dystansu w playoff. Zawodził natomiast Klay Thompson, który nie mógł trafił do kosza pudłując aż siedem z ośmiu rzutów z gry.
W drugiej połowie dość szybko przewaga Wojowników wzrosła do dwudziestu oczek. W drużynie Spurs wreszcie zaczął być widoczny LaMarcus Aldridge, który ciągnął zespół , zdobywając kolejne punkty z półdystansu. Po przerwie w połowie kwarty dobry fragment gry zaprezentowali rezerwowi gracze Spurs, którzy skutecznie niwelowali przewagę gości. Po punktach Dejounte Murray’a z linii rzutów wolnych na tablicy pojawił się wynik 82:71 dla Warriors. Sielanka nie trwała jednak zbyt długo. Po przerwie na żądanie Mike’a Browna zdobywanie punktów wziął na siebie Curry, dzięki któremu Warriors znów byli na dwudziestopunktowym prowadzeniu.
Mimo sporej przewagi gospodarze nie zrezygnowali z walki w ostatniej kwarcie spotkania nawiązując równorzędną walkę z Golden State Warriors. Głównym dowodzącym Spurs był Manu Ginobili (15 punktów w całym meczu), dla którego był to najprawdopodobniej ostatni mecz w karierze. Każde punkty Argentyńczyka wiązały się z wielką wrzawą na trybunach. Jego zejście z parkietu na dwie minuty przed końcem meczu było bardzo emocjonalne. Ginobili schodził z boiska ze łzami w oczach, a kibice i zawodnicy obu drużyn podziękowali mu za te wszystkie lata owacją na stojąco i gromkimi oklaskami.
[ot-video][/ot-video]