W niedzielną noc NBA zdecydowanie poszła w jakość, a nie ilość. Tylko trzy mecze, za to dwa z nich emocjonujące do samego końca. Nikola Jokic musiał wspiąć się kolejny raz na wyżyny, żeby poprowadzić Nuggets do wygranej z ostatnią drużyną swojej Konferencji. Houston Rockets też się natrudzili, żeby pokonać Raptors grających w osłabionym składzie. Wreszcie Pacers wykorzystali kryzys, w który wpadli Kings i wywieźli ważne zwycięstwo z Sacramento.
Sacramento Kings (13-17) – Indiana Pacers (14-15) 95:122
- Czwarta porażka z rzędu, łącznie tylko 6 wygranych w 17 spotkaniach na własnym parkiecie. Sacramento Kings są w największym dołku od czasu przejęcia zespołu przez Mike’a Browna, a porazka z nierównymi w tym sezonie Indiana Pacers to potwierdziła i kto wie czy nie przelała czarę goryczy jeśli chodzi o stanowisko trenera, a także pozycję niektórych zawodników w składzie.
- Pierwsza połowa była wyrównana. Do przerwy był remis, ale w drugiej połowie gospodarze jakby zostali w szatni. 70:43 to wynik drugiej części gry dla Pacers, którzy trafili 17 trójek, 58% z gry wykorzystując beznadziejną obronę Kings i wydłużyli serię zwycięstw do czterech.
- Żaden z graczy gości nie musiał zdobywać nawet 20 punktów, za to aż 7 skończyło z dwucyfrową liczbą. Najwięcej – 19 zdobył Pascal Siakam, który do double-double dołożył 10 zbiórek. 15 dołożył Myles Turner, a po 14 Tyrese Haliburton i Ben Sheppard.
- Dla Kings 23 punkty i 7 asyst co prawda zapisał De’Aaron Fox, ale trafił tylko 7 z 19 rzutów z gry. To i tak o niebo lepiej od fatalnego w tym meczu DeMara DeRozana. Z jego siedmiu rzutów z gry do kosza drogę znalazł tylko 1, przez co w 28 minut zdobył tylko 2 punkty.
- Domantas Sabonis ósmy raz z rzędu skończył mecz z double-double złożonego z 17 punktów i 21 zbiórek.
Toronto Raptors (7-22) – Houston Rockets (19-9) 110:114
- Bez pozyskanych w wymianie z New York Knicks rok temu R.J. Barretta i Immanuela Quickleya, a i tak Toronto Raptors stawili mocny opór faworyzowanym Houston Rockets. Ostatecznie polegli, ale zostawili po sobie naprawdę dobre wrażenie, szczególnie jeden debiutant.
- To nie zmienia faktu, że seria porażek Raptors wynosi już siedem spotkań, a na własnym parkiecie nie wygrali żadnego z ostatnich sześciu meczów. Na naprawdę duży plus zasługują debiutanci, którzy świetnie zagrali w tym spotkaniu.
- Ja’Kobe Walter zdobył najlepsze w karierze 27 punktów i ustanowił jeden z rekordów klubu, będąc pierwszym debiutantem w historii, który zdobył pierwsze 14 punktów całej drużyny w meczu. Tę serię przerwał dopiero Gradey Dick trafiając rzut wolny na siedem minut przed końcem pierwszej kwarty.
- Drugi z debiutantów Jamal Shead zanotował pierwsze w karierze double-double, rozdając 10 asyst i dodając do tego 11 punktów. Do wygranej zabrakło dobrej gry lidera zespołu. Scottie Barnes trafił zaledwie 2 z 15 rzutów z gry, spudłował wszystkie 8 trójek i skończył mecz z 6 punktami.
- Rockets do wygranej poprowadził Dillon Brooks, który rzucił 27 punktów i dostawał się jak chciał na linię rzutów wolnych, gdzie wykorzystał 13 z 14 prób. 22 punkty dołożył Jalen Green, a 17 razem z 10 zbiórkami i 5 asystami zapisał na swoim koncie Alperen Sengun.
- Pomimo wygranej powrotu do swojego byłego klubu nie będzie najlepiej wspominał Fred VanVleet. Rozgrywający trafił 1 z 10 rzutów z gry i skończył mecz z 2 punktami.
New Orleans Pelicans (5-25) – Denver Nuggets (15-11) 129:132
- Z jednej główny faworyt do nagrody MVP ligi Nikola Jokic, z drugiej największa niespodzianka na minus tego sezonu czyli New Orleans Pelicans. Zanosiło się łatwe zwycięstwo gości, ale nic z tych rzeczy. Pelicans niespodziewanie postawili poprzeczkę bardzo wysoko, nagle przypominając dlaczego byli stawiani jako jeden z kandydatów do miana czarnego konia ligi. Dopiero dogrywka i obudzony Jokic dali wygraną numer 15 Denver Nuggets.
- 21 minut zajęło środkowemu przyjezdnych zdobycie pierwszych punktów w tym spotkaniu. Jokic długo się do tego zbierał ale jak już się rozkręcił, to wrzucił na swoje konto dziewiąte w sezonie triple-double złożone z 27 punktów, 13 zbiórek i 10 asyst. Tyle samo dołożył Jamal Murray, który zdobył ostatnie 5 punktów zespołu w dogrywce, a 21 było autorstwem Russella Westbrooka.
- Przy remisie w czwartej kwarcie bohaterem mógł zostać C.J. McCollum, ale jego trójka równo z końcową syreną nie dotknęła nawet obręczy. W dogrywce szansę na remis zmarnował Yves Missi. Debiutant przy stracie trzech punktów został faulowany przez Jokicia przy rzucie za trzy punkty, ale spudłował wszystkie trzy rzuty wolne.
- Najlepszym strzelcem gospodarzy był rezerwowy Jordan Hawkins, który zdobył 25 punktów, 24 dołożył C.J. McCollum, a po 21 Trey Murphy i Yves Missi.
Czy wiesz, że PROBASKET ma swój kanał na WhatsAppie? Kliknij tutaj i dołącz do obserwowania go, by nie przegapić najnowszych informacji ze świata NBA! A może wolisz korzystać z Google News? Znajdziesz nas też tam, zapraszamy!