Oba niedzielne mecze NBA rozgrywane były o przystępnej dla europejskich kibiców porze. Najpierw Milwaukee Bucks ograli Boston Celtics i odzyskali tym samym przewagę własnego parkietu. Pomimo problemów ze skutecznością obu drużyn triple-double odnotował Giannis Antetokounmpo. W drugim spotkaniu tego wieczoru Golden State Warriors ograli Memphis Grizzlies po niezwykle wyrównanym starciu, a rzut w ostatniej sekundzie meczu spudłował Ja Morant. Chwilę wcześniej Wojowników na prowadzenie wyprowadził zza łuku Klay Thompson.
Boston Celtics – Milwaukee Bucks 89:101 (0-1)
- Zgodnie z zapowiedziami Milwaukee Bucks rozpoczęli rywalizację z Boston Celtics bez Khrisa Middletona. C’s na początku mieli jednak problemy z odnalezieniem rytmu strzeleckiego (3/10 z gry), czego przyjezdni nie byli jednak w stanie wykorzystać (11:10). Defensywy obu ekip skutecznie ograniczyły swoich rywali. W pierwszej kwarcie Kozły popełniły 7 strat, z kolei Jaylen Brown i Jayson Tatum trafili łącznie 1 z 7 rzutów (24:27).
- Celtics nie najgorzej weszli w drugą kwartę, choć ich gwiazdom wciąż brakowało skuteczności. Do pewnego momentu utrzymywali korzystny wynik (33:32), jednak w pewnym momencie Bucks wrzucili wyższy bieg. Giannis Antetokounmpo dorzucił kilka cennych trafień, różnicę zrobiły również trzy trójki Graysona Allena w nieco ponad trzy minuty, a także trafienia zza łuku Pata Connaughtona i Wesleya Matthewsa. To pozwoliło Milwaukee zamknąć drugą kwartę serią 11:3 i zejść na przerwę z 10-punktową zaliczką (46:56).
- Po powrocie na parkiet ciężar gry na swoje barki próbował wziąć Jayson Tatum, który w pół minuty zaaplikował rywalom 5 „oczek”. Trafił również Robert Williams III, co przy pudle Giannisa z linii zbliżyło Celtics na 5 punktów (54:59). Bucks wystarczyła co prawda chwila, by znów wyjść na komfortowe prowadzenie, ale Boston w dalszym ciągu nie składał broni. Al Horford grał świetnie, natomiast problemy napotkał Marcus Smart, który wyrażnie miał problemy ze zdrowiem. Na 3:37 przed końcem trzeciej kwarty błąd popełnił Antetokounmpo, który sfaulował wówczas po raz czwarty i decyzją Mike’a Budenholzera opuścił tymczasowo parkiet.
- Celtics nie byli w stanie wykorzystać nieobecności Giannisa. Najpierw dwa błędy popełnił Horford, następnie spudłował Tatum, dzięki czemu Bucks ponownie odskoczyli (69:78). Świetny fragment gry zaliczył Brook Lopez, który był wówczas kluczową postacią po obu stronach parkietu. Przed czwartą kwartą Marus Smart przeniósł się na 'rowerek’, a w rozmowie z dziennikarzem Ime Udoka zaznaczył, że rozgrywający Celtics jest zdolny do gry. Boston miał jednak ogromne problemy, a na pierwsze trafienie z gry w ostatniej odsłonie czekał niemal cztery minuty. W tym czasie Bucks za sprawą m.in. Jevona Cartera czy Bobby’ego Portisa odskoczyli już na 15 „oczek” (72:87).
- Gospodarze nie składali broni, w czym pomagała im ofensywna niemoc zawodników Milwaukee. Bucks przez ponad 4 minuty nie zaliczyli ani jednego trafienia z gry, ale Celtics nie zdołali w tym czasie nawiązać kontaktu z rywalem. Kozły dowiozły komfortowe prowadzenie i obejmują prowadzenie w serii. Drugi mecz w nocy z wtorku na środę o godzinie 01:00 czasu polskiego.
- Giannis Antetokounmpo zaliczył triple-double w postaci 24 punktów, 13 zbiórek i 12 asyst, choć trafił tylko 9 z 25 rzutów z gry. Na wysokości zadania stanął Jrue Holiday, autor 25 „oczek”, 10 zbiórek, 5 asyst i 3 przechwytów (3/5 za trzy). Kluczowa była również postawa Bobby’ego Portisa (15 punktów, 10 zbiórek), Brooka Lopeza (6 punktów, 10 zbiórek, 3 bloki) oraz wchodzącego z ławki Graysona Allena (11 punktów, 3 przechwyty). Wyróżnić trzeba również Jevona Cartera, który miał najwyższy wskaźnik +/- w całym meczu (+25).
- – Musieliśmy sprawić, by był to dla nich jak najtrudniejszy mecz. Musieliśmy zmuszać ich do gry jeden na jeden. […] Zawsze próbuję być agresywny. Tego chcą moi koledzy z zespołu. Próbuję być agresywny pod koszem i tworzyć akcję dla nich i dla siebie – mówił „na gorąco” po meczu Giannis.
- Po stronie Celtów wyróżniał się przede wszystkim Jayston Tatum (21 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst, 6/18 z gry). Double-double dołożył Al Horford (12 punktów, 10 zbiórek; 4/11 z gry). Rytmu w ofensywie zabrakło natomiast Jaylenowi Brownowi (12 punktów, 9 zbiórek, 4 asysty, 7 strat; 4/13 z gry) i Marcusowi Smartowi (10 punktów, 6 asyst; 3/11 z gry).
Memphis Grizzlies – Golden State Warriors 116:117
- W pierwszej piątce Golden State Warriors pojawił się Gary Payton II, który dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków w pierwszej rundzie play-offów. Pierwsze minuty gry stały pod znakiem wymiany ciosów zza łuku. Na dwie trójki Ja Moranta tym samym odpowiedzieli Stephen Curry i Klay Thompson. W kolejnych fragmentach Warriors zupełnie nie mogli jednak wstrzelić się z dystansu (3/12 w 1Q), choć wynik oscylował w granicach remisu. Na cztery minuty przed końcem kwarty seria punktowa De’Anthony’ego Meltona (7) i Ja Moranta (2) pozwoliła Memphis Grizzlies na objęcie wyraźnego prowadzenia (30:20), choć przed chwilą odpoczynku zdążyli odpowiedzieć jeszcze Kevon Looney i Jordan Poole (32:24).
- Przez dłuższą chwilę w drugiej odsłonie Niedźwiedzie utrzymywały stosunkowo bezpieczną, choć niską przewagę. Kiedy jednak w szeregi Warriors wkradło się nieco nieskuteczności i – być może – nerwowości, trafienia Jarena Jacksona Jr’a i Bane’a pozwoliły im powiększyć prowadzenie do 13 „oczek”. Wtedy jednak dwie trójki z rzędu w odstępie 15 sekund trafił Jordan Poole, po koszu dołożyli Otto Porter Jr. oraz Andrew Wiggins i GSW momentalnie znów byli w grze (42:39).
- Warriors do przerwy nie odnaleźli swojego rytmu strzeleckiego za trzy, ale swoje braki zza łuku (z wyjątkiem Klaya Thompsona – 1/6) nadrabiali z gry. Jeszcze przed przerwą ich skład został jednak poważnie osłabiony. Draymond Green został wyrzucony z parkietu za niepotrzebny atak na twarz Brandona Clarke’a. To natychmiast „naładowało” Memphis, którzy ostatnim „pchnięciem” zdołali odskoczyć przed przerwą na 6 „oczek” (61:55).
- Curry, Thompson i Payton II rozpoczęli trzecią „ćwiartkę” z trzema faulami na koncie i musieli mieć się na baczności. Pierwszy z wymienionych dobrze rozpoczął tę część i to właśnie po jego trafieniach Wojownicy odzyskali prowadzenie (66:68). Chwilę później Warriors dołożyli kolejną serię (8:0), ale Grizzlies nie zwalniali tempa i odpowiadali na każde trafienie przyjezdnych (82:81). Zza łuku szalał Jaren Jackson Jr., ale reszta zawodników, w tym Curry, Poole czy Melton również nie odstawała.
- Po krótkiej wymianie ciosów tym razem do Grizzlies natrafili na ofensywną niemoc, z której GSW chętnie skorzystali (93:103). Posuchę strzelecką przerwała trójka Moranta, w ślad za nim poszedł Jackson Jr. i znów wynik oscylował w granicy remisu (104:105). Końcówka to ponownie popis obu stron. Kluczową trójkę rzucił Curry, ale po chwili trafieniem i przechwytem popisał się Morant (112:112). Na 1:16 przed końcem kluczowy rzut spod kosza trafił Clarke, ale po pudle Curry’ego zza łuku nie pomylił się Thompson (116:117).
- Ciężar gry wziął na siebie wówczas Morant, ale jego atak został zatrzymany i Grizzlies musieli ratować się faulami. Na 6,7 sekundy przed końcem Klay spudłował jednak oba rzuty a po kontrowersyjnej walce o zbiórkę sędziowie zdecycowali się na wyrzut piłki na środku parkietu. Po pojedynku Jacksona Jr’a. i Wigginsa piłka trafiła jednak w ręce Clarke’a, po czym Taylor Jenkins poprosił o przerwę na żądanie. Niedźwiedzie rozegrały ostatnią akcję tak, by Morant zaatakował kosz. Defensywa GSW nie ułatwiła mu zadania i ostatecznie spudłował na równi z końcową syreną.
- Bohaterem Warriors był dziś m.in. wchodzący z ławki Jordan Poole, autor 31 punktów, 8 zbiórek i 9 asyst (5/10 za trzy). Stephen Curry zdobył z kolei 24 „oczka” i 4 asysty (5/12 za trzy). Autor kluczowego rzutu w ostatniej minucie Klay Thompson dołożył 15 punktów, z kolei Andrew Wiggins 17 punktów i 8 zbiórek.
- – W drugiej połowie zdołaliśmy ograniczyć faule i straty. Mamy w sobie mistrzowskie DNA i chcieliśmy to wykorzystać – mówił po spotkaniu Curry.
- Ofensywę Grizzlies przez cały wieczór napędzał duet Ja Morant (34 punkty, 9 zbiórek, 10 asyst, 3 przechwyty; 14/31 z gry) – Jaren Jackson Jr. (33 punkty, 10 zbiórek; 6/9 za trzy). Kluczową rolę odegrali też rezerwowi Brandon Clarke (12 punktów, 9 zbiórek) oraz De’Anthony Melton (14 punktów, 7 zbiórek, 3 przechwyty).
- Ja Morant i Jaren Jackson Jr. są pierwszymi partnerami z zespołu w historii organizacji Grizzlies, którzy w jednym meczu play-offów zdobyli ponad 30 punktów.