Miami Heat postawili kolejny krok w kierunku finałów Konferencji Wschodniej. Ekipa z Florydy po raz drugi pokonała przed włąsną publicznością New York Knicks i potrzebuje już tylko jednego zwycięstwa, by zameldować się w kolejnym etapie. Dobre występy zaliczyli Jimmy Butler i Bam Adebayo, którzy odnotowali po double-double. Emocji nie zabrakło rówineż w Mieście Aniołów. Los Angeles Lakers jeszcze w trzeciej kwarcie musieli gonić wynik, ale po przebyłsku formy Lonnie’ego Walkera IV zdołali pokonać Goden State Warriors i również prowadzą już 3-1.
Miami Heat – New York Knicks 109:101 (3-1)
- W pierwszych minutach gry obie drużyny skupiały się na uszczelnieniu swojej defensywy. Miami Heat wymusili na rywalach z Wielkiego Jabłka pięć strat w pierwszej kwarcie i choć przez niemal cały czas utrzymywali się na prowadzeniu, to New York Knicks nieustannie deptali im po piętach. Pod koniec odsłony przyjezdni zdołali zniwelować wszelkie straty, które chwilę wcześniej wynosiły sześć „oczek” (17:11), ale trafienie Kyle’a Lowry’ego niemal na równi z końcową syreną odzyskały prowadzenie dla Heat (31:30).
- Po powrocie na parkiet obraz gry nieco się zmienił. Zawodnicy Miami wrzucili wyższy bieg i po serii 9:2 powiększyli swoją przewagę, zmuszając Knicks do skorzystania z przerwy na żądanie. Lepszy moment Obiego Toppina i Jalena Brunsona sprawił, że NYK zbliżyli się na cztery „oczka”, ale na odpowiedź Heat nie trzeba było długo czekać i już po chwili gospodarze prowadzili różnicą 10 punktów (52:42). W ostatnich minutach kilka trafień dołożył jeszcze Bam Adebayo – najlepszy punktujący Heat do przerwy (16) – ale ostatecznie Miami schodzili do szatni z ośmiopunktową zaliczką (56:48).
- Knicks prezentowali się zdecydowanie lepiej niż w trzeciej potyczce serii, ale pomimo tego po przerwie Heat wciąż utrzymywali skromną przewagę, choć nie byli w stanie wyraźnie odskoczyć. Odrobić stratę próbowali z kolei przede wszystkim RJ Barrett i Julius Randle, autorzy łącznie 18 „oczek” w tej części, ale na ich trafienia odpowiadali regularnie Jimmy Butler i Max Strus (łącznie 19). Co ciekawe, po trzech kwartach Knicks prezentowali wyjątkową skuteczność na poziomie 53,4% z gry i 40% za trzy, ale w dalszym ciągu musieli gonić wynik (90:81).
- Obie ekipy weszły w ostatnią „ćwiartkę” z kiepską skutecznością. Regularnie mylili się m.in. RJ Barrett, Kyle Lowry czy Duncan Robinson, ale kiedy pierwszy z wymienionych zdołał w końcu zaliczyć dwa trafienia z rzędu, Heat poprosili o przerwę na żądanie (95:89). Kiedy podopieczni Erika Spoelstry odskoczyli już na nieco większy dystans, to nie pozwolili przeciwnikowi wyrwać sobie prowadzenia z rąk.
- Przez długi czas najlepszym punktującym Miami był Bam Adebayo (23 punkty, 13 zbiórek), choć ostatecznie tytuł ten przypadł Jimmy’emu Butlerowi (27 punktów, 10 asyst, 6 zbiórek, 2 przechwyty, 2 bloki). Max Strus dołożył 16 „oczek” i sześć zbiórek, z kolei wchodzący z ławki Kyle Lowry odnotował 15 punktów.
- Po stronie Knicks prym wiodło przede wszystkim trzech graczy: Jalen Brunson (32 punkty, 11 asyst), RJ Barrett (24 punkty, 4 zbiórki; 9/16 z gry) oraz Julius Randle (20 punktów, 9 zbiórek). Pozostali zawodnicy zdobyli łącznie zaledwie 25 „oczek”.
Los Angeles Lakers – Golden State Warriors 104:101 (3-1)
- Pierwsza kwarta obfitowała w mnogą liczbę niecelnych rzutów. Los Angeles Lakers spudłowali wszystkie swoje próby za trzy (0/4), podczas gdy skuteczność Golden State Warriors w tej kategorii wynosiła zaledwie 25% (3/12). Jeziorowcy – wzorem poprzednich spotkań – nadrabiali jednak z linii rzutów wolnych (6/6 przeciwko 0/0).
- Po kilku minutach gry Warriors musieli zmierzyć się z problemem kadrowym. Gary Payton II, dla którego był to pierwszy mecz play-offów w roli startera od zeszłorocznej serii Warriors – Memphis Grizzlies, udał się bezpośrednio do szatni jeszcze w trakcie trwania ataku Wojowników. Wkrótce obrońca wrócił jednak do gry.
- Pomimo nacisków ze strony GSW Lakers utrzymali prowadzenie w pierwszej odsłonie (22:21), ale w drugą nieco lepiej weszli podopieczni Steve’a Kerra. Choć po drodze Draymond Green po kontakcie z LeBronem Jamesem zaliczył groźny upadek i uderzył głową w parkiet, to jego zespół w dalszym ciągu kontynuował solidną grę. LAL nie pomogła seria 8:0, kiedy to zaczęli w końcu trafiać zza łuku, bo już po chwili Warriors raz jeszcze doszli do głosu i to oni schodzili na przerwę z prowadzeniem (49:52).
- Po powrocie na parkiet przewaga Warriors zaczęła stopniowo rosnąć. Po trafieniu za trzy Mosesa Moody’ego GSW prowadzili już różnicą 12 „oczek”. Lakers nie powiedzieli jednak ostatniego słowa w tej kwarcie. Zza łuku trafił Austin Reaves, punkty dołożył LeBron James, a świetnym przechwytem, a następnie layupem po wznowieniu przez Wojowników popisał się Dennis Schroder i Jeziorowcy raz jeszcze znaleźli się w zasięgu rywala (75:79), choć chwilę później znów przegrywali różnicą 7 punktów.
- Lakers zaczęli ostatnią „ćwiartkę” od serii 9:0 i tym samym momentalnie odzyskali prowadzenie. W kolejnej akcji kibice Lakers raz jeszcze wpadli w ekstazę, kiedy to James zablokował próbę Curry’ego. Świetnie prezentował się wówczas Lonnie Walker IV, który tylko na początku czwartej kwarty zdobył dziewięć punktów, choć w międzyczasie Curry popisał się akcją 3+1 (90:90).
- Na trzy minuty przed ostatnią syreną Klay Thompson trafił kluczową trójkę, ale po dwóch celnych osobistych LeBrona kolejne trafienie w czwartej odsłonie dołożył Walker IV. Kiedy następnie James znów wywiązał się ze swoich obowiązków na linii, prowadzenie Lakers wzrosło do trzech punktów (102:99). Szybko odpowiedział Curry, a po niecelnej próbie zza łuku LBJ’a Warriors stanęli przed wyjątkową szansą na odzyskanie prowadzenia.
- Rozgrywający GSW nie stanął jednak na wysokości zadania. Najpierw Steph spudłował po indywidualnej akcji z półdystansu, a po ofensywnej zbiórce Draymonda Greena szukał również szczęścia za trzy. Druga próba również okazała się nieskuteczna i na 15 sekund przed końcem – po dwóch celnych rzutach osobistych Walkera – Lakers znów prowadzili trzema „oczkami”.
- Steve Kerr poprosił o przerwę na żądanie, po której Warriors mieli ostatnią szansę. Błąd popełnił jednak Draymond, który zdecydował się na atak w kierunku kosza, a następnie musiał szukać podaniem swojego partnera. Piłka wylądowała jednak w rękach Anthony’ego Davisa i choć Warriors zdołali wymusić rzut sędziowski, to Lakers nie wypuścili już zwycięstwa z rąk.
- LeBron James pomimo problemów ze skutecznością za trzy (2/9) zdobył 27 punktów, 9 zbiórek i sześć asyst, choć co ciekawe zakończył mecz z ujemnym wskaźnikiem +/- (-8). Anthony Davis odnotował double-double w postaci 23 „oczek” i 15 zbiórek. Świetny był też Austin Reaves, który dołożył 21 punktów. Bohaterem czwartej kwarty został z kolei Lonnie Walker IV, autor 15 punktów. Zawiódł D’Angelo Russell (4 punkty, 1/10 z gry).
- Po stronie Warriors dwoił się i troił Stephen Curry, który odnotował potrójną zdobycz (31 punktów, 14 asyst, 10 zbiórek, 3 przechwyty; 12/30 z gry, 3/14 za trzy). Wspierać go próbowali Andrew Wiggins (17 pkt; 6/14 z gry) czy Gary Payton II (15 punktów). Klay Thompson pomimo 40 minut w grze dołożył 9 „oczek” (3/11 z gry).
- Warto wspomnieć, że zespoły, które w całej historii NBA prowadzili w serii 3-1, mają w nich bilans 264-13.