Kibice Phoenix Suns i Denver Nuggets dostali od swoich drużyn solidną dawkę emocji, bo spotkanie skończyło się dopiero w dogrywce. Formę odzyskała Atlanta Hawks i jej lider Trae Young. Szalone zwycięstwo odnieśli także Houston Rockets, rzutem na taśmę pokonując Detroit Pistons. Drugą porażkę z rzędu zanotowali Brooklyn Nets i ponownie lepsi okazali się Cleveland Cavaliers. Wielki mecz Joela Embiida dał Sixers wygraną z Boston Celtics, natomiast chłodna głowa Luki Doncicia przesądziła o zwycięstwie Dallas Mavericks nad San Antonio Spurs. Po raz szósty z rzędu wygrali Los Angeles Clippers.
CHARLOTTE HORNETS – CHICAGO BULLS 110:123
- Chicago Bulls wygrali trzeci kolejny mecz. Tym razem ich wyższość uznać musieli Charlotte Hornets. Po wyrównanej pierwszej kwarcie, w kolejnej Byki odskoczyły gospodarzom na osiem punktów. W drugiej połowie spotkania podopieczni Billy’ego Donovana kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie i wciąż utrzymywali przewagę. W czwartej kwarcie gospodarze zdołali zniwelować stratę do sześciu oczek, jednak dzięki punktom spod kosza Markkanena oraz trójce LaVine’a Chicago ponownie odskoczyli na ponad dziesięć oczek.
- – Myślę, że on doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że poprzez swoją grę musi podnieść poziom również całego zespołu – powiedział Donovan o LaVine. – Dowodem wielkości zawodnika jest to, że potrafi sprawić, aby inni zawodnicy wokół niego byli lepsi. Zach wykonał naprawdę świetną pracę, stwarzając kolegom wiele możliwości swoimi podaniami – dodał trener Bulls.
- Zach LaVine zdobył dla zwycięskiego zespołu 25 punktów i rozdał 9 asyst. Dobrze wspierali go również Lauri Markkanen (23 punkty), Coby White (18 punktów i 8 asyst), Garrett Temple (15) oraz Otto Porter Jr. (13).
- Najlepszym strzelcem gospodarzy był po raz kolejny Gordon Hayward (34 punkty). Devonte Graham dołożył 24 punkty, a P.J. Washington 16. Słabszy mecz zaliczył LaMelo Ball. Najmłodszy z braci Ball w trakcie 17 minut na parkiecie popełnił aż 5 strat
Paweł Mazur
DETROIT PISTONS – HOUSTON ROCKETS 102:103
- Emocjonujący mecz w hali Little Caesars Arena w Detroit. Za sprawą Jeramiego Granta emocje utrzymywały się nawet po ostatniej syrenie. W ostatnich sekundach meczu lider Tłoków wbiegł pod kosz i zakończył punktami kluczową dla losów spotkania akcję. Problem w tym, że uczynił to niespełna sekundę po upływie regulaminowego czasu. Pomocna okazała się weryfikacja wideo.
- Rockets prowadzili do przerwy ośmioma punktami, jednak gospodarze dzięki świetnej trzeciej kwarcie, na ostatnie 12 minut meczu wychodzili z zaliczką czterech oczek. Rockets poprawili jednak swoją grę w czwartej odsłonie i to oni ostatecznie wygrali spotkanie.
- Najwięcej punktów dla zwycięskiej drużyny zdobyli Eric Gordon (20), P.J. Tucker (15), Sterling Brown (14) oraz Victor Oladipo (13), David Nwaba (13) i Jae’Sean Tate (13). DeMarcus Cousins zebrał 15 piłek.
- Jerami Grant zdobył dla gospodarzy 21 punktów, natomiast Wayne Ellington oraz Delon Wright dołożyli po 18 oczek. Słabiej rzutowo wyglądali Derrick Rose i Blake Griffin. Rose uzbierał 9 oczek a Griffin 7.
- Houston zagrali w tym meczu bez Christiana Wooda (uraz stawu skokowego), który jeszcze w ubiegłym sezonie reprezentował barwy Detroit Pistons.
Paweł Mazur
INDIANA PACERS – ORLANDO MAGIC 120:118 OT
- Do rozstrzygnięcia w tym wyrównanym pojedynku niezbędna okazała się dogrywka. Aż 16 razy obie ekipy zmieniały się na prowadzeniu. Gospodarze wygrali pierwszą kwartę dziewięcioma punktami, jednak w kolejnych to przyjezdni z Orlando byli już górą. Zwycięski rzut za trzy punkty na 2,8 sekund przed końcem dogrywki oddał Malcolm Brogdon. Orlando mieli jeszcze swoją szansę, jednak rzutu na zwycięstwo nie trafił ostatecznie Evan Fournier. Magic prowadzili w dogrywce 115-110, jednak za sprawą Sabonisa i Lamba gospodarze szybko doskoczyli do rywali. Sprawę zakończył wspomniany już Brogdon.
- Według Aaron Gordona kluczowe w tym meczu okazały się straty Magic. Indiana po przechwytach zdołała zdobyć aż 25 punktów. Ważne okazały się również punkty ze strefy podkoszowej. Indiana zdobyła z tego obszaru 58 punktów, przy 42 Orlando.
- Najwięcej punktów dla Pacers dostarczyli Malcolm Brogdon (23), Myles Turner (22), Jeremy Lamb (22), Domantas Sabonis (18 punktów, 11 zbiórek, 9 asyst i 5 przechwytów) oraz Doug McDermott (13).
- Dla gości z Florydy najwięcej punktów uzyskali Evan Fournier (26), Nikola Vucevic (24), Aaron Gordon (17), Dwayne Bacon (16) oraz Terrence Ross (12).
Paweł Mazur
CLEVELAND CAVALIERS – BROOKLYN NETS 125:113
- Gospodarze zagrali kolejne imponujące spotkanie. Sprawę mieli jednak ułatwioną, gdyż w meczu nie ujrzeliśmy odpoczywającego Kevina Duranta. Cavs rywalom z Brooklynu odjechali w trzeciej odsłonie pojedynku. 14-punktowa zaliczka przed finałową kwartą w zupełności wystarczyła. Cavs po raz drugi w ciągu 3 dni wygrali z faworyzowanymi Nets. Duet Irving-Harden nie zdołał zatrzymać rozpędzonych Cavaliers.
- O porażce Nets zadecydowała strefa podkoszowa. Gospodarze zebrali 50 piłek, przy zaledwie 29 zbiórkach gości. W całym pojedynku z pomalowanego zdobyli aż 70 punktów. Nets mieli kolosalne problemy na tablicach. Ich najwyższy zawodnik DeAndre Jordan zebrał tylko cztery piłki. Dla kontrastu, w ekipie Cavs Drummond zebrał 16 niecelnych rzutów, a Larry Nance Jr. 10. Trener Steve Nash oraz jego sztab mają o czym myśleć po dwumeczu z Cavaliers.
- Najwięcej punktów dla ekipy gospodarzy zdobył ponownie Collin Sexton. Młody lider drużyny z Ohio zgromadził 25 oczek, Andre Drummond oraz Jarrett Allen dołożyli od siebie po 19 punktów. Dobry mecz zagrali również inni zawodnicy Cavs. Larry Nance Jr. rzucił 15 punktów, Taurean Prince 14, a Darius Garland 11.
- Najlepszymi strzelcami Nets byli natomiast Kyrie Irving (38), James Harden (19 punktów i 11 asyst), Jeff Green (13) oraz Timothe Luwawu-Cabarrot (11).
- Cleveland Cavaliers obnażyli w dwumeczu z Nets wszystkie bolączki faworyzowanych przyjezdnych. Brooklyn po oddaniu Allena i Prince’a stracili argumenty na tablicach oraz w obronie. Wysoka i silna ekipa Cavs słabości gości wykorzystała bezwzględnie. Swoją słabość w dwumeczu z Cavaliers obnażył również Kyrie Irving. Ofensywy lider Nets był najsłabszym punktem obrony Brooklynu. Z młodym i dynamicznym Sextonem nie mógł sobie zupełnie poradzić.
Paweł Mazur
PHILADELPHIA 76ERS – BOSTON CELTICS 122:110
- Zespół z Filadelfii bez większych problemów pokonał ekipę Celtics, którzy cały czas są osłabieni brakiem Jaysona Tatuma. Podopieczni Brada Stevensa mimo dobrej pierwszej połowy wygranej różnicą trzech punktów (52:49), nie sprostali w dalszej części gry przegrywając trzecią kwartę spotkania 14 punktami (28:42).
- W czwartej kwarcie mimo szalonej pogoni Jaylena Browna (13 punktów), gospodarze dowieźli przewagę do końca spotkania wygrywając w ostatniej odsłonie jednym punktem, a w całym meczu 12 oczkami.
- Kolejny fantastyczny mecz rozegrał Joel Embiid. Tym razem środkowy Sixers zanotował double-double (38 punktów i 11 zbiórek). Kameruńczyk zagrał na znakomitej skuteczności z gry, trafiając 11 z 15 rzutów, co daje ponad 73%. Lider Szóstek trafił dwa oddane rzuty za trzy punkty i spudłował tylko jeden rzut osobisty (14/15, 93%).
- Bardzo dobre spotkanie zapisał na swoje konto Tobias Harris, notując 23 punkty (10/12 z gry, 83%) i 8 zbiórek. Double-double zdobył Ben Simmons (15 punktów i 11 asyst). 15 punktów dołożył Seth Curry.
- W obozie Celtics brylował Jaylen Brown, który zdobył po raz drugi już w tym sezonie 42 punkty. Skrzydłowy Celtów trafił 16 z 28 rzutów z gry (57%), w tym 5 z 8 rzutów zza łuku (63%). Brown zanotował też 9 zbiórek. 20 punktów i 7 asyst dołożył Marcus Smart. Natomiast 19 punktów i 5 asyst padło łupem Kemby Walkera.
Mateusz Malinowski
TORONTO RAPTORS – MIAMI HEAT 101:81
MINNESOTA TIMBERWOLVES – ATLANTA HAWKS 98:116
- Trae Young zanotował najlepsze w tym sezonie 43 punkty i poprowadził Atlantę Hawks do kolejnego zwycięstwa. Zespół miał ostatnio problemy, które przełożyły się na serię porażek i słabą grę Younga. Jednak w ostatnich spotkaniach Hawks prezentowali zdecydowanie więcej jakości, a Young znów stanowi potężne zagrożenie dla każdej defensywy, co poprzedniej nocy potwierdził.
- Minnesota Timberwolves nie miała w tym meczu żadnej odpowiedzi. Zespół gra bez Karla-Anthony’ego Townsa, który jest w trakcie walki z koronawirusem. Nie dość, że Young rzucał na potęgę, to pod tablicami dominował Clint Capela. Wysoki skończył z wyjątkowym triple-double – 13 punktów, 19 zbiórek i 10 bloków. Już w połowie spotkania przewaga Hawks urosła do 19 punktów.
- Capela jest trzecim graczem w historii Hawks z 10 blokami. Dołączył do Dikeme Mutombo i Josha Smitha. Po stronie Wolves najlepiej wyglądał Malik Beasley z dorobkiem 17 punktów. Posada Ryana Saundersa z każdą kolejną porażką robi się bardziej i bardziej zagrożona. W rotacji Wolves brakuje jednak jakości oraz weteranów gotowych wziąć na własne barki odpowiedzialność. Przegrali jedenaście z ostatnich dwunastu meczów.
SAN ANTONIO SPURS – DALLAS MAVERICKS 117:122
- Luka Doncić oraz Dallas Mavericks robią postępy, co widać zwłaszcza w meczach, w których kluczowe jest zachowanie zimnej krwi w końcówce. W poprzednim sezonie brak koncentracji w końcówce kosztował ich wiele zwycięstw. Poprzedniej nocy wytrzymali naciski San Antonio Spurs i odnieśli ósme zwycięstwo w sezonie. Zjawiskowy był Luka Doncić notując 36 punktów, 9 zbiórek i 11 asyst.
- Spurs w pierwszej kwarcie stracili Dejounte Murraya, lecz Gregg Popovich po meczu mówił, że uraz kostki nie wygląda na poważny. Gospodarze na pewnym etapie przegrywali już różnicą 18 punktów, ale dobili do wyniku 111:113 na 2 minuty przed końcem po trafieniu z linii wolnych DeMara DeRozana. W kolejnych akcjach Doncić skutecznie wykończył posiadanie, a za chwilę dobrze obsłużył Jalena Brunsona, który przymierzył z dystansu.
- W ten sposób Mavs udało się zabezpieczyć zwycięstwo. Doncić w swojej grze zachowuje się coraz dojrzalej i zaczyna dostrzegać kolegów. – Kluczowe jest podejmowanie lepszych decyzji, szukanie najlepszych rzutów – mówi Słoweniec. Kristaps Porzingis i Tim Hardaway Jr wsparli go 21 oczkami każdy. Po stronie gospodarzy wyróżniali się DeMar DeRozan z 29 punktami i LaMarcus Aldridge z 26 oczkami.
PHOENIX SUNS – DENVER NUGGETS 126:130 OT
- Zdecydowanie jedno z najlepszych spotkań poprzedniej nocy. Naprzeciw siebie stanęły drużyny, które rozpoczęły ten sezon z ogromnymi ambicjami. Denver Nuggets chcą zrobić kolejny krok na drodze walki o mistrzostwo, a Phoenix Suns w końcu próbują wykorzystać to, co daje im Devin Booker. Mogliśmy więc oczekiwać naprawdę dobrego starcia. Koniec końców ekipy do jego rozstrzygnięcia potrzebowały dodatkowych pięciu minut.
- Suns mieli udaną końcówkę drugiej kwarty. Szybki run pozwolił im objąć dwucyfrowe prowadzenie przed rozpoczęciem kolejnej odsłony spotkania. Jednak Nuggets w trzeciej kwarcie, za sprawą swoich liderów, wrócili do gry i w trakcie ostatnich dwunastu minut ekipy bezustannie wymieniały się ciosami. Przy stanie 114:114 i 24 sekundami na zegarze, Nuggets mieli posiadanie po zbiórce Monte Morrisa. Jamal Murray spudłował jednak rzut za dwa. Piłkę zebrał jeszcze Chris Paul, ale jego desperacka próba nie przyniosła Suns wygranej.
- To oznaczało dogrywkę i tam z bardzo dobrej strony zaprezentował się Will Barton. Jego agresywna gra zmusiła obronę Suns do przewinień i Barton stając na linii wolnych konsekwentnie powiększał prowadzenie Nuggets. Chris Paul na 8 sekund przed końcem zredukował stratę swojego zespołu do 2 oczek po trafionej trójce, ale faulowany Barton znów był faulowany i nie pomylił się w swoich dwóch próbach dając Nuggets relatywnie bezpiecznie 4-punktowe prowadzenie.
- Suns nie zdołali zrobić więcej i muszą przełknąć bardzo gorzką pigułkę. 27 punktów i 13 zbiórek DeAndre Aytona, kolejne 24 oczka i 10 zbiórek Mikala Bridgesa, 15 asyst Chrisa Paula i 31 punktów Devina Bookera. Po stronie wygranych 31 punktów, 10 zbiórek, 8 asyst Nikoli Jokicia, 18 oczek i 9 asyst Jamala Murraya i po 17 punktów Willa Bartona oraz Monte Morrisa.
LOS ANGELES CLIPPERS – OKLAHOMA CITY THUNDER 120:106
- Od pierwszych do ostatnich minut podopieczni Tyronna Lue kontrolowali wydarzenia na parkiecie i w efekcie odnieśli dwunaste zwycięstwo w sezonie, cały czas czyhając na potknięcie Los Angeles Lakers. Zespoły po szesnastu meczach mają dokładnie taki sam bilans. Dla LA Clippers to szóste zwycięstwo z rzędu i w drużynie zapewniają, że dopiero się rozkręcają.
- Kawhi Leonard zanotował 31 punktów, 8 zbiórek, a Paul George zapewnił od siebie 29 oczek, 7 zbiórek i 5 asyst. Gra Clippers wygląda na dobrze zorganizowaną. Od samego początku narzucili Oklahomie City Thunder swoje warunki i utrzymali koncentrację do ostatniej syreny. Thunder próbowali, ale 30 punktów i 8 asyst Shaia Gilgeouse-Alexandra nie wystarczyło.
- Clippers w pierwszej połowie rzucali na 63% skuteczności z gry. W drugiej kwarcie prowadzenie LAC urosło do 27 punktów i było najwyższym w meczu. W trzeciej odsłonie meczu OKC udało się zejść do -10, ale Leonard odpowiedział własną serię sześciu oczek z rzędu i uspokoił dla Clippers sytuację. Ekipa z LA przyzwyczaiła swoich kibiców do tego, że potrafi przegrać wygrany mecz. Nie tym razem jednak.
SACRAMENTO KINGS – NEW YORK KNICKS 103:94
MILWAUKEE BUCKS – WASHINGTON WIZARDS
PRZEŁOŻONY
PORTLAND TRAIL BLAZERS – MEMPHIS GRIZZLIES
PRZEŁOŻONY