Dwa zupełnie różne mecze oglądaliśmy tej nocy. W jednym Cleveland Cavaliers przejechali się walcem po Miami Heat, zamykając wynikiem 4-0 wybitnie jednostronną serię. W drugim z kolei emocje kipiały do ostatnich sekund, ostatecznie przynosząc zwycięstwo Golden State Warriors nad Houston Rockets.
MIAMI HEAT – CLEVELAND CAVALIERS 83:138 (0-4)
- Cleveland Cavaliers zapisali się w historii NBA, deklasując Miami Heat 138:83 w czwartym meczu, zapewniając sobie awans do drugiej rundy z najbardziej dominującym zwycięstwem w historii play-offów. Cavaliers wygrali serię 4-0, osiągając łączną przewagę 122 punktów.
- Cleveland już w pierwszej kwarcie zbudowało przewagę 43:14, wykorzystując run 33:5, który ustawił mecz. Przewaga rosła, osiągając 39 punktów do przerwy (72:33). Cavaliers, którzy w sezonie zasadniczym wygrali 64 mecze, pokazali bardzo równy poziom, o czym mówił trener Kenny Atkinson: „Przyjechaliśmy z odpowiednim nastawieniem. Nasza dojrzałość, postawa liderów, to wszystko co było u nas przez cały sezon. Wydaje się, że nie mamy kryzysów, to rzadkie”.
- To był absolutny blowout. Wygrana różnicą aż 55 punktów to czwarty największy wynik w historii play-offów, ustępujący jedynie zwycięstwom Minneapolis nad St. Louis (1956) i Denver Nuggets nad New Orleans Pelicans (2009) – oba po 58 punktów – oraz Los Angeles Lakers nad Golden State Warriors (56 punktów, 1973).
- Donovan Mitchell poprowadził zespół z 22 punktami, De’Andre Hunter zdobył 19, a Cavaliers w pewnym momencie prowadzili różnicą nawet 60 punktów. Ty Jerome dorzucił 18 punktów, Evan Mobley 17, a Jarrett Allen zaliczył 14 punktów, 12 zbiórek i sześć przechwytów.
- Miami Heat, prowadzeni przez Nikolę Jovicia (24 punkty) i Bama Adebayo (13 punktów), nie byli w stanie nawiązać walki. „To była upokarzająca seria. Ostatnie dwa mecze były żenujące” – przyznał po meczu trener Erik Spoelstra. Heat trafili tylko 20% rzutów z dystansu; nie popisał się dotychczasowy lider punktowy zespołu, Tyler Herro, który trafił tylko 1/10 rzutów z gry. Zdobył zaledwie cztery punkty.
- W półfinale Konferencji Wschodniej Cavaliers zmierzą się z Indiana Pacers lub – co znacznie mniej prawdopodobne – Milwaukee Bucks. Niezależnie od rywala, pierwszy mecz rozegrany zostanie w Cleveland, najwcześniej w sobotę. „Jestem wielkim fanem odpoczynku” – skomentował Mitchell, ciesząc się z dodatkowego czasu na przygotowania.
GOLDEN STATE WARRIORS – HOUSTON ROCKETS 109:106 (3-1)
- Dużo bardziej zacięty mecz obejrzeliśmy w Konferencji Zachodniej. Golden State Warriors wygrali ostatecznie z Houston Rockets 109:106, wyprowadzając serię do wyniku 3-1. Niżej rozstawieni Warriors, którzy do playoffów awansowali przez turniej play-in, są więc o krok od wyeliminowania Rockets, którzy zajęli drugie miejsce na zachodzie w sezonie regularnym.
- Jimmy Butler, który w drugim meczu serii po groźnym upadku doznał stłuczenia głębokiego mięśnia pośladkowego, dziś wrócił i znów błyszczał, choć uraz widocznie mu w końcówce meczu dokuczał. Przez 40 minut gry zdobył on 27 punktów, pięć zbiórek, sześć asyst i trafił kluczowe rzuty wolne w końcówce.
- Wspomniany Butler trafił trzy rzuty wolne na niespełna minutę przed końcem, wyprowadzając Warriors na prowadzenie 107:104. Alperen Sengun trafił za chwilę trudny rzut w post-up, niwelując stratę do jednego punktu. Steph Curry spudłował swój floater w kolejnej akcji, ale Rockets zostali zatrzymani w obronie przez Greena i musieli faulować po zbiórce, znów wysyłając Jimmiego Butlera na linię rzutów wolnych. Przy stracie trzech punktów i czterech sekundach do końca, Rockets nie dysponowali już timeoutem. Musieli się więc ratować desperacką trójką Freda VanVleeta po szybkim przekozłowaniu całego parkietu. Piłka nie doleciała do obręczy.
- Zwycięskim Warriors liderował wspomniany Butler. Brandin Podziemski dorzucił 26 punktów, pięć zbiórek i pięć asyst. Steph Curry został mocno ograniczony przez obronę Rockets, trafiając tylko 6/13 z gry na 17 punktów.
- Draymond Green miał w tym meczu na celu wprowadzić trochę chaosu. Do lekkiej scysji, zaskakująco niezakończonej faulem technicznym dla Greena, doszło po tym rzuceniu się w nogi Tariego Easona po piłkę:
Wcześniej na przykład, Green próbował sprowokować graczy Rockets podsłuchując ich naradę:
- Problemy z faulami Draymonda Greena nie pomogły Warriors w końcówce. Przed czwartą kwartą miał już na koncie pięć przewinień i pierwszą połowę ostatniej odsłony przesiedział na ławce. Rockets mogli więc wyjść duetem wysokich i Alperen Sengun mógł ogrywać o głowę niższego Gary’ego Paytona II. Alperen Sengun, jako lider Rockets, zdobył dziś 31 punktów, 10 zbiórek i pięć asyst. Kolejne 25 punktów dorzucił Fred VanVleet.
- Ustawienie z dwójką centrów robiło różnicę na korzyść dla Houston Rockets. Steven Adams zdobył dziś pięć punktów, siedem zbiórek i aż cztery bloki, w tym całkiem widowiskowe w czwartej kwarcie. Miał najwyższy dla Rockets plus/minus na poziomie +16:
- Steve Kerr znalazł jednak na Adamsa sprytny sposób w czwartej kwarcie. Na boisko wszedł Kevon Looney, który… Po prostu dwa razy sfaulował Adamsa. Trener Rockets, bojąc się trafiającego 46% rzutów wolnych Adamsa na linii, po prostu zdjął go z boiska. Mecz stał na wysokim poziomie taktycznym.
- Kolejne starcie zobaczymy w nocy ze środy na czwartek o godzinie 1:30 naszego czasu. Rockets będą grać o utrzymanie się w playoffach.