Boston Celtics wygrali czwarty mecz serii z Philadelphią 76ers i awansowali do półfinału wschodniej konferencji. Szóstki grające bez Bena Simmonsa nie miały żadnego argumentu na zorganizowaną grę zawodników Brada Stevensa. To mógł być ostatni mecz w charakterze pierwszego trenera dla Bretta Borowna. Nie wiadomo, czy to samo nie dotyczy Jacqua Vaughna, którego Brooklyn Nets przegrali z Toronto Raptors 0-4 pozwalając rzucić rywalowi 150 punktów w ostatnim meczu. Prawdziwego emocje play-offów oglądaliśmy w meczach Dallas – LA Clippers i Denver – Utah. W tym pierwszym do remisu doprowadził Luka Doncić trafiając game-winnera, z kolei drugi sprowadził się do starcia Jamala Murraya z Donovanem Mitchellem. Panowie razem zdobyli aż 101 punktów tego spotkania.
- 4-0 w serii dla Celtics. Sixers odpadają z play-offów.
- Boston Celtics przystępowali do tego meczu z zamiarem zamknięcia rywalizacji na czterech spotkaniach. Zespół Brada Stevensa całą serię prezentował swoją wyższość, dlatego chciał zakończyć męczarnie Philadelphii 76ers sweepem. Dla graczy Bretta Browna to ogromny blamaż, biorąc pod uwagę fakt, że zespół do sezonu przystępował z ambicjami walki o mistrzostwo.
- Na 3 minuty przed końcem trzeciej kwarty na tablicy wyników widniał remis 77:77. Wiele więc zapowiadało naprawdę interesującą czwartą kwartę spotkania. Wtedy jednak Celtics wrzucili drugi bieg, a Sixers nie mieli żadnej odpowiedzi. Na 10 minut przed końcem spotkania prowadzenie graczy Brada Stevensa wzrosło do 15 punktów. Szóstki zaczęły zamykać stratę w samej końcówce, ale zabrakło im czasu, by odmienić losy meczu.
- Celtics są zatem pierwszym zespołem w play-offach 2020, który zapewnił sobie awans do kolejnej rundy. Szóstki żegnają się z fazą posezonową w bardzo złym stylu. Nie byli w stanie stworzyć dla Celtics jakiejkolwiek konkurencji. To może oznaczać, że coach Brett Brown wkrótce straci posadę, a kilku graczy pożegna się ze składem. Jest to szczególnie gorzkie doświadczenie dla Ala Horforda, który opuścił Boston, by walczyć o mistrzostwo właśnie w Philly.
- Z bardzo dobrej strony zaprezentował się Kemba Walker. Skończył zawody notując 32 punkty, 4 zbiórki, 4 asysty i 2 bloki. Trafił 8/15 z gry, 4/9 za trzy punkty i 12/13 z linii rzutów wolnych. 28 punktów, 15 zbiórek i 4 asysty fenomenalnego w tej serii Jaysona Tatuma. W Philly dwoił się i troił Joel Embiid z 30 punktami i 10 zbiórkami. Nie dostał jednak wystarczającej pomocy od swoich kolegów.
- Jest remis 2-2 w serii!
- Problemy z kostką? Proszę mi o nich w ogóle nie mówić. Luka Doncić wrócił do gry w starciu numer cztery serii z Los Angeles Clippers i nie dość, że zanotował fenomenalne triple-double, to trafił w dogrywce game-winnera decydując o wygranej swojego zespołu. To wszystko pod nieobecność Kristapsa Porzingisa, który narzeka na lewe kolano.
- To kolejny mecz Luki Doncicia, który będziemy wspominać bardzo długo. Bez tego trafienia, Mavs znaleźliby się w bardzo trudnej sytuacji. Przegrywając 1-3, bez Porzingisa i z niepewną kostką Doncicia. Doprowadzenie do remisu nadal pozwala im marzyć i wymusza na LA Clippers wykorzystanie pełnego potencjału już w pierwszej rundzie.
- Doncić skończył mecz z 43 punktami, 17 zbiórkami i 13 asystami. To drugie z rzędu triple-double lidera z Dallas. – Wiemy, że lubi dramatyczne momenty. On po prostu żyje dla tych chwil – mówił po meczu trener Carlisle. Gdy zespoły weszły w crunch-time i intensywną wymianę ciosów, Doncić całkowicie zapomniał, że miał jakiekolwiek problemy z kostką.
- Na 9 sekund przed końcem dogrywki prowadzenie Clippers dała trójka Marcusa Morrisa. Mavs mieli wystarczająco dużo czasu by odpowiedzieć. Odpowiedzialność wziął na własne barki Doncić, który trafił trójkę po step-backu nad rękami bezradnego Reggiego Jacksona. A w drugiej kwarcie Clippers prowadzili już różnicą 21 punktów. – Przegraliśmy ten mecz w momencie, w którym zmieniliśmy nastawienie w drugiej kwarcie – mówił Doc Rivers.
- Lou Williams zanotował 36 punktów, 32 oczka Kawhiego Leonarda. Ciągle trwają problemy strzeleckie Paula George’a, który trafił tylko 3/14 z gry. Po stronie Mavs 25 punktów, 10/14 z gry i 4/5 za trzy Treya Burke’a, który dołączył do Mavs jako zastępstwo w bańce i jak na razie dobrze wykorzystuje swoją szansę.
- Jest 3-1 dla Jazz.
- Donovan Mitchell 18 ze swoich 51 punktów zdobył w czwartej kwarcie i poprowadził swoją drużynę do trzeciego zwycięstwa w pierwszej rundzie. Utah Jazz są już tylko krok od awansu do półfinałów zachodniej konferencji, a Denver Nuggets mogą sobie pluć w brodę za niewykorzystaną szansę, ponieważ tym razem byli w stanie się rywalowi naprawdę postawić.
- Mitchell trafił 15/27 z gry i 17/18 z linii rzutów wolnych. W całej serii z Nuggets notuje średnio 39,5 punktu. Na jego zapędy próbował poprzedniej nocy odpowiedzieć Jamal Murray. Skończył noc z dorobkiem 50 oczek i 11 zbiórek, ale w czwartej kwarcie nie był w stanie wykrzesać z siebie tyle energii, co Mitchell trafiający kolejne kluczowe rzuty dla swojego zespołu.
- Na 4 minuty przed końcem Jazz prowadzili 109:108, ale Paul Millsap sfaulował Mitchella w kontrze i sędziowie uznali, że to tzw. “clear path foul”, który zapewniał Jazz rzuty wolne i posiadanie. Po trafieniu Mitchella, a następnie punktach Mike’a Conleya, nagle prowadzenie ekipy z Utah urosło do 5 punktów.
- Od tego momentu podopieczni Quina Snydera trzymali się prowadzenia rękami i nogami. 17 oczek, 11 zbiórek Rudy’ego Goberta i 26 punktów Conleya, który w odpowiednim momencie znalazł swoje miejsce w rotacji Jazz. Po stronie Nuggets 29 punktów Nikoli Jokicia, ale Serb nie był w stanie zrobić dla swojej ekipy wystarczającej różnicy. Nuggets do kolejnych meczów będą przystępować z nożem na gardle.
Wspieraj PROBASKET
- NBA: Redick zdradził, co czuje po porażkach Lakers. Na pewno żartował?
- NBA: Wykorzystuje nieobecność Sochana. Robi wrażenie nawet na LeBronie
- NBA: Kluby z Zachodu chcą zmiany formatu play-offów. Koniec z podziałem na konferencje?!
- NBA: D’Angelo Russell zaskoczył. Chce reprezentować naszych sąsiadów!
- NBA: Kyrie zostanie wolnym agentem. Wiemy co stanie się potem