Za nami szalona noc pełna koszykarskich emocji. New York Knicks stanęli na wysokości zadania i choć w końcówce zrobiło się bardzo gorąco, to Detroit Pistons nie zdołali ostatecznie ograć rywala przed własną publicznością. W Memphis gracze OKC Thunder przegrywali już różnicą 29 punktów, by pod koniec czwartej kwarty wyjść na prowadzenie i — koniec końców — podwyższyć prowadzenie w serii do stanu 3-0. Na koniec zmagań LA Clippers nie pozostawili większych szans Denver Nuggets i odnieśli pierwsze historyczne zwycięstwo w play-offach w swojej nowej hali.
Detroit Pistons – New York Knicks 116:118 (1-2)
- Detroit Pistons zdołali wyrównać stan rywalizacji w Nowym Jorku i wyszarpać tym samym przewagę własnego parkietu, ale do rozstrzygnięcia tej serii wciąż sporo brakuje. Początek spotkania z minionej nocy stał pod znakiem pojedynku strzeleckiego duetów Cade Cunningham & Tim Hardaway Jr. oraz OG Anunoby & Karl-Anthony Towns. Na większym lub mniejszym prowadzeniu cały czas utrzymywali się jednak przyjezdni z Wielkiego Jabłka (27:33).
- W drugiej odsłonie Tłoki świetnie radziły sobie w rzutach za trzy (5/8), ale w pozostałych próbach wyglądali już zdecydowanie gorzej (3/9). Podopieczni Toma Thibodeau nie zwalniali natomiast tempa i jeszcze przed zejściem na przerwę zdołali wypracować sobie dwucyfrową zaliczkę (53:66). Po przerwie gospodarze wzięli się w końcu za odrabianie strat.
- Bezbłędną trzecią „ćwiartkę” pod względem skuteczności zaliczyli Jalen Duren (5/5) i Ausar Thompson (2/2), ale wyraźnie brakowało im wsparcia partnerów, którzy trafili wówczas łącznie 2/12 z gry. Przez brak efektywności w ofensywie Pistons nie byli w stanie w pełni wykorzystać słabszego okresu gry New York Knicks (39,1% z gry, 25% za trzy w 3Q). Początkowo zbliżyli się na sześć oczek, ale goście znów odskoczyli na dwucyfrowy pułap (83:93).
- O wszystkim przesądziła czwarta kwarta, a w szczególności końcówka. Pistons cały czas musieli gonić wynik i na kilkanaście sekund przed końcem przegrywali różnicą sześciu punktów. Po nieudanym ataku i zbiórce Knicks Cade Cunningham zdołał doprowadzić do rzutu sędziowskiego, po którym zza łuku przy 5,8 sekundy na zegarze trafił Hardaway Jr. (113:116).
- Pistons musieli faulować, więc na linii rzutów wolnych stanął Jalen Brunson, ale wykorzystał tylko pierwszą próbę. Po chwili na wysokości zadania stanął Tobias Harris, który również trafił za trzy, choć w grze pozostało już tylko 1,5 sekundy (116:117). Raz jeszcze na linii stanął faulowany Brunson, który następnie celowo spudłował drugi rzut. Przez błąd z wykorzystaniem syreny Detroit mogli jeszcze wznowić zza linii bocznej, ale popełnili błąd i wyrzucili piłkę poza parkiet, co przesądziło o losach rywalizacji.
- Świetny mecz rozegrał wspominany przed chwilą Brunson, autor 30 oczek, dziewięciu asyst i siedmiu zbiórek. Karl-Anthony Towns również otarł się o double-double, zdobywając 31 punktów i osiem zbiórek. Solidnie wypadli też OG Anunoby (22 punkty) oraz Mikal Bridges (20 punktów).
- Ekipę Detroit napędzali tej nocy przede wszystkim Cade Cunningham (24 punkty, 11 asyst, 7 zbiórek, 4 przechwyty, 2 bloki; 10/25 z gry) oraz Tim Hardaway Jr. (24 punkty; 7/12 za trzy). Cenne trafienia z ławki rezerwowych dorzucił Dennis Schroder (18 punktów, 4/6 za trzy).
Memphis Grizzlies – Oklahoma City Thunder 108:114 (0-3)
- Nie tak początek spotkania wyobrażali sobie sympatycy Oklahoma City Thunder. Po efektownych zwycięstwach w dwóch pierwszych spotkaniach spodziewano się, że „jedynka” Zachodu będzie w stanie zamknąć rywalizację w czterech meczach. Memphis Grizzlies rozpoczęli jednak mecz z wysokiego „C” i w pierwszej kwarcie zdołali zaaplikować rywalom aż 40 oczek (40:29).
- Jednorazowa wpadka? Chwilowa słabość rywala? W drugiej odsłonie gospodarze jeszcze skuteczniej byli w stanie ograniczyć popisy rywala i choć duet Shai Gilgeous-Alexander — Jalen Williams miał do przerwy na swoim koncie 36 punktów, to po drugiej stronie sam Scotty Pippen Jr. skompletował 23 oczka (trafiając 5/6 za trzy), dzięki czemu Grizzlies schodzili na przerwę z przewagą aż 26 punktów (77:51), a chwilę wcześniej przegrywali nawet różnicą 29.
- W międzyczasie Memphis stracili jednak Ja Moranta. Rozgrywający spędził na parkiecie tylko 16 minut, po czym zaliczył wyjątkowo bolesny upadek i musiał opuścić grę. Lider gospodarzy nie był już w stanie wesprzeć swojego zespołu tej nocy.
- Po powrocie na parkiet przyjezdni wzięli się za odrabianie strat. Świetny impuls zapewnił Chet Holmgren, który w samej trzeciej części gry zdobył aż 16 punktów. Cenne trafienia z ławki zapewniał dalej Isaiah Joe, a na sam koniec tej odsłony to trójka J-Willa pozwoliła OKC zbliżyć się do rywala na jednocyfrowy pułap (95:87).
- Na początku trzeciej kwarty Thunder wciąż dominowali, a po trójce, a następnie trzech rzutach osobistych SGA doprowadził do remisu (99:99). Grizzlies przebudzili się w porę i potrafili odpowiedzieć, utrzymując przez kilka kolejnych skromną przewagę. Goście znów doprowadzili jednak do remisu, a po jednym celnym rzucie osobistych objęli pierwsze prowadzenie tej nocy przy 1:20 na zegarze (108:109).
- Faulowany Chet Holmgren podwyższył prowadzenie, a następnie rzut sędziowski wywalczył Lu Dort. Po wznowieniu gry przez arbitra Dort przyjął cios łokciem od Zacha Edeya, ale spudłował oba osobiste. Defensywa Thunder wybroniła jednak również kolejne posiadanie, a wykończony kontratak przez Alexa Caruso — jednego z najlepszych defensorów tej nocy — przesądził o losach rywalizacji.
- Thunder prezentowali szczelną obronę jako kolektyw, ale w ofensywie wyróżniało się trzech graczy: Shai Gilgeous-Alexander (31 punktów, 8 asyst), Jalen Williams (26 punktów, 5 asyst, 5 zbiórek, 2 przechwyty) oraz Chet Holmgren (24 punkty, 8 zbiórek).
- Po stronie Grizzlies dobre zawody rozegrał Scotty Pippen Jr., autor 28 punktów, pięciu zbiórek, pięciu asyst i trzech przechwytów. Jaren Jackson Jr. dorzucił 22 oczka i zebrał siedem piłek.
Los Angeles Clippers – Denver Nuggets 117:83 (2-1)
- Miniona noc była prawdziwym koszykarskim świętem dla sympatyków Los Angeles Clippers. Dla ich nowego obiektu Intuit Dome był to bowiem pierwszy w historii mecz play-offów. Zaczęło się jednak po myśli Denver Nuggets, którzy w pierwszej kwarcie przez długi czas utrzymywali skromne prowadzenie. Dopiero seria trafień Jamesa Hardena i Nicolasa Batuma tuż przed zakończeniem tej odsłony pozwoliła gospodarzom odskoczyć (35:28).
- Świetnie w drugą odsłonę, oprócz Batuma, wszedł Ivica Zubac i LAC w mgnieniu oka wypracowali sobie dwucyfrową przewagę. W budowaniu przewagi pomogła nieskuteczność przyjezdnych, którzy zdobyli jedynie 19 oczek w tej części. Zabrakło przede wszystkim Nikoli Jokicia, który dorzucił wówczas zaledwie trzy oczka (65:47).
- Trzecia część gry była kontynuacją tego, co podopieczni Tyronna Lue wypracowali sobie przed przerwą. Po trafieniu zza łuku Kawhia Leonarda i punktach Zubaca LAC odskoczyli już na 24 punkty, co przy bezradności Nuggets sugerowało, że losy spotkania były już rozstrzygnięte. Gwoździem do trumny przyjezdnych było 13 punktów, które udało im się zdobyć w całej czwartej kwarcie.
- Aż sześciu zawodników Clippers zakończyło zawody z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Najlepiej wypadli jednak Kawhi Leonard (21 punktów, 11 zbiórek, 6 asyst), James Harden (20 punktów, 9 asyst) i Ivica Zubac (19 punktów, 9 zbiórek). Norman Powell również dorzucił 20 oczek.
- Po drugiej stronie solidny mecz zaliczyli jedynie Nikola Jokić (23 punkty, 13 asyst, 13 zbiórek) oraz Jamal Murray (23 punkty, 4 asysty). Aaron Gordon dorzucił 15 oczek. Rozczarował Michael Porter Jr., który wykorzystał tylko 2 z 9 rzutów z gry (7 punktów, 6 zbiórek).