Golden State Warriors niedawno pobili rekord Chicago Bulls pod względem liczby kolejnych zwycięstw we własnej hali. Ostatniej nocy dość niespodziewanie mogli tę serie zakończyć, ale w ostatniej odsłonie wypunktowali rywali z Phoenix.  30 punktów Dirka Nowitzkiego nie wystarczyło Dallas Mavericks do wygranej nad Indianą Pacers. Bezradni w starciu z Charlotte Hornets okazali się zawodnicy Houston Rockets, a w Kanadzie byliśmy świadkami jedynej dogrywki, w której Toronto Raptors pokonali Miami Heat,  a świetny występ zanotował DeMar DeRozan. Oczywiście hitem nocy był pojedynek San Antonio Spurs z Oklahomą City Thunder. Ci drudzy przegrali już kilka meczów w czwartych kwartach i teraz również nie zdołali utrzymać prowadzenia do samego końca. Kolejne zwycięstwo dopisali Golden State Warriors, choć nie przyszło ono bez trudu. 


Phoenix Suns – Golden State Warriors 116:123

Jeszcze przed przynajmniej dwa tygodnie Golden State Warriors będą musieli radzić sobie bez jednego z ważnych graczy w rotacji, Andre Iguodali. W kontekście walki o pobicie rekordu Chicago Bulls z pewnością nie jest to dobra wiadomość, bo Iggy należy do grona najlepszych defensorów w tej lidze. Jego brak widoczny był choćby minionej nocy, kiedy GSW pozwolili sobie rzucić aż 116 punktów i przegrywali na progu czwartej kwarty. Stephen Curry w decydujących momentach wrzucił najwyższy bieg i poprowadził swój zespół do odrobienia strat i wygranej.

Przez nieco ponad dwie kwarty wydawało się, że podopieczni Steve’a Kerra mają ten mecz pod kontrolą – prowadzili 68:58 i nic nie wskazywało na to, żeby Suns mogli namieszać jeszcze w tej rywalizacji. Tymczasem ekipa z Arizony w trzeciej odsłonie rzuciła rywalom aż 39 punktów. To było jedno z najlepszych 12 minut Słońc w tym sezonie i zarazem 12 minut, przez które powoli można było wietrzyć sensacje. Goście wyszli na czwartą kwartę z prowadzeniem 95:86, ale potem uruchomił się Stephen Curry i robił to wszystko, co potrafi robić najlepiej.

Steph już w trzeciej odsłonie złapał swoje czwarte przewinienie, usiadł na ławce i powrócił do gry w czwartej kwarcie, ale wcześniej, niż zazwyczaj wpuszcza go trener Kerr. Lider Warriors tylko w tej części rywalizacji trafił trzy rzuty z dystansu, łącznie w decydującej odsłonie zaaplikował rywalom aż 15 oczek, ale co najważniejsze – sprawił, że GSW odwrócili losy spotkania. Wojownicy rozpoczęli kwartę od 16:3, ale Suns jeszcze próbowali utrzymać się przy życiu i na niespełna sześć minut przed końcem prowadzili trzema punktami. Wówczas dwa razy za trzy trafił Curry, z góry dwie akcje skończył Marreese Speights i w mgnieniu oka gospodarze zbudowali sobie bezpieczną przewagę.

Dla Warriors to 59. zwycięstwo w sezonie 2015/16 i 48 z rzędu przed własną publicznością – biorąc pod uwagę jeszcze mecze rozgrywane w poprzedniej kampanii. Z dorobkiem 35 punktów ostatecznie zakończył zmagania Curry (12-24 FG, 7-16 3PT, 4-4 FT). Najlepszy występ w tym sezonie zaliczył Marreese Speights, który w 18 minut z ławki wniósł aż 25 oczek (10-14 FG) i 9 zbiórek. 20 punktów dołożył Klay Thompson, a 19 dodał Draymond Green.

Po stronie gości wyróżniał się przede wszystkim Brandon Knight, który trafił siedem rzutów z dystansu, czym wyrównał swój rekord w tym względzie. Rozgrywający zanotował obok swojego nazwiska 30 punktów (11-20 FG, 7-12 3PT), 7 asyst, ale też 6 strat. Świetne zawody rozegrał też Alex Len – zaliczył double double na poziomie 26 punktów i 13 zbiórek. To 49. porażka Suns w bieżącym sezonie.

Oba zespoły wracają do gry w poniedziałek. Suns podejmą Minnesotę Timberwolves, Warriors zagrają u siebie z New Orleans Pelicans.

[ot-video][/ot-video]

Oklahoma City Thunder – San Antonio Spurs 85:93

Rywalizacja pomiędzy drugim i trzecim zespołem Konferencji Zachodniej zapowiadała się na hit sobotniej nocy za oceanem. San Antonio Spurs, przyćmieni nieco pogonią Warriors za rekordem Bulls, rozgrywają znakomity sezon i kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa przed własną publicznością. Thunder natomiast są za nim w tabeli, ale prezentują zdecydowanie niższy poziom i wydaje się, że – przynajmniej w tej chwili – nie są kandydatami do walki o mistrzostwo.

Już niejednokrotnie w tych rozgrywkach Thunder budowali sobie przewagi, które potem wypuszczali w czwartych kwartach i oddawali teoretycznie wygrane mecze. Tak się działo nie tylko w starciach z czołówką ligi, ale również z zespołami przeciętnymi. Sytuacja powtórzyła się minionej nocy, kiedy jeszcze na początku czwartej odsłony Thunder byli bliżej triumfu, ale znów nie byli w stanie „dociągnąć” tego prowadzenia do ostatniej syreny.

Spurs dopiero po raz czwarty w 32 ostatnich meczach u siebie weszli w czwartą kwartę z obowiązkiem odrobienia strat do rywali. Nie były to jednak znaczące straty, bo goście mieli dwa punkty zapasu po 36 minutach gry, ale na początku ostatniej części dołożyli jeszcze cztery oczka. Świetnie w tym okresie, jak i w całym meczu radził sobie Kawhi Leonard, który najpierw wyprowadził swój zespół na prowadzenie, a chwilę później ograł Andre Robersona cross overem i trafił za trzy. Między czasie z dystansu przymierzył również Danny Green i nagle to Spurs mieli sześć punktów więcej na swoim koncie. OKC byli w stanie zbliżyć się do rywali wyłącznie na cztery oczka. Gospodarze nie mieli problemów w końcówce z zamienianiem rzutów wolnych na punkty i ostatecznie zwyciężyli 93:85.

Leonard zakończył spotkanie z dorobkiem 26 punktów i 7 zbiórek, choć nie był najlepiej dysponowany na dystansie (10-24 FG, 1-6 3PT, 5-5 FT). O double-double otarł się LaMarcus Aldridge, który o 24 oczek dołożył 9 zbiórek. Skrzydłowy z każdym dniem czuje się lepiej w San Antonio, a trzeba zaznaczyć, że debiutował w przegranym przez Spurs meczu z Thunder na otwarcie sezonu i jak sam przyznał – nie mógł znaleźć swojego miejsca na parkiecie. Dziś czuje zdecydowanie większy komfort. Oprócz wspomnianej dwójki, jeszcze tylko Tim Duncan przekroczył barierę 10 punktów. Wysoki miał ich dokładnie 11.

Obie drużyny miały tej nocy spore problemy w ofensywie. W całym meczu zobaczyliśmy tylko sześć celnych rzutów za trzy, Spurs zostali zatrzymani na 40% skuteczności z gry, a Thunder nawet nie osiągnęli tego pułapu (38.3% FG). 28 punktów i 8 zbiórek zdobył dla przegranych Kevin Durant (11-25 FG, 0-5 3PT, 6-6 FT), 19 punktów i 7 asyst dołożył Russell Westbrook (5-16 FG), a 11 oczek i 17 zbiórek zapewnił wchodzący z ławki Enes Kanter. Dla Grzmotów jest to druga przegrana z rzędu. Tuż za ich plecami czają się już czwarci w tabeli L.A. Clippers. Dzieli ich tylko jeden mecz.

Spurs zostają we własnej hali, ale czeka ich kolejne wyzwanie. We wtorek zmierzą się bowiem z Chrisem Paulem i spółką. Dzień wcześniej Thunder podejmą Portland Trail Blazers.

[ot-video][/ot-video]

Indiana Pacers – Dallas Mavericks 112:105

[ot-video][/ot-video]

Houston Rockets – Charlotte Hornets 109:125

[ot-video][/ot-video]

Detroit Pistons – Philadelphia 76ers 125:111

[ot-video][/ot-video]

Miami Heat – Toronto Raptors 104:112 (OT)

[ot-video][/ot-video]

Memphis Grizzlies – Atlanta Hawks 83:95

[ot-video][/ot-video]

New Orleans Pelicans – Milwaukee Bucks 92:103

[ot-video][/ot-video]

Washington Wizards – Denver Nuggets 100:116

[ot-video][/ot-video]

Orlando Magic – Portland Trail Blazers 84:121

[ot-video][/ot-video]

Wspieraj PROBASKET

  • Robiąc zakupy wybierz oficjalny sklep adidas.pl
  • Albo sprawdź ofertę oficjalnego sklep Nike
  • Zarejestruj się i znajdź świetne promocje w sklepie Lounge by Zalando
  • Planujesz zakup NBA League Pass? Wybierz nasz link
  • Zobacz czy oficjalny sklep New Balance nie będzie miał dla Ciebie dobrej oferty
  • Jadąc na wakacje sprawdź ofertę polskich linii lotniczych LOT
  • Lub znajdź hotel za połowę ceny dzięki wyszukiwarce Triverna




  • Subscribe
    Powiadom o
    guest
    5 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments