Jeremy Sochan grał szybko i agresywnie. Zanotował double–double i wyraźnie starał się udowodnić, że brak jego nazwiska w meczu Wschodzących Gwiazd to nieporozumienie. Jego Spurs jednak przegrali. Największą niespodzianką dnia była z kolei porażka Bucks z Blazers w Oregonie. Dame wrócił na stare śmieci i nie był w stanie pomóc swojej drużynie wygrać meczu. Heat przerwali serię siedmiu porażek, a Kevin Durant ostatecznie zobaczył swoje „wspominkowe wideo” na Brooklynie. Nie miał jednak litości i poprowadził Nets do pewnego zwycięstwa. Nuggets przegrali z Thunder bez wsparcia Nikoli Jokicia.
CHARLOTTE HORNETS – CHICAGO BULLS 110:117
- Coby White grał na poziomie, z jakim Charlotte Hornets nie potrafili sobie poradzić i w konsekwencji przegrali piąty mecz z rzędu. Forma rozgrywającego to jedna z największych niespodzianek tegorocznego sezonu. Wielokrotnie już White ciągnął Chicago Bulls za uszy. W obozie z Charlotte brakuje ważnego ogniwa. Terry Rozier został przehandlowany do Charlotte, a Kyle Lowry nie zagra dla drużyny, bowiem Hornets szukają za weterana kolejnego transferu.
- Ekipy rozpoczynały czwartą kwartę z remisem, ale po punktach White’a i Andre Drummonda Bulls wypracowali 11-punktowe prowadzenie. W rotacji Hornets zabrakło LaMelo Balla z powodu kontuzji kostki. 30 punktów (11/20 z gry, 6/13 za trzy), 15 zbiórek i pięć asyst Milesa Bridgesa. 26 oczek (10/17 z gry, 3/9 za trzy), osiem zbiórek z ławki P.J.-a Washingtona. Dla Bulls 35 punktów (12/22 z gry, 4/10 za trzy), siedem zbiórek, dziewięć asyst White’a oraz 22 oczka (10/22 z gry), 12 zbiórek i dwa bloki Nikoli Vucevicia.
CLEVELAND CAVALIERS – DETROIT PISTONS 128:121
- Wyjątkowy dzień dla Donovana Mitchella, ale ważniejszy dla Dariusa Garlanda, który po długiej absencji spowodowanej złamaną szczęką, poprzedniej nocy wrócił dla Cleveland Cavaliers do gry. Ostatecznie ekipa z Ohio powstrzymała najgorszych w lidze Detroit Pistons na własnym parkiecie. To ich 11 zwycięstwo w ostatnich 12 meczach. Od 16 grudnia mają najlepszy bilans w lidze.
- Na 3:20 przed końcem Pistons wyszli na prowadzenie 118:116. Wtedy jednak Cavs odpowiedzieli serią 10:0 i wypracowanego prowadzenia już nie oddali. To ósme zwycięstwo z rzędu ekipy z Ohio przeciwko drużynie z Mo-Town. Garland zagrał po raz pierwszy do 14 grudnia, gdy po kolizji z Kristapsem Porzingisem poważnie uszkodził szczękę. Poprzedniej nocy grał w ograniczonym czasie.
- 20 punktów (6/8 z gry, 4/4 za trzy), trzy zbiórki i dwie asysty z ławki Danilo Gallinariego dla Pistons. 19 oczek (9/18 z gry), siedem asyst i dwa przechwyty Cade’a Cunninghama. Dla Cavaliers natomiast 45 punktów (14/25 z gry, 6/13 za trzy, 11/12 za jeden), sześć zbiórek, osiem asyst i dwa przechwyty Mitchella oraz 19 oczek (7/12 z gry, 2/6 za trzy), trzy zbiórki i dwie asysty Garlanda.
WASHINGTON WIZARDS – LOS ANGELES CLIPPERS 109:125
- 31 punktów zdobył Kawhi Leonard, 25 punktów dodał James Harden i Los Angeles Clippers łatwo poradzili sobie z Washington Wizards w meczu rozgrywanym w stolicy Stanów Zjednoczonych. Ekipa z Los Angeles przejęła kontrolę nad spotkaniem w trzeciej kwarcie, którą wygrała 40:19. Po meczu trener Tyronn Lue chwalił swoich podopiecznych przede wszystkim za świetną postawę w defensywie w drugiej i trzeciej odsłonie spotkania. W grze nie pojawił się Paul George, który dostał wolne ze względu na ból pachwiny.
- Wizards byli w grze tylko w pierwszej połowie, kiedy świetnie spisywał się Kyle Kuzma, który właśnie w pierwszych 24 minutach spotkaniach zdobył 23 ze swoich 27 punktów. Do przerwy straty gospodarzy wynosiły więc tylko sześć punktów, ale po przerwie nie było wątpliwości, kto jest lepszą drużyną. Z dobrej strony pokazał się jednak debiutant Bilal Coulibaly, dla którego był to dopiero drugi w karierze występ w pierwszej piątce. Zastąpił on Jordana Poole’a, który nie zagrał przez chorobę.
- Clippers zakończyli styczeń z bilansem 12 zwycięstw oraz trzech porażek i w tej chwili zajmują trzecie miejsce w tabeli Konferencji Zachodniej. Wizards z kolei po zwolnieniu trenera spisują się całkiem nieźle. W czterech meczach z tymczasowym szkoleniowcem, którym został Brian Keefe, notują bilans 2-2. Wciąż czekają jednak na zwycięstwo numer 10 w trwających rozgrywkach. Na ten moment mają tylko dziewięć wygranych na koncie i z 38 porażkami są drugą za Detroit Pistons najgorszą drużyną w lidze.
Autor: Tomek Kordylewski
MIAMI HEAT – SACRAMENTO KINGS 115:106
- Miami Heat desperacko potrzebowali zwycięstwa po serii siedmiu porażek. Jimmy Butler także miał dość, więc zakasał rękawy i wziął się do pracy, pomagając swojej drużynie pokonać na własnym parkiecie Sacramento Kings. W całym meczu Heat zanotowali najlepsze w tym sezonie 38 asyst, co było kluczem do ogrania dobrze funkcjonujących w defensywie zawodników trenera Mike’a Browna.
- Kings nie wygrali w Miami od października 2018 roku. Dwie trójki Butlera i Tylera Herro w trzeciej kwarcie spotkania, dały Heat prowadzenie 73:70. Tego już gospodarze nie oddali do końca rywalizacji. Josh Richardson powiększył prowadzenie miejscowych do 106:93 na niespełna pięć minut przed końcem. Po urazie arbitra Brandona Adaira, spotkanie musiało dokończyć dwóch sędziów.
- Po stronie Kings 33 punkty (12/18 z gry, 7/11 za trzy), pięć zbiórek, dwie asysty i dwa bloki Keegana Murraya oraz triple-double 19 oczek (7/14 z gry), 17 zbiórek i 13 asyst Domantasa Sabonisa. Dla Heat z kolei 31 punktów (10/14 z gry, 2/3 za trzy, 9/12 za jeden), siedem zbiórek i sześć asyst Butlera oraz z ławko 24 oczka (9/15 z gry, 6/10 za trzy), pięć zbiórek i trzy asysty Richardsona.
HOUSTON ROCKETS – NEW ORLEANS PELICANS 99:110
- Jonas Valanciunas i Brandon Ingram pomogli New Orleans Pelicans przerwać serię trzech kolejnych porażek. Goście z Luizjany prowadzili pięcioma punktami rozpoczynając czwartą kwartę. Bardzo szybko powiększyli swoją przewagę do dwóch cyfr i na 6,5 minuty przed końcem było 99:79. Z tego się już Houston Rockets nie podnieśli. Spudłowali pierwszych osiem rzutów w trakcie finałowych 12 minut meczu.
- W rotacji Pels znów zabrakło Ziona Williamsona, który narzeka na uraz stopy. 25 punktów (10/15 z gry), 14 zbiórek autorstwa Jonasa Valanciunasa. Kolejne 24 oczka (9/19 z gry), 10 zbiórek, cztery asysty i dwa bloki Brandona Ingrama. Dla Rockets z kolei 31 punktów (11/20 z gry, 5/12 za trzy), cztery zbiórki, cztery asysty i trzy przechwyty Jalena Greena oraz 16 oczek (6/12 z gry), trzy zbiórki, pięć asyst i dwa przechwyty Freda VanVleeta.
MINNESOTA TIMBERWOLVES – DALLAS MAVERICKS 121:87
- Dallas Mavericks przyjechali do krainy jezior i otrzymali od Minnesoty Timberwolves solidne lanie. Na cztery minuty przed końcem trzeciej kwarty, wynik wskazywał 69:64 dla Wolves, więc Mavs mieli rywala w zasięgu. To, co się stało potem było ze strony podopiecznych Jasona Kidda poważnym nieporozumieniem, bowiem całkowicie oddali inicjatywę rywalowi. W ostatniej kwarcie rzucili 17 punktów.
- Trzeba w tym momencie zaznaczyć, że w rotacji Mavs zabrakło zarówno kontuzjowanego Kyriego Irvinga, jak i odpoczywającego Luki Doncicia. Zatem Mavs wkalkulowali tę porażkę w straty. Reszta składu nie potrafiła odpowiedzieć na przewagę stworzoną przez najlepszą defensywę w NBA. Rozczarowani mogą być na pewno kibice, którzy tego dnia przyszli do areny zobaczyć na własne oczy czary Doncicia.
- Dla gości z Teksasu 18 punktów (8/13 z gry) Josha Greena i 11 oczek (4/6 z gry), 10 zbiórek, trzy asysty oraz dwa bloki Richauna Holmesa. Mavs w całym meczu rzucali 41% z gry. Najlepiej punktującym Wolves był Karl-Anthony Towns z 29 oczkami (11/15 z gry, 4/6 za trzy), dziewięcioma zbiórkami i czterema asystami. Kolejnych 17 oczek (5/9 z gry, 7/12 za jeden), sześć zbiórek i dwa bloki Rudy’ego Goberta.
SAN ANTONIO SPURS – ORLANDO MAGIC 98:108
- Jeremy Sochan musiał odreagować po tym, jak nie znalazło się dla niego miejsce w składzie Wschodzących Gwiazd na mecz w Indianapolis. Reprezentant Polski w przegranym starciu z Orlando Magic zaprezentował się z naprawdę dobrej strony notując na swoje konto 18 punktów (8/13 z gry, 1/3 za trzy), 12 zbiórek, dwie asysty i dwa bloki. Droga do Rising-Stars pozostaje otwarta, jeśli potrzebne będzie zastępstwo.
- Sochan zanotował dziewięć punktów, sześć zbiórek i dwa bloki w pierwsze 10 minut. – Czasami gra za szybko. Wiemy, że jest agresywnym typem zawodnika, ale musi się nauczyć kontrolować swoje tempo – mówił po meczu Pop. – Gdy nauczy się, że nie musisz grać cały czas na pełnym gazie, to zacznie podejmować lepsze decyzje – dodał.
- W czwartej kwarcie San Antonio Spurs przegrywali już różnicą 25 punktów i Magic mogło się wydawać, że nic złego się nie wydarzy. Wtedy jednak podopieczni Gregga Popovicha przypuścili run 15:0 i zbliżyli się na trzy punkty w samej końcówce (96:99). W ostatnie trzy minuty gospodarze popełnili jednak trzy straty i ostatecznie goście uratowali skórę. To pierwsza wygrana Magic w San Antonio od 4 listopada 2019 roku.
- Po stronie Spurs 21 punktów (7/15 z gry, 2/5 za trzy), osiem zbiórek, trzy asysty, dwa przechwyty i pięć bloków Victora Wembanyamy oraz 26 oczek (8/18 z gry, 3/8 za trzy), cztery zbiórki i cztery asysty Devina Vassella. Dla Magic 25 punktów (9/18 z gry, 2/4 za trzy), dziewięć zbiórek, siedem asyst i dwa przechwyty Paolo Banchero oraz 20 oczek (9/16 z gry, 2/4 za trzy), osiem zbiórek i pięć asyst Franza Wagnera.
OKLAHOMA CITY THUNDER – DENVER NUGGETS 105:100
- Zdecydowanie jeden z najciekawiej zapowiadających się meczów poprzedniej nocy. Oklahomie City Thunder zależało na tym, aby odkuć się po porażce z Minnesotą Timberwolves. Mieli ku temu okazję w starciu z innym pretendentem do tytułu z Zachodniej Konferencji, czyli Denver Nuggets. Zadanie było o tyle łatwiejsze, że przez drobne problemy z plecami na parkiecie zabrakło Nikoli Jokicia.
- W efekcie aktualni Mistrzowie NBA w całym meczu rzucali na zaledwie 39,8% skuteczności z gry. Nie było też pewności, czy choroba nie wykluczy z gry Shaia Gilgeousa-Alexandra, ale ten ostatecznie postanowił wyjść na parkiet i pomóc drużynie. Czwartą kwartę gospodarze otworzyli prowadzeniem 73:72 i chwilę później znacząco je powiększyli po serii 10:0. W samej końcówce dwa rzuty wolne Jamala Murraya zredukowały stratę do punktu. Chet Holmgren odpowiedział rzutem za trzy, który na 22 sekundy przed końcem dał OKC 4-punktowe prowadzenie.
- Z tego się już Nuggets nie podnieśli i musieli przełknąć gorzką pigułkę. 16 punktów (7/16 z gry), 13 zbiórek, siedem asyst i cztery bloki Aarona Gordona. Kolejnych 16 oczek (6/14 z gry), trzy zbiórki i cztery asysty Murraya. Dla Thunder 34 punkty (10/22 z gry, 2/3 za trzy, 12/13 za jeden), siedem zbiórek, pięć asyst i dwa bloki SGA. 18 oczek (7/13 z gry, 3/4 za trzy), 13 zbiórek, trzy asysty i pięć bloków Holmgrena.
BROOKLYN NETS – PHOENIX SUNS 120:136
- Kevin Durant wrócił na Brooklyn i zapewnił Phoenix Suns relatywnie łatwe zwycięstwo. Przed meczem kibice witali go jak swojego, w trakcie już zaczęli buczeć. Taka była najwyraźniej strategia. To był jego pierwszy mecz w Barclays Center od transferu, który miał miejsce prawie rok temu. Do przerwy jego drużyna prowadziła różnicą trzech punktów, ale wszystko rozstrzygnęło się w trzeciej kwarcie.
- W trakcie tych 12 minut Suns pokonali Brooklyn Nets 42:26 i zbudowali prowadzenie, jakie pilnowali już do ostatniej syreny. Dla ekipy z Arizony to dziewiąte zwycięstwo w ostatnich 11 meczach. W całym meczu gracze Franka Vogela trafiali na 62% skuteczności z gry i 50% skuteczności za trzy. Choć KD sobie tego nie życzył, Nets ostatecznie puścili dla niego specjalnie przygotowane przed meczem wideo.
- W rotacji gospodarzy zabrakło Bena Simmonsa, który jeden dzień po powrocie zgłosił uraz kolana. 25 punktów (11/19 z gry), cztery asysty i dwa przechwyty Cama Thomasa oraz 21 oczek (6/12 za trzy), trzy zbiórki, dwie asysty Mikala Bridgesa. Dla Suns 33 punkty (10/16 z gry, 11/12 za jeden), pięć zbiórek, osiem asyst i dwa bloki KD oraz 28 oczek (11/15 z gry), 11 zbiórek, sześć asyst i dwa bloki Jusufa Nurkicia.
PORTLAND TRAIL BLAZERS – MILWAUKEE BUCKS 119:116
- To z kolei zdecydowanie największa niespodzianka spośród wszystkich rywalizacji poprzedniej nocy. W składzie Milwaukee Bucks nie było wyraźnych absencji, bowiem na parkiecie zameldowali się zarówno Giannis Antetokounmpo, jak i Damian Lillarda. Mimo to gracze Doca Riversa nie byli w stanie zatrzymać jednej z najsłabszych ekip Zachodniej Konferencji.
- Dla Dame’a był to mecz wyjątkowy, bowiem po raz pierwszy w karierze zagrał w koszulce innego zespołu przed kibicami Portland. Cała otoczka najwyraźniej go odrobinę przyćmiła, bowiem miał problemy ze skutecznością. Do startu trzeciej kwarty spotkanie toczyło się cios za cios. Seria 10:0 PTB z przełomu trzeciej i czwartej kwarty pozwoliła gospodarzom narzucić własne warunki. Na cztery sekundy przed końcem Jerami Grant zapewnił Blazers prowadzenie 119:116 i zespół w kolejnym posiadaniu faulował Antetokounmpo.
- Grek wyzwania na linii nie udźwignął i Bucks są 0-2 pod wodzą nowego trenera. 27 punktów (10/16 z gry, 7/11 za jeden), osiem zbiórek, cztery asysty i trzy przechwyty Giannisa. 25 oczek (9/23 z gry, 3/13 za trzy), sześć zbiórek i siedem asyst Lillarda. Dla Blazers 24 punkty (10/19 z gry, 4/9 za trzy), pięć asyst Anferneego Simonsa oraz 20 oczek (10/17 z gry), 11 zbiórek DeAndre Aytona.