Tomas Satoransky przy nieskutecznym Bradley’u Bealu był liderem Wizards w zwycięstwie nad Chicago Bulls 101:90. Marcin Gortat zagrał wreszcie w pełnym przekroju czasowym i zagrał wszechstronne spotkanie.
CHICAGO BULLS – WASHINGTON WIZARDS 90:101
– Bradley Beal miał problem ze znalezieniem skuteczności w meczu z Bulls. Tegoroczny All-Star trafił jedynie 3/13 z gry, z tego 0/7 za trzy. – Nie często zdarza się, aby wygrać na wyjeździe, gdy lider drużyny tyle razy pudłuje. Na całe szczęście świetnie zagrał Tomas. Był w gazie i zrobił wiele dobrego. – mówił po meczu trener Czarodziejów, Scott Brooks.
– Trener Wiz miał na myśli Tomasa Satoransky’ego, który zagrał bardzo dobre spotkanie, trafiając 10/12 rzutów z gry i kończąc ten mecz z 25 punktami i sześcioma asystami na koncie. Niestety nie był w stanie dokończyć spotkania. Na dwie i pół minuty przed końcem po ostrym faulu Booby’ego Portisa uderzył twarzą w parkiet i rozciął łuk brwiowy. Póki co nie wiadomo, jakie będą większe konsekwencje tego upadku. Portis został automatycznie wyrzucony z boiska za to zagranie.
– Wizards sukcesywnie powiększali swoją przewagę grając bardzo dobry, zespołowy basket (mieli 31 asyst). W czwartej kwarcie osiągnęła ona najwyższą różnicę, szesnaście punktów. Dla gospodarzy Justin Holiday zdobył 15 punktów, a z double-doubles zakończyli spotkanie Lauri Markkanen oraz Denzel Valentine.
– Marcin Gortat zagrał aż 35 minut w trakcie których zdobył 6 punktów (3/8 z gry), miał 9 zbiórek i rozdał aż 5 asyst. Dodatkowo trzykrotnie zaliczył przechwyt oraz raz zablokował rzut rywali.
[ot-video][/ot-video]