Tym razem nie była to dla Toronto Raptors tak łatwa przeprawa. Mistrzowie dostali sygnał ostrzegawczy, ale prowadzą w serii już 2-0 i to w tym momencie liczy się najbardziej. Natomiast na Utah Jazz porażka z meczu numer jeden podziałała bardzo motywująco. W drugim starciu nie dali Denver Nuggets szans. Już 2-0 prowadzą Boston Celtics za sprawą kolejnego mocnego występu Jaysona Tatuma. Z kolei Dallas Mavericks doprowadzili w serii z Los Angeles Clippers do remisu. Kristaps Porzingis tym razem dotrwał do końca i zastąpił lidera składu.
TORONTO RAPTORS – BROOKLYN NETS 104:99 (2-0 w serii)
- Na 15 sekund przed końcem meczu, Brooklyn Nets tracili tylko 3 punkty po trójce Timothe Luwawu-Cabarrota. Toronto Raptors nie potrafili zakończyć akcji, która mogła dać im bezpieczne prowadzenie i Nets mając posiadanie w kluczowym momencie mogli doprowadzić do dogrywki. Niestety nie zdołali nawet wyprowadzić rzutu. Piłka po jednym z podań odbiła się od nóg Garretta Temple i Norman Powell wykończył kontrę, która wygrała dla Raptors mecz.
- Tym razem jednak nic nie toczyło się tak, jakby sobie tego Raptors życzyli. To był trudny mecz, przez który musieli przebrnąć niezwykle się męcząc. Trafili tylko 9 z 35 rzutów z dystansu i w kilku sytuacjach musieli rywala gonić. Czwartą kwartę Nets zaczynali z 6-punktowym prowadzeniem. Run 14:5 pozwolił mistrzom wrócić na prowadzenie, którego koniec końców nie oddali.
- 24 punkty, 5 zbiórek i 10 asyst Freda VanVleeta, który na tym etapie kariery jest gotów w każdym meczu wziąć na swoje barki odpowiedzialność za zespół. Kolejnych 21 punktów, 9 zbiórek i 3 asysty Kyle’a Lowry’ego i 24 punkty z ławki Powella, który grał na skuteczności 11/17 z gry. Przed play-offami wiele osób narzekało na formę rezerwowego Raptors, ale tego dnia Raps bez jego wsparcia mogliby zapomnieć o wygranej.
- Po stronie Nets 21 punktów, 3 zbiórki i 3 asysty Temple’a. 16 punktów, 11 asyst Carisa LeVerta, który jednak miał duże problemy ze skutecznością trafiając 5/22 z gry. Nets są już w poważnych tarapatach. Mecz nr 3 może być ostatnim dzwonkiem na odwrócenie losów tej serii.
DENVER NUGGETS – UTAH JAZZ 105:124 (1-1 w serii)
- To był strzelecki festiwal Utah Jazz i Denver Nuggets nie mieli bladego pojęcia, jak rywala zatrzymać. W drugiej kwarcie spotkania ekipa z Salt Lake City wyszła na dwucyfrowe prowadzenie, którego nie oddała do końca meczu. W pewnym momencie przewaga urosła prawie do 30 punktów. Pewność siebie, z jaką zagrali Jazz, była dla rywala przygniatająca.
- Tym razem jednak Donovan Mitchell otrzymał pomoc, na którą tak bardzo czekał w starciu numer jeden. Zanotował 30 punktów trafiając 10/14 z gry i 6/7 za trzy, do tego dołożył 8 asyst. Z ławki mocno wspierał go Jordan Clarkson zapewniając 26 oczek, 4 zbiórki i 3 asysty. Jazz trafiali na 46% skuteczności za trzy, wykorzystali 20 ze swoich 44 prób.
- Nuggets momentami wyglądali na oszołomionych tym, co na nich spadło. Bardzo szybko wywiesili białą flagę i zapewne myślami są już na meczu numer trzy. Po 28 punktów zanotowali Nikola Jokić i Michael Porter Jr. Do rozwiązania trener Mike Malone ma zwłaszcza kwestię obrony Jazz na dystansie. Tymczasem na kolejne starcie serii może wrócić Mike Conley.
BOSTON CELTICS – PHILADELPHIA 76ERS 128:101 (2-0 w serii)
- Jak dotąd Philadelphia 76ers nie ma w tej serii żadnych argumentów. Z kolei Jayson Tatum potwierdza, że jest gotowy na wielkie momenty. W pierwszym meczu zanotował 32 punkty, co było jego rekordem, a poprzedniej nocy poprawił go o jedno oczko kończąc z dorobkiem 33 punktów (12/20 FG, 8/12 3PT), 5 zbiórek i 5 asyst. Boston Celtics otrząsnęli się po słabszym starcie i zaczęli budować przewagę.
- Szóstki wygrały pierwszą kwartę 33:27, ale to wszystko na co było tej nocy ekipę z Philly stać. Decydująca okazała się trzecia kwarta, którą C’s wygrali 33:18, co dało im dużo komfortu przed finałowymi 12 minutami. Joel Embiid zanotował 34 punkty, 10 zbiórek i 3 asysty, ale bez wsparcia kolegów nie mógł zdziałać za wiele. Celtics trafiali 51% z gry wykorzystując ogólną beztroskę rywala w obronie.
- Do kolejnego meczu Sixers przystąpią z nożem na gardle. Teoretycznie będą grali w charakterze gospodarza, ale czy to im jakkolwiek pomoże? Wyraźnie widać w rotacji brak Bena Simmonsa, który stanowił zwłaszcza defensywną podporę swojego zespołu. Czy to już ostatnie mecze w roli trenera Sixers dla Bretta Browna?
LOS ANGELES CLIPPERS – DALLAS MAVERICKS 114:127 (1-1 w serii)
- Jedno z najciekawiej zapowiadających się meczów poprzedniej nocy. Już w pierwszym starciu Dallas Mavericks potwierdzili, że wcale się przed Los Angeles Clippers nie położą. Wówczas jednak zabrakło kropki nad i, tym razem Kristaps Porzingis mógł dokończyć mecz i jego pomoc okazała się kluczowa. Wspólnie z Luką Donciciem doprowadzili do wyrównania serii.
- Z tym że Luka musiał liczyć na pomoc swoich kolegów w znacznie większym stopniu niż dotychczas, bo dużą część trzeciej i czwartej kwarty przesiedział na ławce rezerwowych z powodu problemów z faulami. W drugiej połowie zagrał dla Mavs tylko 9 minut, ale fakt, że drużyna z Dallas była w stanie sobie poradzić bez jego wsparcia, dobrze świadczy o głębi rotacji Ricka Carlisle’a.
- Luka zanotował 28 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst, z kolei Porzingis zapewnił od siebie 23 oczka i 7 zbiórek. Mavs grali na 50% skuteczności z gry i zatrzymali rozpędzonego Kawhiego Leonarda. Ten zanotował 35 punktów i 10 zbiórek trafiając 10/21 FG i 13/14 z wolnych. Problem polegał na tym, że mecz musiał wygrać sam, bo Paul George był niedysponowany trafiając tylko 4/17 FG.
- Run 14:4 pozwolił Mavs rozpocząć czwartą kwartę z prowadzeniem 98:85. Zaraz po tym, gdy Doncić zszedł po swoim piątym faulu, prowadzenie ekipy z Dallas urosło do 18 punktów. W konsekwencji Mavs zanotowali pierwsze play-offowe zwycięstwo od 2016 roku. To także ich pierwsza wygrana z Clippers w pięciu ostatnich meczach ekip. Seria zaczyna się od nowa i zapowiada fajerwerki.
NBA: Sędzia po latach tłumaczy, dlaczego wyrzucił LeBrona
Follow @mkajzerek
Follow @PROBASKET